Co Mariusz Kamiński, były szef CBA, powiedział 10 czerwca 2014 r. posłom na zamkniętym posiedzeniu Sejmu? Ujawnił szczegóły kupna (przez podstawione osoby) przez Kwaśniewskich domu w Kazimierzu. W tej sprawie toczyło się śledztwo prokuratorskie, a CBA przeprowadziło specjalną operację. Chodziło bowiem o podejrzenie legalizowania dochodów pochodzących z niejawnych źródeł.
W willi w Kazimierzu, wartej 800 tys. dolarów, Kwaśniewscy często bywali, gościli tam swoich przyjaciół i znajomych. Właścicielką domu była Maria J., przyjaciółka Jolanty Kwaśniewskiej. CBA ustaliło, że od końca 2005 r. na konto Marii J. wpłynęło w ratach 830 tys. dolarów. Gdy kontrola skarbowa zaczęła sprawdzać transakcję, Maria J. poprosiła Marka M., wtedy szefa Budimeksu, żeby zgłosił się jako właściciel nieruchomości (ich rozmowa została podsłuchana przez CBA).
Nawet jak będą mnie sprawdzać, to się dowiedzą, że stać mnie na wiele takich domów
— mówił Marek M.
Funkcjonariusze CBA znaleźli spisane przez Marię J. instrukcje dla Marka M.: „1. Umowa przedwstępna w październiku 2005 roku, 1 milion złotych gotówką. W 2006 wpłacał mi pan etapami resztę – 500 tys. zł. 2. Płacił pan świadczenia za dom po mojej wyprowadzce, tj. od kwietnia 2006 r. 3. Część rachunków ma pan, część ja jako pełnomocniczka”.
CBA przeprowadziło operację z udziałem agenta „Tomasza Małeckiego”, czyli obecnego posła Tomasza Kaczmarka, który chciał odkupić dom i udowodnić, że rzeczywistymi właścicielami są Kwaśniewscy. Z podsłuchów CBA wynikało, że Maria J. dzwoniła do Jolanty Kwaśniewskiej. „Klient mówi, że 350 złotych za te buty to za drogo. Trzeba obniżyć cenę” – tłumaczyła szyfrem. Do transakcji miało dojść 29 lipca 2009 r.
Marylko, a propos tej torby z butami, którą masz odebrać, to dobrze by było, żeby te buty miały rozmiar europejski
— mówiła Jolanta Kwaśniewska w podsłuchanej przez CBA rozmowie z Marią J., co miało oznaczać, żeby część sumy była w euro.
Uczestnicy transakcji zostali zatrzymani przez CBA. W domu w Kazimierzu znaleziono ukryte pomieszczenie wypełnione przedmiotami należącymi do Kwaśniewskich.
Wkrótce z CBA wyrzucono jednak Mariusza Kamińskiego. Jemu i innym funkcjonariuszom zarzucono przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków podczas operacji specjalnej. Wątek śledztwa dotyczący legalności majątku Kwaśniewskich został umorzony.
CBA zajęła się majątkiem Kwaśniewskich po tym, jak 14 września i 2 października 2006 r. o Aleksandrze Kwaśniewskim bardzo ciekawie plotkował Józef Oleksy podpuszczany przez biznesmena Aleksandra Gudzowatego, a wszystko to było nagrywane. W tej rozmowie Oleksy mówił o Kwaśniewskim jako o „skończonym oszuście i krętaczu”, „małym krętaczu” i „fałszywcu”. Podczas rozmowy z Gudzowatym Józef Oleksy stwierdził:
Gdyby ktoś się zawziął, to apartament u Krauzego to jest minimum 4,5 mln zł. Przecież to jest 400 metrów, tam chodzi po 11 tys. za metr, to policz sobie, ile to kosztuje (…). Dom w Kazimierzu - nie umiem tego wycenić, ale na pewno jest to droga sprawa. (…) Jazgarzew, 6 ha działki z asfaltową drogą zrobioną do samego domu przez pola. I to nie jest wszystko. Ma tego majątku trochę (…) Jak zderzysz jego wynagrodzenia prezydenckie, a nawet Joli dochody, (…) nie uzbiera, żeby nie wiem jak się naharował, to nie uzbiera tyle, ile potrzebuje na wylegitymizowanie tego.
