Juliusz Braun z Superwiktorem! Agata Ławniczak: „Facet, który rozkłada telewizję publiczną otrzymuje nagrodę”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. prezydent.pl
Fot. prezydent.pl

Podczas gali wręczenia telewizyjnych Wiktorów na Zamku Królewskim w Warszawie, Superwiktora – nagrodę specjalną za całokształt działalności – otrzymał prezes TVP Juliusz Braun. Jako pierwszy, jeszcze przed galą, informował o tym portal wPolityce.pl.

Do uhonorowania szefa publicznej telewizji doszło w sytuacji, gdy od wielu miesięcy toczy się bulwersująca sprawa związana z przekazaniem przez TVP zewnętrznej firmie, zupełnie jakby nie chodziło o ludzi, kilkuset pracowników telewizji publicznej, z czego połowę stanowią dziennikarze.

Rozmawiamy na ten temat z Agatą Ławniczak - publicystką, dziennikarką telewizyjną i radiową, reżyserem filmów dokumentalnych, a także członek Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Twórczych i Technicznych Mediów Polskich „Wizja”.

wPolityce.pl: W lipcu 2014 r. ukazało się oficjalne oświadczenie rzecznika TVP Jacka Rakowieckiego o przeniesieniu 411 pracowników do firmy Leasing Team, co opatrzono modnym określeniem „outsourcing”. Na czym w rzeczywistości polega ta operacja?

Agata Ławniczak: Pierwszy aspekt to rzecz, o której najmniej się mówi, a moim zdaniem, ona jest istotą całej sprawy. Dokonuje się rozbiór jednego z filarów demokracji, jakim są niezależne media. Jeżeli wyprowadza się prawie wszystkich dziennikarzy telewizji publicznej do agencji pośrednictwa pracy tymczasowej, jeżeli mówi się, że dziennikarstwo jest usługą, bo tak to jest sformułowane we wszystkich dokumentach związanych z tym „outsourcingiem”, to poprzez ten proces została zakwestionowana niezależność mediów. Zakwestionowano tym samym istotę medium publicznego, jakim winna być TVP. Na oczach publiczności - ale także władz, które w sposób bezpośredni lub pośredni odpowiadają za ład medialny w Polsce – dokonuje się niezwykle groźny proces. Dochodzi bowiem do sprzeniewierzenia idei dziennikarstwa. Dostrzega to, także Helsińska Fundacja Praw Człowieka zapowiadając udzielenia nam wsparcia w naszych działaniach procesowych.

O co chodzi władzom TVP? Czy stosują wybieg prawny, żeby de facto zwolnić z pracy kilkaset osób, bez konsekwencji płynących z procedury zwolnień grupowych?

Zarząd i władze telewizji w sposób oszukańczy zastosowały jedne z artykułów Kodeksu Pracy. Twierdzimy, że przejęcie pracowników przez firmę zewnętrzną jest pozorne, oparte na fałszywych przesłankach i dokonało się z obejściem prawa. Telewizja na pewno pozbyła się tym sposobem kłopotu ze zwalnianiem pracowników. Tylko pytanie skąd tak dziwne kryterium „outsourcingu”?! Wyprowadza się z TVP dziennikarzy i właściwie cały zespół montażystów, bez których telewizja nie jest w stanie stworzyć programu. Czyli wyprowadza się pracowników, którzy są gwarantem operacyjnej działalności zakładu pracy! To musi budzić wątpliwość. W moim przekonaniu, w grę wchodzi interes biznesowy, którego rzeczywistego celu nie jesteśmy w stanie do końca przejrzeć, bo dysponujemy na razie niepełną umową między Telewizją Polską a Leasing Team. W związku z tym nie znamy wszystkich zapisów i wzajemnych relacji grup polityczno- biznesowych, które spowodowały przeniesienie pracowników TVP do Agencji pośrednictwa pracy tymczasowej. Leasing Team zarabia na tym procederze 165 mln złotych w ciągu jednego roku, bo taka jest wartość umowy! Leasing Team, które zmusza też przeniesionych pracowników do założenia firm jednoosobowych i w ten sposób „świadczyli usługi” dla telewizji publicznej, a za każdego tak ” przekwalifikowanego” pracownika prawdopodobnie otrzymuje również dotację. Bo liczy sobie jako proces przekwalifikowania to, że zmusił dziennikarza czy montażystę do założenia firmy jednoosobowej, co – jak wiemy – z żadnym przekwalifikowaniem nie ma nic wspólnego. Ci ludzie nadal będą robili to, co robili do tej pory.

