Konflikt, jaki w konserwatywnym środowisku rozpętuje Tomasz Sakiewicz przybiera coraz bardziej absurdalne rozmiary. Niestety redaktor naczelny „Gazety Polskiej” znów pozwala sobie na mnóstwo chwytów poniżej pasa, które trudno pozostawić bez komentarza.
Do zasadniczej linii ataku Sakiewicza w wyważony i merytoryczny sposób odniósł się już Michał Karnowski. Przypomniał kilka istotnych faktów, które szef „GaPola” w swojej wojence o telewizję publiczną usilnie pomija. Odsyłam do jego komentarza.
Jednak dziś „partyzant wolnego słowa” (na taką skalę narcyzmu patrzę wręcz z pewnym uznaniem – jest zjawiskowa) w kolejnym tekście, tym razem w druku, manipuluje nie do zniesienia. Należy się zatem kilka dodatkowych wyjaśnień – m.in. ze względu na sposób, w jaki Sakiewicz traktuje swoich byłych podwładnych. To im się po prostu należy.
Już na początku redaktor oznajmia:
Chociaż Rada Mediów w większości składa się z ludzi wysłanych tam przez kierownictwo partii, jest dzisiaj pod potężnym ostrzałem medialnym, który ma wymusić pozostawienie Kurskiego na zawsze.
To oczywista bzdura. Nikt nigdy nie formułował ani nawet nie zamierzał na wieczność obsadzać Jackiem Kurskim fotela prezesa TVP. Nikt tego nie oczekuje. (Można by z przekąsem dodać, że stanowiska „na zawsze” charakteryzowały linię minionego systemu, którego elementem – jako członek jedynej partii – był przez pół dekady przyboczny Sakiewicza Jerzy Targalski, dziś pozwalający sobie na niczym niepoparte sugestie, jakoby nasze środowisko szykowało się do zarabiania na TVP.) Jest natomiast zgodne ze zdrowym rozsądkiem dać szefowi największego medium w Polsce więcej niż kilka miesięcy na naprawienie szkód przez lata wyrządzonych telewizji.
Sakiewicz majaczy też o rzekomym lansowaniu „mediów Karnowskich” „bez żadnego umiaru”, czym dowodzi swego smutnego rozjazdu z rzeczywistością. To nawet zabawne, że naczelny „GP” używa takiego argumentu – ponownie odsyłam do linkowanego wyżej tekstu mojego redakcyjnego kolegi, gdzie już pierwszy akapit zawiera konkretną odpowiedź na ten wyssany z palca zarzut. Rzecz wygląda jeszcze bardziej absurdalnie w kontekście tego fragmentu artykułu Sakiewicza:
Przez miesiące spokojnie patrzyliśmy, jak TVP, mimo wcześniejszych obietnic Jacka Kurskiego, za znaczne pieniądze rozmontowuje zespół telewizji Republika. Po mianowaniu Sufina dotarło do nas, że mają nimi zarządzać osoby jego pokroju. Duże pieniądze i brak zasad – takie wzorce zafundowano tym młodym ludziom, którzy mieli tworzyć trzon nowego dziennikarstwa.
Zasady? Znaczne pieniądze? Obawiam się, że na te słowa otworzyły się noże w niejednej kieszeni byłych pracowników mediów kontrolowanych przez Sakiewicza. Właściwie zarzuca im bowiem zdradę za pokaźne wynagrodzenie. W TVP nie ma wielkich pieniędzy dla pracowników i o ile mi wiadomo – a pozwalam sobie stwierdzić, że mam sporą w tej materii wiedzę – wcale nie były potrzebne żadne wielkie kwoty, by skusić dziennikarzy do zmiany Telewizji Republika na Telewizję Polską. Dla ludzi, którzy zdecydowali się na taki ruch najważniejsze było po pierwsze, że będą mogli pracować w dobrze funkcjonujących i rozwijających się redakcjach, a po drugie – że będą otrzymywali pensje. Nic bowiem bardziej nie frustruje pracownika niż brak należnej wypłaty na koncie w terminie zapisanym w umowie z pracodawcą. Tomasz Sakiewicz może tego uczucia nie znać, ale jego ex-podwładni (a może i obecni?) – owszem.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Konflikt, jaki w konserwatywnym środowisku rozpętuje Tomasz Sakiewicz przybiera coraz bardziej absurdalne rozmiary. Niestety redaktor naczelny „Gazety Polskiej” znów pozwala sobie na mnóstwo chwytów poniżej pasa, które trudno pozostawić bez komentarza.
