Czym się różni fotka ks. Bonieckiego z Nergalem od brudzia Terlikowskiego z Wojewódzkim?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. TVN/wPolityce.pl
Fot. TVN/wPolityce.pl

Nie wystarczy założyć koszulkę z Jezusem, żeby być świadkiem prawdy. Tomasz Terlikowski postanowił zaistnieć na salonach i posiedzieć na kanapie z Kubą Wojewódzkim jak celebryta z celebrytą. Funkcję katolskiego showmana tak mocno wziął sobie do serca, że przedstawia się już nawet: katocelebryta. Wczorajszy popis w TVNie pokazał jak bolesna to prawda. Nie ma nic bardziej nieprzyjemnego od katolskiego przymilania się salonowi.

CZYTAJ TEŻ: Tomasz Terlikowski vs Kuba Wojewódzki. Atmosfera była sympatyczna

Było sympatycznie, zabawowo i przyjemnie. Panowie prawili sobie komplementy, a Terlikowski zamroczony pochlebstwami Wojewódzkiego sam zaproponował przejście na „ty” i usłużnie spełniał polecenia gospodarza programu. Aby udowodnić swoje chrześcijańskie nastawienie do bliźnich, podarował „Kubie” nawet 60 zł, gdy ten poprosił go o jałmużnę. Zabawny gest? Równie zabawny jak wszystkie pozostałe. Publicysta postanowił potraktować spotkanie jako misję ewangelizacyjną, nie czując zupełnie jak marny z niego kaznodzieja, gdy przebija się z prawdami wiary przez kpiny prowadzącego. Podkreślał co rusz jak wielkim jest grzesznikiem, jak bardzo kocha swoją żoną i jak Pana Boga. Pięknie i Ewangelicznie. Tyle że równie sztucznie jak w pluszowym żłóbku wystawionym na Boże Narodzenie przez Tygodnik Powszechny.

Czego można się było spodziewać po spotkaniu prawicowego publicysty z Kubą Wojewódzkim? Wielu pewnie oczekiwało prawdy i głębi. Była nadzieja na sensowną rozmowę o kłamstwach i manipulacjach, na rzeczową wymianę argumentów. Nic z tych rzeczy. Żadnej głębi, żadnej wymiany refleksji, żadnych trudnych pytań. A wypadało chociaż zagadnąć o flagę włożoną do psiej kupy, gdy siada się przy stole, na którym miało to miejsce. Tym bardziej, że rozmawia się z kimś, kto manifestuje w ten sposób swój „patriotyzm”. Tomasz Terlikowski, który tak zawzięcie walczy z nieprawością wśród księży i z samodzielnością intelektualną prawicowych dziennikarzy działających poza jego kluczem, pozwolił z siebie zrobić pluszowego misia, który po wciśnięciu guzika recytuje nauczanie o Bożej miłości. Choć świadectwo katolika to rzecz ważna, w kontekście przymilania się do salonowych tuzów i w atmosferze „zapachu kościoła” rozpylonego z flakonika, który przyniosła Agnieszka Szulim, wyglądało wyjątkowo żenująco.

Powitanie z panią Szulim, równie sympatyczne, otwiera jeszcze jeden kontekst. Tomasz Terlikowski przypomniał, że występowali już w jednym programie na antenie TTV. Nie dodał tylko, że i wtedy łasił się do salonu, wspierając antyklerykalny lincz medialny wymierzony w salezjanina ks. Marcina z Lubina. Publicysta nie zadał sobie wówczas trudu, by zapoznać się ze sprawą, zanim rzucił publiczne oskarżenie, tworząc jeden front z wrogami Kościoła. Po kilku miesiącach przeprosił samych zainteresowanych - księdza, jego uczniów i ich rodziców, ale opinia publiczna do dziś nie usłyszała, że rzucone przez niego oskarżenie było kłamliwe i dziennikarsko nierzetelne. Nie pierwszy raz zresztą…

CZYTAJ TEŻ: Terlikowski o wizycie u Wojewódzkiego: „Warto rozmawiać. Z każdym”

Publicysta Frondy krytykował swego czasu ks. Bonieckiego za fotografowanie się z Nergalem i oswajanie satanizmu. Mówił, że taka postawa kapłana jest bulwersująca. Pena zgoda! Równie bulwersująca jest postawa dziennikarza, który zamiast dążyć do prawdy, służyć jej, pokazywać ją światu, lansuje swoją celebryckość, nawet w wydaniu kato. Zdobywanie salonowych przyczółków za cenę misiowatej nieszkodliwości, rozczarowuje. Nie tego oczekuje się od mężczyzny, którego misją, także zawodową, jest rycerska obrona prawdy. Zwłaszcza w tak trudnym czasie społeczno-medialnego zamieszania. Szkoda…

Program do obejrzenia na stronach TVN


Polecamy wSklepiku.pl książkę naszej publicystki Marzeny Nykiel „Pułapka Gender. Karły kontra orły, czyli wojna cywilizacji”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych