Recenzje i reakcje po pokazie specjalnym filmu "Miasto 44" Jana Komasy

fot. mat. prasowe
fot. mat. prasowe

Wczoraj na Stadionie Narodowym odbył się przedpremierowy pokaz specjalny filmu. Kilkanaście tysięcy osób obejrzało najnowsze dzieło Jana Komasy traktujące o Powstaniu Warszawskim. Reakcje? Skrajnie różne.

W bardzo emocjonalny sposób film skomentował na portalu natemat.pl Wojciech Engelking. Krytyk nie pozostawił suchej nitki na fabule:

W gruncie rzeczy chodzi o jedno: brunetka czy blondynka? Z którą się, Stefciu, ogarniesz? Wojna jest na doczepkę. Ale, żeby to był mimo wszystko film o Powstaniu Warszawskim, tej doczepki - śmierci i cierpienia - jest bardzo dużo. Za dużo - i nie chodzi tu tylko o słabsze lub mocniejsze nerwy widza. Chodzi o to, że po przekroczeniu pewnego punktu cierpienie traci swój wydźwięk - i staje się groteskowe. Tak, jak w „Mieście 44”.

— pisze Engelking.

Nastoletni Polacy, do których kierowany jest film Komasy - z pewnością by poszli (do Powstania). Bo wojna i Powstanie jest w nowym obrazie twórcy „Sali samobójców” oswojona: to jedna wielka impreza - albo gra komputerowa. Strzelanie? Jak z Counter-Strike’a: karabin na dole, ofiary u góry.

—dodaje Engelking.

Tadeusz Sobolewski na gazeta.pl nazywa film Komasy „doskonałą imitacją wielkiego kina” i porównuje „Miasto 44” do „Szeregowca Ryana” Stevena Spielberga.

Widz zostaje postawiony w sytuacji bohaterów, poddany terapii szokowej. Oglądając „Szeregowca Ryana” Spielberga, miało się wrażenie, że któraś ze śmigających na ekranie kul trafi w końcu widza. Tu jest niby podobnie. Zasadnicza różnica polega na tym, że w „Mieście 44”, gdzie pozornie tyle się dzieje, dramaturgia jest dość wątła. Można zresztą nie przepadać za Spielbergiem (arcydziełem kina wojennego jest „Cienka czerwona linia” Malicka), ale u niego po odjęciu efektów dramat pozostaje.

— pisze Sobolewski.

Paweł Majewski na rp.pl pisze, że obraz wciąga jak najlepsze produkcje.

Od filmu nie można się oderwać. Wciąż czeka się na kolejne sceny. Bo każda jest jakby osobną historią. Często jedna nie pasuje do drugiej. Wzruszające pożegnanie przy trumnach pierwszych ofiar walk i seks wśród płomieni ze współczesną klubową muzyką w tle, przeplatany sceną przedzierania się przez zalane piwnice oddziału niedobitków z Czerniakowa, sfilmowanych jak żołnierze elitarnej jednostki specjalnej

—pisze Majewski.

Majewski odrzuca oskarżenia niektórych widzów i krytyków, jakoby Komasa zapomniał o sprawach najważniejszych - poświęceniu dla ideałów, patriotyzmie.

Żaden ważny wątek nie jest przemilczany, a nowoczesny patriotyzm tym razem nie oznacza wyparcia się ideałów, które powstańcom przyświecały. Reżyser nie uległ też politycznej poprawności

—stwierdza Majewski.

Na premierę filmu nie pozostał obojętny Twitter. Od rana na portalu społecznościowym można znaleźć dziesiątki wpisów na temat filmu. Oto kilka z nich:

fot. twitter
fot. twitter

fot. twitter
fot. twitter

fot. twitter
fot. twitter

fot. twitter
fot. twitter

Polecamy też recenzję Marcina Wikło MIASTO 44- miłość, krew i śmierć jak w „Matriksie”. Koniec WAJDY

TK

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.