Do zasadniczej linii ataku Sakiewicza w wyważony i merytoryczny sposób odniósł się już Michał Karnowski. Przypomniał kilka istotnych faktów, które szef „GaPola” w swojej wojence o telewizję publiczną usilnie pomija. Odsyłam do jego komentarza.
Jednak dziś „partyzant wolnego słowa” (na taką skalę narcyzmu patrzę wręcz z pewnym uznaniem – jest zjawiskowa) w kolejnym tekście, tym razem w druku, manipuluje nie do zniesienia. Należy się zatem kilka dodatkowych wyjaśnień – m.in. ze względu na sposób, w jaki Sakiewicz traktuje swoich byłych podwładnych. To im się po prostu należy.
Już na początku redaktor oznajmia:
Chociaż Rada Mediów w większości składa się z ludzi wysłanych tam przez kierownictwo partii, jest dzisiaj pod potężnym ostrzałem medialnym, który ma wymusić pozostawienie Kurskiego na zawsze.
To oczywista bzdura. Nikt nigdy nie formułował ani nawet nie zamierzał na wieczność obsadzać Jackiem Kurskim fotela prezesa TVP. Nikt tego nie oczekuje. (Można by z przekąsem dodać, że stanowiska „na zawsze” charakteryzowały linię minionego systemu, którego elementem – jako członek jedynej partii – był przez pół dekady przyboczny Sakiewicza Jerzy Targalski, dziś pozwalający sobie na niczym niepoparte sugestie, jakoby nasze środowisko szykowało się do zarabiania na TVP.) Jest natomiast zgodne ze zdrowym rozsądkiem dać szefowi największego medium w Polsce więcej niż kilka miesięcy na naprawienie szkód przez lata wyrządzonych telewizji.
Sakiewicz majaczy też o rzekomym lansowaniu „mediów Karnowskich” „bez żadnego umiaru”, czym dowodzi swego smutnego rozjazdu z rzeczywistością. To nawet zabawne, że naczelny „GP” używa takiego argumentu – ponownie odsyłam do linkowanego wyżej tekstu mojego redakcyjnego kolegi, gdzie już pierwszy akapit zawiera konkretną odpowiedź na ten wyssany z palca zarzut. Rzecz wygląda jeszcze bardziej absurdalnie w kontekście tego fragmentu artykułu Sakiewicza:
Przez miesiące spokojnie patrzyliśmy, jak TVP, mimo wcześniejszych obietnic Jacka Kurskiego, za znaczne pieniądze rozmontowuje zespół telewizji Republika. Po mianowaniu Sufina dotarło do nas, że mają nimi zarządzać osoby jego pokroju. Duże pieniądze i brak zasad – takie wzorce zafundowano tym młodym ludziom, którzy mieli tworzyć trzon nowego dziennikarstwa.
Zasady? Znaczne pieniądze? Obawiam się, że na te słowa otworzyły się noże w niejednej kieszeni byłych pracowników mediów kontrolowanych przez Sakiewicza. Właściwie zarzuca im bowiem zdradę za pokaźne wynagrodzenie. W TVP nie ma wielkich pieniędzy dla pracowników i o ile mi wiadomo – a pozwalam sobie stwierdzić, że mam sporą w tej materii wiedzę – wcale nie były potrzebne żadne wielkie kwoty, by skusić dziennikarzy do zmiany Telewizji Republika na Telewizję Polską. Dla ludzi, którzy zdecydowali się na taki ruch najważniejsze było po pierwsze, że będą mogli pracować w dobrze funkcjonujących i rozwijających się redakcjach, a po drugie – że będą otrzymywali pensje. Nic bowiem bardziej nie frustruje pracownika niż brak należnej wypłaty na koncie w terminie zapisanym w umowie z pracodawcą. Tomasz Sakiewicz może tego uczucia nie znać, ale jego ex-podwładni (a może i obecni?) – owszem.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/304007-brzydka-gra-tomasza-sakiewicza-warto-stanac-przed-lustrem-i-odpowiedziec-sobie-na-zasadnicze-pytania