Ministerstwa szastają naszą forsą w usłużnych mediach, ale wcale nie chcą się tym chwalić. Kuriozalne odpowiedzi resortów

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

Od dawna już nie jest tak, że media są IV władzą. Kto ma media, ten ma władzę, zatem środki masowego przekazu przesunęły się w hierarchii ważności być może nawet na sam szczyt piramidy.

Raport przygotowany przez posłów Adama Kwiatkowskiego i Jana Dziedziczaka z PiS jest w pewnym sensie szokujący. Tylko w pewnym sensie, bo pokazuje dobitnie to, co i tak dobrze wiemy. Że państwowa kasa szerokim strumieniem płynie tylko do niektórych mediów. Te odwzajemniają się rządzącym dobrym słowem, a niektóre wręcz nachalną propagandą.

Oczywiście najbardziej „atrakcyjne” w raporcie są zestawienia finansowe. Warto je przejrzeć, przeanalizować i zdziwić się, lub nie, że np. ponad połowa całego toru reklamowego jakie miały do wydania ministerstwa i KPRM w dziennikach ogólnopolskich w 2013 roku trafiło do Gazety Wyborczej.

CZYTAJ: SZOKUJĄCE DANE! Jak rząd PO-PSL tuczy usłużne media. ZOBACZ PEŁNY RAPORT zespołu parlamentarnego

Kwiatkowski i Dziedziczak z pozoru nie zrobili nic wyjątkowego, zestawili tylko oficjalne odpowiedzi, które uzyskali na swoje poselskie zapytania w poszczególnych ministerstwach i kancelarii premiera. Pytania były proste: ile pieniędzy (publicznych) wydają poszczególne ministerstwa na reklamy i ogłoszenia w mediach? Ile egzemplarzy danego pisma jest prenumerowanych i ile to kosztuje? Proste pytanie sprawiły jednak ministerstwom nie lada kłopot.

Najbardziej kuriozalny wydaje się przypadek MEN. Mimo czterokrotnego zapytania resort nie odpowiedział wyczerpująco na proste przecież pytania. To zastanawiające, bo właśnie ministerstwo kierowane przez Joannę Kluzik - Rostkowską wydało w 2013 roku najwięcej naszych pieniędzy w mediach. (5 473 601 zł).

Dowiedzieliśmy się za to (po czwartym zapytaniu), że MEN kupuje czas antenowy przy pomocy domu mediowego, zapewne nie za darmo.

Brak przejrzystości budzi niestety obawy, że z naszymi pieniędzmi ktoś coś kombinuje. Proszę spojrzeć na odpowiedź, jaką posłowie z zespołu parlamentarnego ds. obrony wolności słowa otrzymali z Ministerstwa Gospodarki, które na reklamy w mediach wydało w porównaniu z MEN niewiele, bo nieco ponad 350 tys. zł. Niestety, prawie połowa tej kwoty wyszczególniona jest w rubryce „inne”. Jak to możliwe, że tak znaczna część wydatku nie jest dokładnie opisana?

Z kolei z pisma od ministra środowiska wynika, że emisja w TVP, TVN i Polsacie dwóch 30-sekundowych i dwóch 15-sekundowych spotów promocyjnych dotyczących odnawialnych źródeł energii kosztowała ponad 3,5 mln złotych. Ponad 3 mln złotych wydano także na dwa 30-sekundowe spoty w „dużych” kanałach i kanałach tematycznych. Tym razem resort walczył o „racjonalne wykorzystanie zasobów w gospodarstwach domowych”. Droga ta walka…

Odpowiedź Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego to chyba żart. Urzędnicy pytani o wydatki w 2013 roku, przysłali pismo z danymi z lat 2008 - 2012. To samo, które dostarczyli posłom rok temu. Nawet daty nie zmieniono.

Sposób myślenia rządu, który „nagradza” swoje media dobrze widać w odpowiedzi, które nadeszło z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Tu nie ważne jest, w jakich mediach zlecamy reklamy, ważne kto jest ich właścicielem.

Pół żartem można jeszcze dodać, że spore problemy posłowie mieli z wydobyciem danych z… Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.

I można by to oczywiście skwitować wyświechtanym już sloganem o „państwie istniejącym teoretycznie”, albo zarechotać kwitując to wszystko stwierdzeniem „ch…, d… i kamieni kupa”, gdyby nie chodziło o publiczne, czyli nasze pieniądze. Ponad 25 milionów złotych.

CZYTAJ TAKŻE: Rząd PO-PSL tuczy „swoje” media

„Mamy do czynienia z głęboką patologią, z typowym układem sitwy”. Poseł Kwiatkowski o finansowaniu mediów z publicznych pieniędzy. NASZ WYWIAD

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.