Mówi pani o dealu ekonomicznym, a jednocześnie o zamachu na wolność słowa…

Bo jedno z drugim nie stoi w sprzeczności tylko znakomicie się uzupełnia. Juliusz Braun, prezes TVP otrzymał Superwiktora. W czerwcu minionego roku ten sam Juliusz Braun otrzymał wysokie odznaczenie - Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski – od prezydenta Bronisława Komorowskiego. A więc facet, który rozkłada telewizję publiczną otrzymuje nagrodę od prezydenta za wielki wkład w demokratyzację mediów. Żyjemy w jakiejś schizofrenii pojęciowej!

W jaki sposób wyselekcjonowano grupę 411 pracowników TVP, których postanowiono „wylizingować”?

To następny interesujący wątek. Przeniesiono do Leasing Team np. całą „Panoramę”, a „Wiadomości” nie ruszono. Wyłączono też z tego procesu przenoszenia TVP Historia, TVP Kultura i Telewizję Polonia. Nie wiadomo na jakich zasadach to wyłączenie się odbyło. Przed przeniesieniem pracowników dano im w ubiegłym roku pozorną możliwość ubiegania się o pozostanie w telewizji. Nazywało się to „ewaluacją” pracowników. Była ona oparta na zupełnie idiotycznych testach, nie badających w istocie rzeczy ani kompetencji, ani kwalifikacji ani umiejętności. Był w tym element testu psychologicznego, który został zakwestionowany przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne, jako nierzetelny i nie dający żadnej miary zobiektywizowanej o badanych. Co więcej, była to forma aplikacji na nieistniejące w TVP stanowisko - na koordynatora programowego i koordynatora realizacyjnego. Tak nazywających się kilkudziesięciu dziennikarzy pozostało w telewizji.

Dlaczego padło na „Panoramę”. Czy była to redakcja bardziej niezależna niż „Wiadomości”?

Nie. Może wybrano „Panoramę” jako mniej oglądany serwis informacyjny? Nie potrafię w sposób racjonalny tego zrekonstruować. Za procederem , że jednych się wyjmuje, a innych się zostawia nie stoi żadne opracowanie o restrukturyzacji, czy analiza kosztowa. Zachodzi więc dyskryminacja w sposobie traktowania pracowników. Jak jest przyczyna tej dyskryminacji? To jedynie Superwiktor wie!

Niedawno został złożony pozew przeciwko zarządowi TVP przez związek „Wizja”…

Związek „Wizja” tylko reprezentuje pracowników. To oni są powodami, a związek reprezentuje ich przed sądem. Pozew został złożony w połowie lutego. Złożylibyśmy go wcześniej, ale różne niespodziewane przeszkody stawała na drodze sądowej. W tej chwili jesteśmy  na takim etapie, że sąd cywilny, do którego złożyliśmy pozew uznał się za właściwy do rozpatrzenia naszego pozwu. Niestety sąd zasądził nam jednak opłatę najwyższą z możliwych, czyli 100 tys. zł, która jest pochodną wartości przedmiotu wynoszącej 165 mln zł. Uważamy, że jest to niegodziwe, bo to ogranicza nam dostęp do sądu, zmuszając do żebraniny społecznej. Sąd błędnie uznał, że pracownicy są w stanie pokryć takie koszty. Składamy od tego zażalenie, w czym m.in. wspiera nas Fundacja Helsińska, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i inne związki zawodowe – FZZ i Solidarność.

