Paweł Graś, czyli prawdziwe powody kontuzji barku premiera

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Według mnie forma w jakiej wypowiada się w wywiadach były rzecznik rządu Paweł Graś należy do wyjątkowo irytujących.

CZYTAJ WIĘCEJ: Graś jak Jarząbek. Kontuzja premiera? „Przytrafiła mu się w czasie męskich ćwiczeń, trenował pompki”

Sztuczna modulacja głosu dzięki której wydaje mu się, że jest „przymilny” dla widzów, równie nienaturalny, ciągle taki sam wzór uśmiechu i w końcu treść wypowiadanych zdań, plasują go mimowolnie w kategorii określanej powszechnie mianem „lizusów”. W szkole podstawowej należeli do najmniej lubianych i zawsze posądzani byli przez kolegów o „skarżypyctwo”. Natomiast w szkole średniej zasługiwali sobie już na pogardliwą nazwę „prymusików”. Od takich trzymano się zawsze z daleka, bo nigdy nie wiadomo było czy czegoś nie „podkablują” nauczycielom. W stosunku do nich posuwano się czasem do swoistego rodzaju ostracyzmu. Jeżeli taki wchodził do toalety podczas długiej przerwy część zebranych tam „na pogawędkach” uczniów gasiła „pety” i opuszczała pomieszczenie.

Owszem, nie zawsze było to postępowanie sprawiedliwe, bowiem „koleś” mógł mieć taki sposób zachowania wrodzony, nie nabyty, ale wtedy stawał się ofiarą powiedzenia „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”. No cóż, ale co począć, takie jest życie. Słuchając wczorajszej rozmowy rzeczonego Pawła Grasia z Anitą Werner (oj, dociskała go mocno, jak przystało na dziennikarkę TVN-u w wywiadzie z przedstawicielem PO) odniosłem wrażenie, że jego „lizusostwo” w stosunku do premiera nie jest jednak wrodzone. Trąciło mocno świadomym zamiarem „włażenia”, byle tylko wybielić za wszelką cenę sylwetkę szefa. Szczególnie uśmiałem się, choć było to żenujące, kiedy pełnym przejęcia głosem Graś oświadczył, że kontuzję barku Donald Tusk odniósł podczas tzw. „męskich ćwiczeń”. Po tym programie, aż zatrzęsło się w internecie od pogardliwych, ale i śmiesznych komentarzy na temat awarii ramienia premiera i powodów dlaczego tak się stało.

W skrócie podawano trzy główne:

— siedmioletnie poklepywanie po plecach i barku przez Angelę Merkel, Władimira Władimorowicza Putina oraz Przewodniczącego Komisji Europejskiej Manuela Jose Barroso, które doprowadziło do zwyrodnień w stawie barkowym i musiało się skończyć operacją

— dźwiganie na własnych barkach tylu afer Platformy Obywatelskiej, tak bardzo obciążyło mięsień naramienny lewy, że ostatnia eksplozja podsłuchów z „Sowy i przyjaciół” spowodowała w efekcie trzaśnięcie przyczepu końcowego jego części i doprowadziła go do szpitala

— przecież to na jego plecach, niczym na barkach mitycznych Tytanów podpierających nieboskłon, spoczywa cała odpowiedzialność za III RP i niedopuszczenie PiS-u do władzy. Ponieważ Tusk jest tylko człowiekiem musiał się w końcu poddać zabiegowi medycznemu, którego celem było naprawienie nadwątlonej wysiłkiem części ciała, na której opiera się szczęście Polaków Na kontuzję „największego Prezesa Rady Ministrów” dwudziestopięciolecia mogły wpłynąć równie dobrze wszystkie trzy powody opisane wyżej.

Tak czy inaczej, fundament III RP zachwiał się i przy gwałtownie wzrastającym poparciu politycznej konkurencji grozi zawaleniem. Ale nie martwmy się. Gotowość do powrotu na pierwszą linię zgłosiły już takie tuzy polskiej polityki jak Roman Giertych, Kazimierz Marcinkiewicz i w końcu niedawno – Lech Wałęsa. Wszyscy jak jeden mąż oświadczyli, że w przypadku zagrożenia zwycięstwem PiS-u wracają do polityki. Panowie już najwyższy czas spełnić swoje groźby. Kaczyński ante portas!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.