W tej historii, choć nieco z boku, jest też św. Józef.
Nie wiem, czy z boku. Może lepiej powiedzieć, że Józef jest w niej doskonałym prototypem chrześcijanina, mężczyzny, który dużo nie gada, ale potrafi słuchać, jest współ-czujący ze swoją małżonką i potrafi podejmować decyzje. W jednym z niemieckich kościołów widziałem kiedyś niewielki witraż, też tak trochę na uboczu, w bocznej nawie. Witraż, na którym Józef przedstawiony jest z nieproporcjonalnie wielkim uchem. I nie była to żadna karykatura. Artysta przedstawił coś, co jest niesłychanie ważne dla tej postaci – Józef słuchał: Boga, Anioła, Maryi. Ale proszę zauważyć, słuchał, ale potem decydował. To on wziął Maryję do siebie pomimo całej dwuznaczności tej sytuacji. To on wybrał się na spis do Betlejem, zabierając Tych Przenajświętszych Dwoje ze sobą. To on „wstał, wziął w nocy (jak ciekawie to Mateusz zauważył: <w nocy>) Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu”.
Jeszcze trochę i okaże się, że tak naprawdę historia o Bożym Narodzeniu mogłaby być dobrymi rekolekcjami dla małżeństw.
Ależ tak właśnie jest! W czasach wielkiego kryzysu rodziny, rosnącej liczby rozwodów i rozbitych małżeństw, Boże Narodzenie w prosty sposób przypomina, czym jest rodzina. Ja czasem podczas rekolekcji adwentowych mówię tak: Boże Narodzenie, to nowy dialog Pana Boga z człowiekiem. A jak to jest z tym dialogiem w naszej rodzinie? Bo jeśli swojej żonie od 100 lat (jej naprawdę może się zdawać, że wiek już minął!) nie powiedziałeś, że wspaniały rosół ugotowała, to jak to jest?! Jeśli już 500 lat nie mówisz jej, że ją kochasz? No, bo głupio! Co, głupio? Tylko w filmach mogą? I jeśli Twój mąż nie zobaczył od lat tego błysku podziwu, który kiedyś tak rozświetlał Twoje oczy, a który tak trudno mężczyźnie znaleźć w tym zimnym świecie, to jak będzie z Wigilią, z Bożym Narodzeniem u Was?
Z drugiej strony jest jakiś genius loci w naszej polskiej Wigilii, w opłatku, w kolędach (jak ja pamiętam wspólne śpiewanie kolęd z Janem Pawłem II na Watykanie!), w rekolekcjach adwentowych, w spowiedziach, w naszych zapracowanych jak nigdzie indziej księżach, w tych powrotach tylu naszych rodaków z zachodu, bo „Święta tak naprawdę można przeżyć tylko tutaj”… Warto pielęgnować tę różnicę, warto „różnić się pięknie”.
Wróćmy jeszcze do groty Bożego Narodzenia. Poza Świętą Rodziną jest tam trochę innych postaci.
Znowu więc musimy powrócić do tego „przewartościowania” papieża Benedykta. Cała historia pasterzy i mędrców, którzy pojawiają się przy żłóbku Jezusa, pokazuje, że nie przychodzą do Niego wielcy, wspaniali władcy czy elity ówczesnego świata. Wręcz przeciwnie – świadkami narodzin Boga są pogardzani pasterze i ci, którzy są autentycznie mędrcami, którzy umieją szukać…. Szukać Boga, szukać prawdy, iść „za najprawdziwszą z wszystkich gwiazd”.
Jezus rodzi się i dorasta w ukryciu, w ciszy. Ten, który jest Zbawcą ludzkości, przez dwadzieścia kilka lat pozostaje niemal anonimowy. Jest jak ziarno, o którym tyle będzie potem mówił, a które wzrasta po cichu i rozrasta się w wielkie drzewo. Nasze Boże Narodzenie, ale i całe chrześcijaństwo tak właśnie trzeba przeżywać. Nie musimy żyć na pokaż, naprawdę piękny jest pokój realizacji powołania, cisza bycia ojcem, matką, codzienna krzątanina przy kuchni, w warsztacie, na polu. Może właśnie przy okazji Świąt uda się to zauważyć, zrzucić z siebie to, czym obrośliśmy, cały ten zgiełk, w którym gubimy to, co najważniejsze.
Jak to zrzucać?
Doskonałe pytanie, na które ciągle wszyscy szukamy odpowiedzi. Izajasz, Jan Chrzciciel, Karol de Foucauld szli na pustynię. Chrześcijanin nie może stać się wyznawcą tej współczesnej religii zakupowo-konsumpcyjnej, dla której jest tylko Święto Zmarłych, a potem już Boże Narodzenie. Zresztą w tej „religii” to już nie jest Boże Narodzenie, to się teraz nazywa „Magia Świąt”. Cała istota Adwentu polega na tym, by umieć choć trochę zatrzymać bieg tego wściekłego świata. Takim zatrzymaniem się powinny być rekolekcje – z łac. recolligere – czyli zebranie się na nowo. Musimy co jakiś czas te ułamki naszego życia zebrać na nowo.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W tej historii, choć nieco z boku, jest też św. Józef.
