Niekompetencja czy służalczość? O kolejnej kompromitacji ABW i prokuratury ws. Brunona K. Kto weźmie odpowiedzialność za możliwą pomyłkę?

Fot. Polsat/wPolityce.pl
Fot. Polsat/wPolityce.pl

Sprawa Brunona K. od samego początku budziła wątpliwości i zdziwienie. Zatrzymanie z hukiem naukowca z Krakowa za planowanie i organizowanie zamachów przez tygodnie budziło zainteresowanie mediów i opinii publicznej. Z czasem jednak zainteresowanie osłabło, by dać miejsce wątpliwościom i pytaniom, na które do dziś nie ma odpowiedzi. Za co Brunon K. został aresztowany? Odpowiedzi nawet na to pytanie nie można być pewnym.

Prokuratura mówi, że K. planował i organizował zamach na Sejm, Prezydenta, Premiera i ministrów. Miał ponoć stworzyć kilkuset kilogramową bombę nawozową. Do dziś nie wyjaśniono, w jaki sposób miał ją dostarczyć w sposób niezauważony w pobliże Sejmu... To jedynie jedna z wielu wątpliwości.

Nie sposób uciec od sugestii, że w tej sprawie służby i prokuratura działały zbyt pospiesznie. Być może była to realizacja zapotrzebowania politycznego, być może przejaw braku kompetencji.

O tym, jak służby specjalne powinny działać w podobnych sytuacjach, opowiadał płk. Andrzej Kowalski w grudniu 2012 roku. Prezentował on m.in. akcję służb specjalnych z USA.

Do 17 października 2012 roku FBI prowadziła operację specjalną przeciwko człowiekowi, który chciał doprowadzić do zamachu. Operacje specjalną prowadzono do czasu, gdy załadował on materiały wybuchowe na samochód, uzbroił go i doprowadził pod budynek, który chciał wysadzić. Potem wysiadł, poszedł do hotelu i nagrał swoje wystąpienie po zamachu. Wziął detonator i go odpalił. Oczywiście nic się nie stało, ponieważ operacja była kontrolowana. Ładunek wybuchowy, dostarczony przez służby, był fałszywym i nie mógł eksplodować. Wszystko było bezpieczne. Dzięki temu co się stało, agenci nie mieli wątpliwości. Mieli dowody, że ten człowiek chciał przygotować i przeprowadzić zamach. Wykonał wszystkie czynności, żeby zrealizować swoje plany. Mieli nawet dowód, że chciał zdetonować ładunek

- tłumaczył Kowalski.

Na tym tle należy rozważać i omawiać operację wobec Brunona K., a porównanie nie wypada korzystnie dla profesjonalizmu ABW i prokuratury.

K. zatrzymano za planowanie i organizowanie. Nie zdążył nawet odebrać zamówionych ponoć przez siebie materiałów, świadczących - podobno - o planowaniu działań niezgodnych z prawem. Słowem - K. nie zdążył zrobić nic, a tylko myślał i planował. Do dziś nie ma pewności, czy robił to z własnej woli, czy był inspirowany przez agentów ABW, którzy wraz z nim tworzyli "grupę zamachowców".

Wszystko ociera się o kompromitację służb, które - jak wynika z analizy płk. Kowalskiego - nie tylko działały przedwcześnie, ale również niezgodnie z prawem.

CZYTAJ WIĘCEJ o analizie Płk. Kowalskiego!

Dziś do szeregu wątpliwości i przykładów kompromitacji polskiej prokuratury i ABW należy dodać kolejne punkty. Prokuratura informując o opinii biegłych o Brunonie K. zapowiedziała kolejną ekspertyzę.

W depeszy PAP czytamy:

Poinformował (rzecznik prokuratury Piotr Kosmaty-red.), że śledczy czekają jeszcze na jedną opinię biegłego kryptologa pracującego nad złamaniem szyfrów, które Brunon K. stosował w swojej korespondencji mailowej. Przesłuchiwani są także kolejni świadkowie. Do tej pory w postępowaniu tym przesłuchano 70 osób.

„Termin skierowania aktu oskarżenia do sądu zależy od biegłego kryptologa, który złamie szyfry, którymi posługiwał się Brunon K. oraz przesłuchania wszystkich osób, które zostaną ustalone na podstawie jego aktywności internetowej” - zaznaczył rzecznik PA.

Prokuratura znów się ośmiesza. Okazuje się, że dopiero po sześciu miesiącach od zatrzymania Brunona K., grubo ponad rok od rozpoczęcia operacji rozpracowywania niedoszłego zamachowca przez ABW, śledczy zaczynają starania o analizę treści, jakie wysyłał on w mailach.

Co robiła ABW w czasie rozpracowywania Brunona K.? Na czym polegało to rozpracowywanie, skoro nie sprawdzono nawet, jak wygląda jego aktywność internetowo-mailowa? Dlaczego treści maili oraz całej działalności Brunona K. nie sprawdzono przed aresztowaniem oraz organizacją medialnego show w tej sprawie?

I pytanie ostatnie - co stanie się, gdy treść odszyfrowanych maili rzuci nowe światło na działalność Brunona K.? Co jeśli okaże się, że zarzuty o działalność terrorystyczną zostaną podważone? Kto weźmie odpowiedzialność za tę fatalną pomyłkę, decyzję i kompromitację?

Działania polskich służb związane z Brunonem K. warto analizować. Mamy bowiem możliwość niemal na żywo obserwowania profesjonalizmu służb i prokuratury. A te wychodzą kompromitująco.

W 2012 roku, przed Euro, polskie służby z sukcesem na ustach zatrzymały Artura Ł., nazywanego w mediach "polskim dżihadystą". Prokuratura i ABW uznały, że 21-letni chłopak stanowi zagrożenie i prowadzi działalność terrorystyczną. Polskiemu wymiarowi ścigania zajęło niemal rok weryfikowanie tez na temat jego działalności. Rok Ł. siedział w więzieniu, sąd w tym czasie przedłużał areszt, ponieważ istniała ponoć obawa matactwa i popełnienia kolejnego przestępstwa (to samo słyszymy obecnie, przy okazji Brunona K.). W końcu jednak okazało się, że Ł. jest niepoczytalny, a sprawa została umorzona. Obecnie rodzina zapowiada walkę z odszkodowanie.

Artur Ł. stracił rok w więzieniu przez nieudolność i nadpobudliwość polskich służb, prokuratury i sądów, które najpierw zaczęły działać, a potem podjęły starania na rzecz weryfikacji swoich podejrzeń. Obecnie w podobnej sytuacji znalazł się Brunon K. Dziś nie wiadomo czy z własnej woli, czy przez kolejny przykład skrajnej niekompetencji ABW i śledczych.

Arturowi Ł. nic przykleić się nie udało. K. może nie mieć tyle szczęścia... Wobec niego toczy się jeszcze śledztwo związane ze śmiercią jego teściowej.

Jednak i w tym przypadku można mieć wątpliwości...

CZYTAJ TAKŻE: Teściowa Brunona K. zniknęła, gdy K. był rozpracowywany. Jej ewentualne porwanie przez służby dopełniałoby coraz bardziej wiarygodnego scenariusza

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.