Czy chodzi o przywrócenie etatów dla dziennikarzy, czy o coś więcej?

To jest coś zdecydowanie więcej. Zdecydowaliśmy się na proces, który nie jest walką tylko o miejsca pracy pojedynczych osób, które zostały tej pracy pozbawione. Walczymy o zasadę. To jest proces, w którym będzie musiał się potwierdzić ustawowo zapisany status zawodowo-prawny dziennikarza. To proces, mimo że koledzy z różnych komercyjnych mediów nawet się nie zająkną na temat sytuacji w TVP, w gruncie rzeczy w obronie także ich przyszłości zawodowej. Chodzi o to, że dziennikarz nie jest i nie wolno mu być usługodawcą. To nie fryzjer, ani krawcowa, ani zbieracz szyszek, tylko ktoś kto w istotę zawodu ma wpisaną bardzo szczególną rolę i dlatego też jego miejsce w przestrzeni prawnej jest szczególne. Za to szczególne miejsce ma określone obowiązki, których nie wolno mu relatywizować i których nie wolno mu unikać.

Kiedy może dojść do procesu?

Liczymy na to, że najdalej w ciągu miesiąca.

Ta sprawa dotyczy panią nie tylko jako osobę reprezentującą związek zawodowy, ale personalnie jako dziennikarza. W jaki sposób została pani potraktowana?

Któregoś dnia na moje konto przyszły pieniądze nie z TVP, ale z Leasing Team. Z dnia na dzień przestałam być pracownikiem telewizji publicznej. Jestem dziennikarką, która pracowała aktywnie od 1979 r. najpierw w radiu publicznym, a potem w telewizji publicznej, autorką filmów dokumentalnych, filmów o sztuce, masy programów społeczno-publicystycznych. Pełniłam także funkcje dyrektorskie i kierownicze w TVP. I nagle okazało się, że jestem w agencji pośrednictwa pracy tymczasowej. Proszę sobie wyobrazić prostą rzecz. Dzwoni pan do kogoś i może się pan przedstawić jako dziennikarz. A ja nie mogę…

Ktoś może powiedzieć: a co to za różnica, najważniejsze, że pieniądze na konto wpływają…

Jest to fundamentalna różnica, bo ja formalnie przestałam być dziennikarzem. Ktoś odgórnie zdecydował, w sposób bezprawny, o moim zawodzie. Bo dziennikarzem jest ten, kto pracuje z upoważnienia i na rzecz redakcji. A ja pracuję na rzecz jakiejś agencji pośrednictwa pracy tymczasowej. Dzwonię to kogoś i co mogę powiedzieć? „Dzień dobry. Agata Ławniczak – Leasing Team”? Kto ma obowiązek udzielania informacji osobie z jakiejś agencji? Nikt nie ma takiego obowiązku. Ktoś może mieć dobrą wolę, ale już żadnego tematu o wymiarze społecznym, politycznym czy interwencyjnym nie mogą już zrobić. I może właśnie o to chodzi, abyśmy przestali się interesować rzeczywistymi problemami Polski i jej mieszkańców?

Czy uprzedzono panią w TVP, że zostanie pani „wylizingowana”?

