13 maja mija 35. rocznica zamachu na Jana Pawła II na placu Świętego Piotra. Gdy na początku środowej audiencji generalnej papież objeżdżał plac otwartym samochodem, strzały oddał do niego Turek Mehmet Ali Agca. Jan Paweł II został ciężko ranny.
Nigdy nie udało się definitywnie potwierdzić tego, kto stał za próbą zabicia papieża. Sprawca zamachu, przebywający od kilku lat na wolności, przedstawił wiele wersji i jest uważany za osobę całkowicie niewiarygodną.
Na pięć dni przed swymi 61. urodzinami, 13 maja 1981 roku, w uroczystość Matki Bożej Fatimskiej przed godz. 17 papież wjechał otwartym samochodem terenowym na plac przed bazyliką watykańską na tradycyjną środową audiencję generalną.
W aucie razem ze stojącym Janem Pawłem II byli jego sekretarz ks. Stanisław Dziwisz, osobisty kamerdyner Angelo Gugel i żołnierz Gwardii Szwajcarskiej Alois Estermann, jej późniejszy dowódca.
Podczas tradycyjnego objazdu placu papież pozdrawiał wiernych. Na wysokości Spiżowej Bramy schylił się, by objąć półtoraroczną włoską dziewczynkę.
Kilka metrów obok stał 23-letni Agca. To on również, powiązany z ultranacjonalistyczną turecką organizacją Szare Wilki, groził dwa lata wcześniej, w czasie wizyty polskiego papieża w Turcji, że go zabije. Zbiegł z więzienia, gdzie odbywał karę za zabójstwo tureckiego dziennikarza Abdi Ipekciego, obrońcy praw człowieka.
O godzinie 17.17 Agca wyjął pistolet Browning i z bliskiej odległości oddał strzały do Jana Pawła II, ciężko raniąc go w brzuch, a także w łokieć i palec.
Zamachowiec zaczął uciekać, ale za rękę złapała go zakonnica. Uzbrojony Agca wyrwał się i znów podjął ucieczkę, wyrzucając po drodze pistolet; po kilku minutach został zatrzymany przez policjantów. Krzyczał wówczas po angielsku „I only, I only” (tylko ja, tylko ja), co interpretowano potem jako zapewnienie, że działał sam.
Na placu Świętego Piotra wybuchła panika.
Rannego papieża zawieziono w papamobile pod budynek watykańskiej przychodni, gdzie na ulicy położono go na noszach. Lekarze orzekli, że jego stan z powodu dużej utraty krwi jest bardzo ciężki. Dlatego zapadła decyzja o natychmiastowym przewiezieniu go do kliniki Gemelli.
Papieża bez żadnej policyjnej eskorty wieziono kwadrans ambulansem, podarowanym mu przez katolickich lekarzy. Karetkę tę oglądał zaledwie dzień wcześniej, gdy składał wizytę w przychodni.
W karetce jego stan pogarszał się. W swej książce „Pamięć i tożsamość”, wydanej w 2005 roku, papież wspominał:
Pamiętam tę drogę do szpitala. Zachowałem jeszcze przez pewien czas świadomość. Miałem poczucie, że przeżyję. Cierpiałem, był powód do strachu, ale miałem taką dziwną ufność. Mówiłem do księdza Stanisława, że wybaczam zamachowcowi.
Do szpitala Jan Paweł II trafił w stanie niemal krytycznym.
Lekarze, którzy natychmiast przystąpili do operacji, prowadzili trwającą ponad pięć godzin dramatyczną walkę o jego życie.
Przyjęła się dopiero druga transfuzja. Gdy pierwszą organizm odrzucił, pracownicy kliniki oddawali krew dla papieża. Okazało się, że kula przeszła zaledwie o kilka milimetrów od tętnicy głównej.
W pierwszym komunikacie medycznym wydanym po operacji poinformowano, że jej wynik jest pomyślny. Istniało jednak duże ryzyko wystąpienia grożących śmiercią komplikacji pooperacyjnych.
Do szpitala przyjechał prezydent Włoch Sandro Pertini; przez cały czas czuwał pod salą operacyjną.
Wydany następnego dnia rano dziennik „La Stampa” ogłosił w wielkim nagłówku: „Papież w bardzo ciężkim stanie, może zostanie uratowany”.