Nie wiem, czy z boku. Może lepiej powiedzieć, że Józef jest w niej doskonałym prototypem chrześcijanina, mężczyzny, który dużo nie gada, ale potrafi słuchać, jest współ-czujący ze swoją małżonką i potrafi podejmować decyzje. W jednym z niemieckich kościołów widziałem kiedyś niewielki witraż, też tak trochę na uboczu, w bocznej nawie. Witraż, na którym Józef przedstawiony jest z nieproporcjonalnie wielkim uchem. I nie była to żadna karykatura. Artysta przedstawił coś, co jest niesłychanie ważne dla tej postaci – Józef słuchał: Boga, Anioła, Maryi. Ale proszę zauważyć, słuchał, ale potem decydował. To on wziął Maryję do siebie pomimo całej dwuznaczności tej sytuacji. To on wybrał się na spis do Betlejem, zabierając Tych Przenajświętszych Dwoje ze sobą. To on „wstał, wziął w nocy (jak ciekawie to Mateusz zauważył: <w nocy>) Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu”.
Jeszcze trochę i okaże się, że tak naprawdę historia o Bożym Narodzeniu mogłaby być dobrymi rekolekcjami dla małżeństw.
Ależ tak właśnie jest! W czasach wielkiego kryzysu rodziny, rosnącej liczby rozwodów i rozbitych małżeństw, Boże Narodzenie w prosty sposób przypomina, czym jest rodzina. Ja czasem podczas rekolekcji adwentowych mówię tak: Boże Narodzenie, to nowy dialog Pana Boga z człowiekiem. A jak to jest z tym dialogiem w naszej rodzinie? Bo jeśli swojej żonie od 100 lat (jej naprawdę może się zdawać, że wiek już minął!) nie powiedziałeś, że wspaniały rosół ugotowała, to jak to jest?! Jeśli już 500 lat nie mówisz jej, że ją kochasz? No, bo głupio! Co, głupio? Tylko w filmach mogą? I jeśli Twój mąż nie zobaczył od lat tego błysku podziwu, który kiedyś tak rozświetlał Twoje oczy, a który tak trudno mężczyźnie znaleźć w tym zimnym świecie, to jak będzie z Wigilią, z Bożym Narodzeniem u Was?
Z drugiej strony jest jakiś genius loci w naszej polskiej Wigilii, w opłatku, w kolędach (jak ja pamiętam wspólne śpiewanie kolęd z Janem Pawłem II na Watykanie!), w rekolekcjach adwentowych, w spowiedziach, w naszych zapracowanych jak nigdzie indziej księżach, w tych powrotach tylu naszych rodaków z zachodu, bo „Święta tak naprawdę można przeżyć tylko tutaj”… Warto pielęgnować tę różnicę, warto „różnić się pięknie”.
Wróćmy jeszcze do groty Bożego Narodzenia. Poza Świętą Rodziną jest tam trochę innych postaci.
Znowu więc musimy powrócić do tego „przewartościowania” papieża Benedykta. Cała historia pasterzy i mędrców, którzy pojawiają się przy żłóbku Jezusa, pokazuje, że nie przychodzą do Niego wielcy, wspaniali władcy czy elity ówczesnego świata. Wręcz przeciwnie – świadkami narodzin Boga są pogardzani pasterze i ci, którzy są autentycznie mędrcami, którzy umieją szukać…. Szukać Boga, szukać prawdy, iść „za najprawdziwszą z wszystkich gwiazd”.
Jezus rodzi się i dorasta w ukryciu, w ciszy. Ten, który jest Zbawcą ludzkości, przez dwadzieścia kilka lat pozostaje niemal anonimowy. Jest jak ziarno, o którym tyle będzie potem mówił, a które wzrasta po cichu i rozrasta się w wielkie drzewo. Nasze Boże Narodzenie, ale i całe chrześcijaństwo tak właśnie trzeba przeżywać. Nie musimy żyć na pokaż, naprawdę piękny jest pokój realizacji powołania, cisza bycia ojcem, matką, codzienna krzątanina przy kuchni, w warsztacie, na polu. Może właśnie przy okazji Świąt uda się to zauważyć, zrzucić z siebie to, czym obrośliśmy, cały ten zgiełk, w którym gubimy to, co najważniejsze.
Jak to zrzucać?
Doskonałe pytanie, na które ciągle wszyscy szukamy odpowiedzi. Izajasz, Jan Chrzciciel, Karol de Foucauld szli na pustynię. Chrześcijanin nie może stać się wyznawcą tej współczesnej religii zakupowo-konsumpcyjnej, dla której jest tylko Święto Zmarłych, a potem już Boże Narodzenie. Zresztą w tej „religii” to już nie jest Boże Narodzenie, to się teraz nazywa „Magia Świąt”. Cała istota Adwentu polega na tym, by umieć choć trochę zatrzymać bieg tego wściekłego świata. Takim zatrzymaniem się powinny być rekolekcje – z łac. recolligere – czyli zebranie się na nowo. Musimy co jakiś czas te ułamki naszego życia zebrać na nowo.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/320828-nasz-wywiad-ks-prof-seweryniak-boze-narodzenie-to-uwolnienie-z-niewoli-jest-jakis-genius-loci-w-naszej-polskiej-wigilii?strona=2