Biegła jakaś procedura, związek protestował, pisaliśmy różne pisma, analizy itd., itd. Potem był ten proces tzw. ewaluacji, któremu się nie poddałam. Uważałam, że jest rzeczą nie tylko niegodziwą, ale wręcz obraźliwą i godzącą w moje dobra osobiste, żeby oceniała moją działalność zawodową osoba, która pojęcia nie ma o telewizji. W dodatku według kryteriów, które są absolutnie niejasne. Musiałabym przekreślić cały swój dorobek dziennikarski, żeby brać udział w ocenie pracowniczej, której celem ma być zajęcie nieistniejącego w strukturze telewizyjnej stanowiska. Nie mogę sygnować, ani w jakikolwiek sposób uprawdopodabniać zgodność z prawem działań tego typu. Dlatego napisałam stosowne oświadczenie i nie wzięłam udziału w tym teście. Konsekwencją było przeniesienie do Leasing Team. Mogłam też „dobrowolne” odejść, ale byłoby to zgodą na postępowanie władz TVP. A ja, jako obywatelka i wieloletni dziennikarz nie zgadzam się na niszczenie dobra wspólnego i wartości, których synonimem powinna być Telewizja Polska. W tej chwili ona stała się zaprzeczeniem wartości i dlatego trzeba trwać na barykadzie do „utraty tchu”.

Pojawiły się informacje, że w Leasing Team rozpoczynają się zwolnienia. Czy to domknięcie całej operacji?

Jestem wiceprzewodniczącą „Wizji” w Leasing Team, a jednocześnie członkiem Zarządu Głównego związku. Z tego tytułu brałam udział w negocjacjach dotyczących zamiaru przeprowadzenia zwolnień grupowych przez Leasing Team. Odbyło się w tej sprawie spotkanie konsultacyjne, a rozpoczniemy negocjacje. Oprotestowaliśmy badania pracowników, które miały dokonać się w marcu. Pracowników miały oceniać bliżej nieznane osoby, których kwalifikacje zawodowe były tajemnicą. Między innymi dziennikarze i montażyści mieli być poddani analizie tzw. miękkiego HR-u czyli np. sprawdzianowi jak by sobie poradzili na giełdzie, czy umieją robić trójwymiarowe figury geometryczne. „Warsztatowa” analiza miała polegać natomiast na tym, że dziennikarz, niezależnie od tego czym się zajmował, ma napisać – uwaga! – scenariusz materiału do „Wiadomości”. Scenariusz zakłada reżyserię. Jeżeli mamy serwis „Wiadomości”, który składa się z materiałów realizowanych według scenariusza i z reżyserią, to przecież nie są newsy i informacje! Dla każdego z nas jest to oczywiste! Osoby, które przeprowadzają takie testy nie dość, że pokazują, iż nie mają kompetencji, to jeszcze widać z jakiego wychodzą założenia: dziennikarz ma mówić, pisać i filmować jak władza każe.

W kontekście całej tej historii, jakie odczucia towarzyszą pani, gdy Juliusz Braun dostaje Superwiktora?

Że żyjemy w świecie odwróconych wartości. Że spełnił się huxleyowski „Nowy, wspaniały świat” – wszystko może być prawdą i wszystko zarazem może być nieprawdą. To jest współczesna wieża Babel. Jeśli Super Wiktora i wysokie odznaczenie prezydenckie otrzymuje osoba, która jest odpowiedzialna za demontaż medium publicznego jakim jest telewizja i za destrukcję zawodu dziennikarza, to to jest coś strasznego. Skandal to za mało powiedziane. Coś najgorszego, co się mogło wydarzyć. Sytuacja w TVP przypomina dokładnie to, co stało się podczas w stanie wojennym – mamy powtórkę weryfikacji dziennikarzy. I dzieje się to w rzeczywistości, którą politycy nazywają demokracją.

CZYTAJ TEŻ: Juliusz Braun chce być prezesem TVP przez następne 4 lata. Odda w „leasing” kolejnych dziennikarzy?

Rozmawiał Jerzy Kubrak


Prawda o mediach w bestsellerowej książce:„Resortowe dzieci. Media (tom 1)”.

Pozycja dostępna wSklepiku.pl. Polecamy!

Informujemy również, że w naszym internetowym sklepie trwają zapisy na pierwszy nakład książki „Resortowe dzieci. Służby”. Zainteresowanych zapraszamy TUTAJ!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych