Jeśli to rzeczywiście ostatnie dni Donalda Tuska, to cierpka jest radość z tego powodu. Ciężko o optymizm przy takiej dymisji, bo o naprawę państwa będzie bardzo trudno

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
premier.gov.pl
premier.gov.pl

Jeśli - co wiele wskazuje - to rzeczywiście ostatnie dni Donalda Tuska w fotelu premiera, to cierpka jest radość z tego powodu. Dymisja w takiej atmosferze jest koniecznością, ale chwały polskiemu państwu nie przynosi. I nie pozwala na optymizm.

Rząd Tuska obrał kurs na górę lodową - mając w pamięci siedem lat działań Platformy Obywatelskiej, nie sposób nie cieszyć się z tego powodu. O wiele zdrowiej dla kondycji państwa, instytucji i obywateli byłoby jednak, gdyby gabinet Tuska odszedł w wyniku demokratycznych procedur lub społecznego buntu, a nie zakulisowych, anonimowych i tajemniczych rozgrywek.

Okazji było przecież wiele. Niechby rząd Platformy wyleciał w powietrze po aferze hazardowej, gdy zadziałało Centralne Biuro Antykorupcyjne kierowane przez Mariusza Kamińskiego - wszystko przebiegałoby zgodnie ze standardami demokracji. Gdyby Tusk został zmuszony do podania się do dymisji na fali protestów po katastrofie smoleńskiej i tym, jak rząd zachował się w smoleńskim śledztwie, nikt by się nie zdziwił. To byłby naturalny scenariusz. Gdyby Tuska odwołali, jak obiecywali, kibole, „mohery”, ekolodzy, narodowcy, lewicowcy, emeryci czy studenci - nie ma sprawy. Gdyby rząd PO-PSL zdmuchnął kryzys gospodarczy i coraz większe dziury w portfelach - żaden problem. Gdyby Tusk po prostu przegrał wybory z opozycją, która przekonała i zdobyła serca i umysły wyborców - normalna procedura. Niechby nawet była prowokacja dziennikarska, w której nagrani zostaliby Sikorski, Graś, Nowak i spółka - fajerwerki odpalałbym tuż po wybuchu afery.

Ale dziś nie jestem w stanie cieszyć się z tego, co dzieje się w kraju. Odejście rządu Donalda Tuska to w chwili obecnej tylko smutna konieczność i potwierdzenie wszystkich gorzkich tez, jakie o III RP stawia prawica z Jarosławem Kaczyńskim na czele. W reakcji na czwartkową konferencję premiera Tuska pisałem, że stracił on kontrolę nad tym, co się dzieje w państwie i powinien odejść. Podtrzymuję te słowa. Jawiące się jako osobny, niezależny byt służby specjalne, zerowa ochrona rządzących, najważniejsi ministrowie dający się nagrywać i ogrywać jak dzieci. Okazało się, że w państwie Tuska najważniejsi przedstawiciele nie tylko nie są chronieni czy „pilnowani:”, ale także nikt nie potrafi zareagować na tragiczne efekty braku ochrony. Instytucje państwowe nie potrafią złapać nagrywających, w zamian uderzają w media, które to ujawniają. Do tego mieniąca się w tle sprawa polskiej chemii, rosyjskich apetytów na Azoty, kupna Ciechu przez Jana Kulczyka.

Jeśli prawdą jest, co pisze „Fakt” - o panice w KPRM na myśl o ujawnieniu rozmów między Pawłem Grasiem (który kilka dni temu zapadł się pod ziemię) a najbogatszym Polakiem, to może okazać się, że sprawa jest o wiele poważniejsza niż myślimy. Trzecią Rzeczpospolitą mamy w pigułce - jak na dłoni widać jej najgorsze przywary, które mało kto dopuszczał na myśl.

Szerzej piszemy o sprawie w specjalnym dodatku na łamach „wSieci”. Warto sięgnąć po poniedziałkowy numer, bo można dostrzec w nim o wiele więcej i szerzej niż to, co słyszymy z głównych stacji i tytułów.

CZYTAJ WIĘCEJ: Wiemy, kto nagrywał. Reporterskie śledztwo prowadzi do majora BOR i w konsekwencji – do Rosjan. Śledztwo „wSieci”. Już w poniedziałek w kioskach. POLECAMY

Jest jeszcze jeden wątek, o którym warto wspomnieć. Chodzi o podnoszące się (głównie z okolic ul. Czerskiej) głosy broniących rządu piarowców i publicystów, apelujących, by być ciszej nad tą trumną. Bo walczymy o unię energetyczną, bo Sikorski ma szansę na zastąpienie Ashton, bo Ruscy mieszają w kraju. Stanąć należy - argumentują - przy rządzie i trwać przy Tusku do końca. Dla dobra państwa. Celnie jednak zauważył Marek Magierowski, zastanawiając się, czy lepszym scenariuszem byłoby pozostawienie tych nagrań „za kulisami”, dając ich dysponentom szerokie pole manewru do szantażowania kolejnych ministrów? Nawet „ruskie” pochodzenie wrzutki nie zmienia też treści rozmów. Nikt ekipie Tuska nie kazał się podkładać.

Donald Tusk nie tylko nie jest w stanie schwytać nagrywających, ale nie potrafi też zagwarantować, że nie ma kolejnych nagrań, kolejnych podsłuchanych polityków ekipy rządzącej. To klucz problemu. Państwo jest rozchybotane, nadsterowne, nikt nie panuje nad służbami specjalnymi, premier i najważniejsi ministrowie zamilkli i są bezradni, a wzajemne przepychanki między prokuraturą a Ministerstwem Sprawiedliwości tylko wzmacnia poczucie chaosu. Tak nie da się rządzić. I to zapewne ostatnie dni (tygodnie? miesiące?) Donalda Tuska jako premiera.

Szkoda tylko, że Tusk kończy w takiej atmosferze - nie wiemy, dzięki komu zbliża się do dymisji, a podejrzenia i pierwsze ślady nie pozwalają na optymizm. Nie wiemy wreszcie, kto zajmie jego miejsce, a nawet jeśli będzie to opozycja dążąca do realnych zmian - nie mamy pewności, czy wrzucający dziś zza winkla granaty nie wrzucą ich za rok lub dwa w ten sam sposób.

Powtórzę - dymisja Tuska jest dziś koniecznością, być może pozwalającą na nowe otwarcie i będąca punktem wyjścia do budowy lepszej Rzeczpospolitej. Kulisy tej afery (a być może i końca tego rządu) pokazują, że będzie o to jednak bardzo trudno. Ciężko o optymizm. Nawet przy odchodzącym Tusku.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Nagrania topią szefa MSZ. Sikorski o tym, jak „dorżnąć watahę”: „Uważam, że można zaj…ć PiS komisją ws. Macierewicza! (…) Można zrobić dwuletni cyrk!”

Taśmy pogrążają Radosława Sikorskiego. „Sojusz polsko-amerykański jest nic nie warty. (…) Zrobiliśmy laskę Amerykanom…”

Kolejne fragmenty nagrań: Szantaż Platformy wobec Religi w kampanii z 2005 roku! Nowak: „On wtedy poparł Donalda, nie? No właśnie za to, że zapłaciliśmy ich długi…”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych