Po raz kolejny potwierdza się, że za sprawą domniemanego zamachowca Brunona K. może stać zupełnie co innego niż podała oficjalnie prokuratura i ABW. Od samego początku komentatorzy wskazywali, że coś tu nie tak. Prokuratura konferencję prasową wykorzystała dla partykularnych potrzeb politycznych ABW, sama przyznawała, że działała niczym z filmu „Raport Mniejszości”, że Brunon K. został zatrzymany nie za to, co zrobił, tylko co planował zrobić. A planował zrobić coś, co od początku brzmiało i brzmi kuriozalnie. Eksperci od materiałów wybuchowych wskazywali, że zbudowanie 4-tonowej bomby graniczy z niemożliwością. Zrobienie 4-tonowej bomby nawozowej jest już z kolei niemożliwe.
Sprawa K. wyglądała jak hucpa i wraz z napływem kolejnych informacji okazywało, że jest to stwierdzenie uprawnione. Prokuratorzy na konferencji informowali, że K. mówił sam o sobie, że działał z pobudek ksenofobicznych i antysemickich, co brzmiało mało wiarygodnie. Potem dochodziły kolejne zaskakujące informacje. Okazało się, że filmiki z eksplozjami pochodzą sprzed 11 lat, a kontrola uczelni macierzystej Brunona K. nie wykazała żadnych uchybień w jego pracy (nie gromadził mat. wybuchowych, nie kradł groźnych substancji chemicznych, ani nie pałał nienawiścią do polityki na zajęciach).
Szybko pojawiły się również podejrzenia, że za całym spiskiem może stać nie Brunon K. tylko ABW. W grupie działającej wraz z zatrzymanym połowa to funkcjonariusze Agencji. I do dziś nie wiadomo, kto był inicjatorem planowanego zamachu na Sejm. I nie wiadomo, co funkcjonariusze robili przez tyle czasu z Brunonem K. A nie wiadomo tego również dlatego, że ABW kontaktowała się z K. bez żadnego nadzoru. Śledztwo prokuratorskie w tej sprawie rozpoczęło się dopiero w lipcu 2012 roku, niemal rok po rozpoczęciu rozpracowywania K. przez służby.
Jak wskazywał w Sejmie były oficer służb płk. Andrzej Kowalski działania ABW wobec K. były niezgodne z polskim prawem. Regulacje nie przewidują bowiem działania służb, rozpracowywania kogokolwiek bez nadzoru prokuratury, współdziałania z nim. Jak tłumaczył Kowalski nadzór ten jest niezwykle ważny, ponieważ prokuratura monitoruje na bieżąco działanie służb i dba, by służby nie łamały prawa.
Do dziś opinia publiczna nie dowiedziała się jednak, co działo się w czasie pracy z Brunonem K., czy w czasie jego rozmiękczania.
Wątpliwości w tej sprawie powiększają najnowsze, zaskakujące doniesienia związane ze sprawą Brunona K. RMF FM podaje, że teściowa Brunona K. miała zaginąć na przełomie 2011 i 2012 roku, już w czasie, gdy K. podlegał rozpracowywaniu przez ABW. Jak zaznacza radio RMF FM dom teściowej K. miał być przeszukiwany przez Agencję w listopadzie 2012 roku. Służba podejrzewała, że K. gromadził tam materiały wybuchowe.
Jeśli informacje dotyczące teściowej Brunona K. okażą się być pewne, cała sprawa zaczyna składać się w szokujący, lecz niestety wiarygodny łańcuch hipotez.
Za zniknięciem teściowej Brunona mogą również stać służby specjalne. Można sobie wyobrazić sytuację, w której służby zaczynają rozpracowywać K., ale nie widzą w nim dostatecznie dużo „nadziei zamachowych” (ten medialny zamach był potrzebny ABW przynajmniej od nominacji Cichockiego na szefa MSW), więc postanawiają go „podkręcić”. Jedną z metod działania służb jest szantaż. Porwanie teściowej otworzyło by bardzo skuteczne narzędzie nacisku na Brunona K. Działasz, jak ci każemy, albo bliskiej ci osobie stanie się krzywda – to typowy zabieg wszelkich szantażystów. Jest i druga hipoteza zakładająca wykorzystanie sprawy teściowej przez służby – teściowa Brunona K. zniknęła przypadkiem, a sprawa została wykorzystana przez ABW do wykorzystania K. Pomóż nam – zrób szkolenie z materiałów wybuchowych, a my poszukamy teściowej – taki szantaż również do tej sprawy pasuje. Oba tłumaczenia niestety są możliwe i prawdopodobne (choć nie są jedynymi).
Ten scenariusz wywołać może zapewne oburzenie i odrzucenie. Jednak trzeba niestety zaznaczyć, że upadek praworządności, moralności i etyki widoczny w czasach Tuska nie ominą ABW. Nie tak dawno, jak w czwartek w Łodzi odbył się proces ws. Antykomora, który pokazuje jawne łamanie prawa w ABW i wykorzystywanie jej do celów politycznych. Sąd uniewinnił Roberta Frycza, którego ścigała Agencja, którego zatrzymała Agencja. Ostatecznie został skazany za podrobienie legitymacji i zwolnienia lekarskiego. Czy taki „przestępca” powinien być w centrum uwagi ABW, najważniejszej służby w Polsce? Przecież w ustawie o ABW są wymienione kompetencje i zadania Agencji. Sprawa Frycza wykracza poza nią, co oznacza, że ABW złamała prawo! Złamała prawo i dodatkowo się skompromitowała, ponieważ ścigany przez nią mężczyzna został uniewinniony od najważniejszego zarzutu (znieważenia głowy państwa, czym również ABW nie powinna się zajmować).
ABW łamała prawo i zasady etyczne za czasów Krzysztofa Bondaryka, byłego już szefa ABW, wielokrotnie. To ona podsłuchiwała rozmowy dziennikarzy i adwokata z klientem, to ona przekazywała bezprawnie podsłuchane rozmowy dziennikarza wiceszefowi ABW na jego prywatne potrzeby sądowe, to ona rozpracowywała Prezydenta RP śp. Lecha Kaczyńskiego i jego otoczenie pod pretekstem szukania przecieku raportu o incydencie w Gruzji, wreszcie to ABW zatrzymała najpierw – w czasie przygotowań do Euro 2012 - Artura Ł, a potem Brunona K. za rzeczy, których nie popełnili. Pierwszy przesyłał linki do podręczników armii amerykańskiej i pochwalał (co oczywiście jest rzeczą skandaliczną) ataki terrorystów islamskich, a drugi szkolił agentów ABW. Obaj ponoć mieli coś planować...
W ostatnich latach ABW wielokrotnie dawała dowody, że działa niczym policja polityczna, działa dla doraźnych potrzeb politycznych i poza prawem obowiązującym w Polsce. Sprawa ewentualnego porwania teściowej Brunona K. wpisuje się niestety w ten sposób działania Agencji. Działania, które, w wyniku decyzji Platformy Obywatelskiej, nie są należycie monitorowane i kontrolowane. To PO złamała wieloletnią zasadę, że kontrolą służb kierują w komisji sejmowej politycy opozycji. Obecna komisja właściwie jest ozdobą. Koledzy kontrolują kolegów...
Sprawa teściowej Brunona K. powinna skupić na sobie całą uwagę mediów, prokuratury oraz sejmowej komisji ds. służb. Scenariusz rodem z filmów przedstawiony powyżej mógł się zdarzyć. Czy się zdarzył? Można jedynie spekulować. I wydaje się, że na takie spekulacje na razie możemy być skazani. Zadawać pytania w tej sprawie trzeba. Jednak wątpliwe, by zajął się nimi ktoś na poważnie...
Zapewne kunktatorstwo znów wygra. Człowiek, państwo, prawo, zasady się nie liczą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149016-tesciowa-brunona-k-zniknela-gdy-k-byl-rozpracowywany-jej-ewentualne-porwanie-przez-sluzby-dopelnialoby-coraz-bardziej-wiarygodnego-scenariusza