Tomasz Raczek poruszony filmem "Powstanie Warszawskie": "Po wyjściu z kina zamknąłem się w samochodzie i głośno płakałem"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Facebook
Fot. Facebook

Tomasz Raczek jest głęboko poruszony filmem „Powstanie Warszawskie”. Znany krytyk przyznaje, że po wyjściu z kina zamknął się w samochodzie i głośno płakał.

Raczek na swoim blogu określa film jako hybrydę.

Film dokumentalny, który został zrealizowany jak film fabularny. Film kolorowy, który nakręcono jako czarno-biały. Film o powstaniu, w którym prawie nie widać walki. Hybryda. Ale nadszedł czas, gdy hybrydy najlepiej wyrażają potrzeby widzów, odkrywają nieeksploatowane dotąd pokłady emocji i pozwalają przerzucić most między przeszłością, a przyszłością

— zapowiada.

Film obejrzał w jednym z warszawskich kin w niedzielne południe. Był zaskoczony obecnością na sali kinowej przedstawicieli wszystkich pokoleń.

Już nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem w kinie taki przekrój generacyjny. Od seniorów 70+ przez pokolenie średnie, młodych rodziców z 12-14 letnimi dziećmi aż po zbuntowaną młodzież, wystrzyżoną i wystylizowaną według najnowszych reguł

— opowiada.

Jak twierdzi, w filmie nie ma zbyt wiele scen walk, ale można za to zobaczyć codzienność bohaterów Powstania.

Dlatego oglądamy przede wszystkim “życie podwórkowe” powstańców, gdy jedzą, odpoczywają, zbierają siły a potem znoszą rannych i poległych, organizują msze i pogrzeby, piszą listy do bliskich, którzy zostali w domach kilka przecznic dalej, a także… podrywają dziewczyny, sprzeczają się, planują swoje życie po wojnie

— relacjonuje Raczek.

Chwali sposób, w jaki niemym dotąd bohaterom kronik powstańczych zostały podłożone głosy.

Nakręcone przez AK kroniki były bez dźwięku, ale film otrzymał niezwykle sugestywną oprawę dźwiękową

— ocenia.

Raczek, który niezwykle negatywnie ocenił film Roberta Glińskiego „Kamienie na Szaniec”, na „Powstaniu Warszawskim” dał się ponieść emocjom. W ostatnich minutach seansu, gdy widz widzi Warszawę, „jakby została zgwałcona, porzucona i spalona”, czuł, że sam „nasiąka daremnym heroizmem”.

Te ostatnie minuty filmu są straszliwe. Czułem jak nasiąkam daremnym heroizmem: nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy, wszedł we mnie dygot i uniesienie. Popatrzyłem na widzów obok mnie: wszyscy byliśmy oniemiali jak zrujnowana i opuszczona Warszawa

— opisuje Raczek.

Jestem starym wyjadaczem, mało co mnie rusza w kinie i trudno manipulować moimi emocjami. Czasem nawet posądzam sam siebie o cynizm. A jednak tym razem poddałem się. Po wyjściu z kina zamknąłem się w samochodzie, włączyłem na cały regulator muzykę i głośno płakałem

— wyznaje.

Tomasz Raczek twierdzi, że twórcom filmu udało się chwycić widzów za splot słoneczny

i nie puścić dopóki nie pozbyliśmy się resztek cynizmu, dystansu i ironii

— podsumowuje krytyk.

br

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych