Do walki o niemiecką strefę wpływów w mediach w Polsce włączyli się Reporterzy bez Granic? Owszem, ale ci z... oddziału berlińskiego

dw.com
dw.com

Niemcy wytaczają coraz cięższe działa przeciwko działaniom nowego polskiego rządu, który planuje rozbić niemiecki monopol medialny. Do tej pory robili to dziennikarze i publicyści prywatnych mediów. Do akcji przystąpiła właśnie federalna rozgłośnia radiowo-telewizyjna – „Deutsche Welle” i z przytupem… zmanipulowała informację.

Na swojej stronie internetowej „DW” cytuje przedstawiciela organizatorów Reporterzy Bez Granic.

Jeszcze przed Bożym Narodzeniem narodowo-konserwatywny rząd PiS chce absolutną większością przegłosować projekt ustawy medialnej, którego celem są m.in. zmiany strukturalne i personalne w publicznym radiu, telewizji oraz Polskiej Agencji Prasowej, jak również zmiana ich nazwy na media narodowe

Niezorientowanemu w strukturze polskich mediów publicznych czytelnikowi może się wydawać po lekturze tego fragmentu, że będzie miał miejsce jakiś zamach, który na dodatek jest czymś wyjątkowym. Bo o tym, że osiem lat temu władze tych wymienionych podmiotów zostały wymienione przez Platformę Obywatelską i PSL, niemieckie media oczywiście milczały. Podobnie jak milczały, gdy rzecznik rządu Donalda Tuska rozmawiał „pod śmietnikiem” z szefem dużego wydawnictwa, co skończyło się wyrzuceniem z pracy kilku dziennikarzy. Wtedy wszystko było in Ordnung.

Dziś jako przykład „skrzywdzonych dziennikarzy” „reporter bez granic” podał Karolinę Lewicką, skrajnie nierzetelną dziennikarkę mediów publicznych i… Tomasza Lisa, redaktora naczelnego pisma, którego współwłaścicielem jest potentat medialny na polskim rynku - Axel Springer.

Dopiero w głębi tekstu w „Deutsche Welle” dowiadujemy się, że tym przedstawicielem Reporterów bez Granic jest rzecznik tej organizacji, ale… oddziału berlińskiego – Niemiec Christoph Dreyer.

Jako patriota ma prawo on oczywiście obawiać się, że niemieckie koncerny medialne, które zdominowały – zwłaszcza na polskiej prowincji – polski rynek medialny, mogą zostać zmuszone do rezygnacji z monopolu. Jednak jako wieloletni dziennikarz powinien orientować się, że wszelki monopol jest zjawiskiem złym. W jego kraju zdominowanie pokaźnego segmentu mediów przez firmy zagraniczne, tak jak stało się to nad Wisłą, byłyby niedopuszczalne. Dreyer jednak inaczej widzi to w Polsce i mówi, że 

do tej pory brakuje konkretnych argumentów, które by udowadniały rażący wpływ udziałowców koncernów medialnych na treści merytoryczne tych mediów.

I konkluduje:

Mamy wolny rynek i to się wiąże z ekspansją kapitału zagranicę.

Tekst w „Deutsche Welle” wyraźnie pokazuje jak ciężka walka czeka tych, którzy będą chcieli wyhamować niemiecką ekspansję medialną. Widać bardzo wyraźniej, że Niemcy zaprzęgają do obrony swych interesów nawet organizacje, które powinny stać na straży zdrowych stosunków medialnych niezależnie od tego, jakiego kraju dotyczą. W końcu mają w nazwie „bez granic”. Jednak nasi sąsiedzi pokazują, że im nie jest wszystko jedno.

STAN NIEMIECKIEGO MEDIALNEGO POSIADANIAPOLSCE.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.