Dziękuję Wojciechowi Smarzowskiemu za „Wołyń”. Chwycił mnie za serce i powalił na ziemię. „Wołyń” to coś więcej niż film. Smarzowski przywrócił do życia tych, których zamordowano dwukrotnie. Raz siekierami i drugi raz przemilczeniem.
Zgadzam się z decyzją o przyznaniu Złotego Lwa „Ostatniej Rodzinie”. Pisałem, że to wielkie kino, którego nie byłoby bez wielkich ról. Nie dziwię się, że zostali za nie nagrodzeni Andrzej Seweryn i Aleksandra Konieczna.
Czytaj recenzję „Ostatniej Rodziny
Czytaj recenzję „Jestem mordercą”
Bardzo natomiast żałuję, że Wojciech Smarzowski nie dostał najważniejszych nagród za swój porażający film”. Zgadzam się, że tegoroczny konkurs główny był bardzo silny. „Ostatnia rodzina” jest moim zdaniem arcydziełem i zasługuje na Złote Lwy. „Jestem mordercą” Macieja Pieprzycy to zaś jeden z najlepszych policyjnych dramatów w historii polskiego kina. Pieprzyca dowiódł, że jest twórcą bardzo wszechstronnym i potrafi odnaleźć się w najróżniejszym repertuarze gatunkowym. Nagroda za scenariusz dla jego filmu jest sprawiedliwa.
Niemniej jednak to Smarzowski zrobił film nie tylko ważny historycznie i politycznie. Udała mu się również nie lada sztuka. Pogodził ze sobą krytyków filmowych z każdej strony barykady. Od portalu wPolityce.pl i tygodnik „wSieci”, aż po „Gazetę Wyborczą” - krytycy, w tym piszący te słowa, zachwycali się filmem Smarzowskiego.
Nie oznacza to oczywiście, że przez aklamację krytyków film powinien dostać nagrodę. Głosowałem na niego w kategorii nagroda dziennikarzy. Więcej głosów dostała tylko „Ostatnia rodzina”. Żałuję, że jury pod przewodnictwem Filipa Bajona nie nagrodziła Smarzowskiego nagrodą za reżyserię. Choć Maciej Pieprzyca i Jan P. Matuszyński doskonale zrealizowali swoje filmy, to Smarzowski nakręcił narodową epopeję. Wzruszającą, wstrząsającą i trafiającą do środowisk na co dzień ze sobą walczących. Wielka to umiejętność. Nagroda aktorska dla debiutantki Michaliny Łabacz jest jak najbardziej słuszna. Jej rola w „Wołyniu” jest świeża i wstrząsająco prawdziwa. Niemniej jednak warto zadać sobie pytanie - dlaczego Łabacz tak świetnie wypadła? Odpowiedź jest boleśnie prosta. Bo prowadził ją Smarzowski.
Cieszyć muszą chociaż nagrody za charakteryzację. Oczywiście nagroda za zdjęcia dla Piotra Sobocińskiego jest jak najbardziej zasłużona. W jego obiektywie skąpane w ogniu polskie wsie porażająco komponują się z polską krwią wsiąkającą w ziemi. Co jednak z tego skoro główny architekt tego odważnego i potrzebnego Polsce filmu został zupełnie pominięty?
Adamski z festiwalu w Gdyni: „Wołyń”. Idź i patrz! RECENZJA
Skoro Smarzowski nie dostał przewidywanych przez wielu krytyków Srebrnych Lwów to dlaczego nie przypadła mu choćby nagroda specjalna? „Czerwony Pająk” dostał nagrodę za „odwagę w przekraczaniu granic gatunkowych”. Można było inaczej zinterpretować uzasadnienie i dać nagrodę „Wołyniowi”. Właśnie za odwagę podjętej tematyki! Trudno mi też zrozumieć nagrodę za reżyserię dla Tomasza Wasilewskiego za przeciętne „Zjednoczone stany miłości”. Jeżeli również w tej kategorii Smarzowski nie zachwycił, to nagroda należała się albo Matuszyńskiemu, albo choćby Pieprzycy.
Na marginesie dodam, iż nie rozumiem też nagrody za debiut dla amoralnego „Placu zabaw”. Z sadystycznego filmu pokazującego brutalny mord dziecka z rąk innych dzieci wyszedłem. Nieczęsto zdarza mi się to w kinie. Film Bartosza Kowalskiego jest porównywany do „Funny games” Henekego czy „Słonia” Van Santa. Nic bardziej mylnego. Oba te filmy mówiły coś więcej o przemocy niż robi to Kowalski. Traktowały o przemocy promowanej przez media i wpisywały się w debatę o posiadaniu broni w USA. Kowalski zimno relacjonuje brutalny mord, nie stawiając nawet pytań o jego przyczyny. Przekroczył przy tym granicę pornografii przemocy. Nagrodę za debiut powinien w moim odczuciu dostać świeży i błyskotliwy „Kamper” Łukasza Grzegorka.
Na koniec osobiście chciałbym podziękować Wojciechowi Smarzowskiemu za „Wołyń”. Chwycił mnie za serce i powalił na ziemię. To najlepszy film Smarzowskiego od czasu „Róży”. To jednak coś więcej niż film. Smarzowski przywrócił do życia tych, których zamordowano dwukrotnie. Raz siekierami i drugi raz przemilczeniem.
CZYTAJ TEŻ: Złote Lwy dla „Ostatniej rodziny”. Zwycięzcą Festiwalu Filmowego w Gdyni został obraz Jana P. Matuszyńskiego
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/309552-fatalnie-ze-wolyn-dostal-tak-malo-nagrod-w-gdyni-zaslugiwal-na-jedna-z-glownych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.