Media mainstreamowe narzekają na "złe traktowanie" przez kancelarię nowego prezydenta. A czy nie zapracowały na to przez ostatnie osiem lat?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
prezydent.pl
prezydent.pl

Media mainstreamowe podniosły larum, bo „kancelaria prezydenta nie chce dać im akredytacji” na podróż do Berlina.

Wśród pokrzywdzonych mediów znalazł się organ Michnika oraz podobno TVN24.

Prezydent stracił okazję, by mnie do siebie przekonać

— załkał red. Jacek Pawlicki z „Newsweeka” na łamach swego tygodnika.

Szefowa Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta próbowała tłumaczyć, że nie chodzi o akredytacje, lecz o miejsca w samolocie. Ich zawsze jest mniej niż liczba chętnych. Nie pomogło.

Jest rada dla redakcji „Newsweeka”. Weźcie akredytację, a przelot do Berlina załatwcie sobie poprzez waszą niemiecką centralę. Jeśli kameraden z Axel Springer wam nie pomogą, to kto?

Twitterowe indywiduum – Waldemar Kuczyński „dowcipnie” próbował wystraszyć znajomych dziennikarzy, aby nie pchali się do prezydenckiego samolotu:

Koledzy redaktorzy nie zabiegajcie o wstęp do tego samolotu! Bo a nuż będzie mgła i potrzeba bycia na czas. To loty superniebezpieczne.

CZYTAJ WIĘCEJ: Gdzie są granice tej nienawiści? Kuczyński apeluje, by dziennikarze nie lecieli z prezydentem do Berlina: „A nuż będzie mgła i potrzeba dotarcia na czas…”

Prawda, że fajny ten dziadzio Waldemar?

Jednak wszystko na próżno. Koledzy Kuczyńskiego nadal pchają się do samolotu.

Warto w tej sytuacji odświeżyć parę spraw, które działy się podczas ostatnich ośmiu lat, gdy niepodzielnie rządziła koalicja PO-PSL, a ostatnie pięć lat panował prezydent Bronisław Komorowski. Opinia publiczna może tego nie wiedzieć, bo te rzeczy działy się „zaocznie”, poza kamerami.

Na konferencjach prasowych Donalda Tuska do głosu dopuszczane były tylko „zaprzyjaźnione” stacje telewizyjne. Gdy wreszcie udało się dojść do mikrofonu jakiemuś dziennikarzowi nielubianej przez PO redakcji, dziennikarze mainstreamowi syczeli, mlaskali i na wszelkie inne sposoby starali się pokazać, „kto tu rządzi”.

Fajne” to były konferencje. Dziennikareczki szczebiotały z byłym premierem, który uwielbiał spoufalać się z tym swoim zaprzyjaźnionym stadkiem. Dzięki temu nie musiał się męczyć i zabierać głosu w poważnych sprawach.

Ale były też poważne kwestie, w których można było wyczuć ingerencję różnych ponurych postaci. Oto na przesłuchanie Bronisława Komorowskiego jako świadka na procesie Wojciecha Sumlińskiego wszystkie główne stacje telewizyjne dostały akredytacje i pozwolenia na utrwalanie rozprawy, po czym… wyłączyły kamery. Andrzej Morozowski z TVN24 tłumaczył potem, że:

To było tak nudne, że nasi widzowie tego nie wytrzymywali!

CZYTAJ WIĘCEJ: Cymes! Morozowski tłumaczy, dlaczego TVN nie pokazał przesłuchania Komorowskie

No więc teraz – parafrazując słynny cytat z telewizji: drodzy koledzy dziennikarze mediów mainstreamowych: pocałujcie, eeee…, postawcie swoje kamery, mikrofony i dyktafony, tam gdzie waszym widzom, słuchaczom i czytelnikom nie będzie nudno. Przez osiem lat tak ich wychowaliście, że bez problemu zajmiecie ich jakąś „matką małej Madzi” lub tańcem kogoś tam na lodzie.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych