Chyba nikt nie ma już wątpliwości, że artykuł opublikowany w ostatnim numerze „Newsweeka”, w którym autorka obraża Polaków wypoczywających nad Bałtykiem był celowym upokorzeniem rodzin z dziećmi i pokazaniem, że to przecież ten prostacki elektorat PiS. Socjolog Przemysław Sadura ujawnia swoją rozmowę z dziennikarką tygodnika. Jak twierdzi, trwała 45 minut, ale żadne zdanie z niej nie znalazło się w tekście. Dlaczego? Bo socjolog ani razu nie odpowiedział „dobrze” czyli zapewne nie nazwał Polaków chamami i pijakami.
Przypomnijmy. Tygodnik Tomasza Lisa w artykule „Najazd Hunów” opisuje Polaków nad Bałtykiem. Piją, klną, śmiecą. Tatusiowie z wygoloną głową w koszulce z napisem „Wołyń. Pamiętamy” opróżniają już od godz. 7 piwa na plaży, do południa mają już 10 puszek za sobą, oczywiście wszystko rozgrywa się na oczach dzieci. Matki wrzucają pampersy do morza, ludzie załatwiają się na wydmach, a rodziny okradają pensjonaty z ręczników i łyżeczek. Mało tego, znikają też zabawki dla dzieci, a właścicielka pensjonatu musi wymienić tapicerki w łóżkach, bo są zarzygane. Takich przykładów w artykule można by wymieniać więcej.
Pierwsza na artykuł obruszyła się nawet Aleksandra Jakubowska
Takiego wiadra gnoju pogardy, jakie dzisiaj wylał na Polaków Newsweek, nie da się nawet skomentować. Konstancińska „arystokracja”…
– napisała na Twitterze Aleksandra Jakubowska czym zdenerwowała Tomasza Lisa, redaktora naczelnego „Newsweeka” i doszło do publicznej pyskówki między nimi na Twitterze.
Tym razem głos zabrał socjolog Przemysław Sadura. Na swoim Facebooku zdradza kulisy rozmowy z autorką artykułu. Żadna jego wypowiedź nie znalazła się w materiale. Ale nie w tym rzecz, bo to się zdarza. Problem w tym, że nic się nie znalazło, bo odpowiedzi socjologa nie pasowały do wcześniej postawionej tezy.
Oto co pisze Sadura:
„O historii pewnej histerii. Tydzień temu dzwoni dziennikarka. - Panie Doktorze widać efekt 500+. Nad Bałtyk przyjechało o 1 mln Polaków więcej niż rok temu. Wielu pierwszy raz w życiu. Nie potrafią się zachować… - Wzrost popularności Bałtyku to trend zauważalny od kilku lat. Raczej efekt histerii związanej z „zagrożeniem terrorystycznym”, nakręcanej przez media, niż programem 500+ Ja to widziałam: całe wydmy, za przeproszeniem, zasrane… (Ja spokojnie. Nie pytam „A co Pani robiła na wydmie?” tylko wyjaśniam) - To efekt rabunkowej polityki miast, które chcą zarobić na morzu nie tworząc infrastruktury. Zarządzanie plażami, parkingami oddaje się firmom, które myślą kategoriami krótkoterminowego zysku. Nie zadbano o kanalizację, a nawet o przenośne toalety… - Widziałam tłumy ostrzyżonych na krótko ludzi w koszulkach „Wołyń Pamiętamy” i „Żołnierze wyklęci”. Znany antropolog codzienności powiedział, że być może przyjechali aby zamanifestować polskość Bałtyku! - Nie sądzę aby byli aż tak zaangażowani. Pewnie przyjechali pogrzać się w słońcu i napić się piwa nad morzem… I tak „rozmawiamy” przez 45 minut. Chyba ani razu nie udało się odpowiedzieć „dobrze”, bo w poniedziałek dostaję informację, że wiele wątków (w tym wszystkie poruszane przeze mnie) nie zmieściło się w tekście. -Może zrobimy z tego wywiad na stronę internetową tygodnika? – pyta dziennikarka. - Proszę bardzo –mówię. I na tym historia się kończy (ale histeria dopiero zaczyna).”
Jak zwykle zupełnie nieprzejęty krytyką Tomasz Lis odpowiada:
To dopiero skandal. Nie wszystkie wypowiedzi doktora znalazły się w tekście.
– pisze.
Panie redaktorze naczelny, żadna się nie znalazła. Tak tylko dla pana Informacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/303532-kolejna-odslona-najazdu-hunow-socjolog-demaskuje-manipulacje-dziennikarki-newsweeka