W przeddzień prezydentury Kwaśniewski miał mieszkanie w Wilanowie (83,1 m kw.; współwłasność z żoną). lokal użytkowy (129 m kw., później sprzedany); działkę w Wilanowie i ok. 15 tys. zł oszczędności. Później jego majątek i oszczędności rosły, więc gdy odchodził z urzędu miał już ok. 1,2 mln zł oszczędności. W czasach prezydentury Kwaśniewskiego w kręgach najbogatszych Polaków przytaczano sensacyjne historie: o prezentach dla niego i jego żony, np. w postaci bardzo drogich zegarków (po ponad 100 tys. euro za sztukę), o finansowaniu zakupów w stolicach mody czy wpłacaniu dużych sum na akcje charytatywne. Wszystko to ze szczegółami: sumami, markami i wyglądem zegarków, sposobami dostarczenia pieniędzy, np. nocą, w pudłach po kapeluszach i specjalną bramą wiodącą do pałacu prezydenckiego.
W kręgach najbogatszych Polaków narzekano na „pazerność” i „bezczelność” obdarowywanego. Negatywne prywatne opinie o Kwaśniewskim nie podważały jednak sensu współpracy z nim czy jakiejś formy zażyłości ludzi wielkiego biznesu, bo chodziło o setki milionów, a nawet o miliardy złotych. Jak taka współpraca mogła wyglądać pokazują kulisy głośnego spotkania rosyjskiego agenta Władimira Ałganowa i Jana Kulczyka, do którego doszło 18 lipca 2003 r. w Wiedniu. W notatce dotyczącej tego spotkania, a sporządzonej przez oficera polskiego wywiadu miał się znaleźć taki dialog: Ałganow:
— Co jest, do cholery, zapłaciliśmy pieniądze, a rafinerii [gdańskiej] dalej nie ma. Kulczyk: — Bo rozmawialiście z niewłaściwymi osobami, z niekompetentnymi. Ja reprezentuję pierwszego [Kwaśniewskiego], my to załatwimy. A ten, z kim rozmawialiście, nic już nie może, jest poza grą” . W programie TVP1 „Prosto w oczy” Jan Kulczyk zaprzeczył, by takie słowa padły, ale nie zmienia to faktu, że ów „pierwszy” w tych rozmowach się pojawiał. Andrzej Aumiller, wtedy wiceprzewodniczący sejmowej komisji śledczej do spraw PKN Orlen, stwierdził w radiowej Trójce, że z notatek Agencji Wywiadu wynika, iż Kulczyk w rozmowie z Władimirem powoływał się na prezydenta Kwaśniewskiego jako na „pierwszego”. Wtedy chodziło nie tylko o Rafinerię Gdańską, ale też o konsolidację całego sektora paliwowego i ewentualną sprzedaż inwestorowi strategicznemu. Wówczas w grę wchodziły ogromne pieniądze i każdy, kto brał udział w tym projekcie byłby beneficjantem takiej wielkiej transakcji.
To między innymi chciano wyjaśnić w komisji ds. Orlenu, gdyby udało się przesłuchać przed nią ówczesnego prezydenta. Zbigniew Wassermann, który zginął w katastrofie smoleńskiej, zamierzał pytać Kwaśniewskiego, czy było tak, że „część nieformalną [wielkich interesów z Rosją] załatwiały forpoczty typu [Marek] Dochnal, [Jan] Kulczyk i [Władimir] Ałganow, a część formalną dobijali prezydenci [Kwaśniewski i Putin]. Ale do przesłuchania nie doszło, bo Kwaśniewski uznał je za niekonstytucyjne, a niektórzy konstytucjonaliści to uzasadnili.
Obecnie nie ma żadnych przeszkód, żeby powstała sejmowa komisja śledcza, która wyjaśniłaby sprawę willi w Kazimierzu, nieruchomości, o których mówił były premier Józef Oleksy czy wielkich interesów firmowanych przez „pierwszego”. Te sprawy powinny został prześwietlone do najdrobniejszego szczegółu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/200046-stanislaw-janecki-mariusz-kaminski-i-kierowane-przez-niego-cba-dotkneli-tylko-wierzcholka-gory-podejrzanych-interesow-kwasniewskich-teraz-trzeba-je-wyjasnic-do-konca