Cztery dni po zamachu bardzo słaby papież zwrócił się do wiernych za pośrednictwem Radia Watykańskiego, mówiąc:
Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłem. Zjednoczony z Chrystusem, Kapłanem i Ofiarą, składam moje cierpienie w ofierze za Kościół i świat.
Jego rekonwalescencja w szpitalu i w Watykanie trwała kilka miesięcy.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
13 maja mija 35. rocznica zamachu na Jana Pawła II na placu Świętego Piotra. Gdy na początku środowej audiencji generalnej papież objeżdżał plac otwartym samochodem, strzały oddał do niego Turek Mehmet Ali Agca. Jan Paweł II został ciężko ranny.
Nigdy nie udało się definitywnie potwierdzić tego, kto stał za próbą zabicia papieża. Sprawca zamachu, przebywający od kilku lat na wolności, przedstawił wiele wersji i jest uważany za osobę całkowicie niewiarygodną.
Na pięć dni przed swymi 61. urodzinami, 13 maja 1981 roku, w uroczystość Matki Bożej Fatimskiej przed godz. 17 papież wjechał otwartym samochodem terenowym na plac przed bazyliką watykańską na tradycyjną środową audiencję generalną.
W aucie razem ze stojącym Janem Pawłem II byli jego sekretarz ks. Stanisław Dziwisz, osobisty kamerdyner Angelo Gugel i żołnierz Gwardii Szwajcarskiej Alois Estermann, jej późniejszy dowódca.
Podczas tradycyjnego objazdu placu papież pozdrawiał wiernych. Na wysokości Spiżowej Bramy schylił się, by objąć półtoraroczną włoską dziewczynkę.
Kilka metrów obok stał 23-letni Agca. To on również, powiązany z ultranacjonalistyczną turecką organizacją Szare Wilki, groził dwa lata wcześniej, w czasie wizyty polskiego papieża w Turcji, że go zabije. Zbiegł z więzienia, gdzie odbywał karę za zabójstwo tureckiego dziennikarza Abdi Ipekciego, obrońcy praw człowieka.
O godzinie 17.17 Agca wyjął pistolet Browning i z bliskiej odległości oddał strzały do Jana Pawła II, ciężko raniąc go w brzuch, a także w łokieć i palec.
Zamachowiec zaczął uciekać, ale za rękę złapała go zakonnica. Uzbrojony Agca wyrwał się i znów podjął ucieczkę, wyrzucając po drodze pistolet; po kilku minutach został zatrzymany przez policjantów. Krzyczał wówczas po angielsku „I only, I only” (tylko ja, tylko ja), co interpretowano potem jako zapewnienie, że działał sam.
Na placu Świętego Piotra wybuchła panika.
Rannego papieża zawieziono w papamobile pod budynek watykańskiej przychodni, gdzie na ulicy położono go na noszach. Lekarze orzekli, że jego stan z powodu dużej utraty krwi jest bardzo ciężki. Dlatego zapadła decyzja o natychmiastowym przewiezieniu go do kliniki Gemelli.
Papieża bez żadnej policyjnej eskorty wieziono kwadrans ambulansem, podarowanym mu przez katolickich lekarzy. Karetkę tę oglądał zaledwie dzień wcześniej, gdy składał wizytę w przychodni.
W karetce jego stan pogarszał się. W swej książce „Pamięć i tożsamość”, wydanej w 2005 roku, papież wspominał:
Pamiętam tę drogę do szpitala. Zachowałem jeszcze przez pewien czas świadomość. Miałem poczucie, że przeżyję. Cierpiałem, był powód do strachu, ale miałem taką dziwną ufność. Mówiłem do księdza Stanisława, że wybaczam zamachowcowi.
Do szpitala Jan Paweł II trafił w stanie niemal krytycznym.
Lekarze, którzy natychmiast przystąpili do operacji, prowadzili trwającą ponad pięć godzin dramatyczną walkę o jego życie.
Przyjęła się dopiero druga transfuzja. Gdy pierwszą organizm odrzucił, pracownicy kliniki oddawali krew dla papieża. Okazało się, że kula przeszła zaledwie o kilka milimetrów od tętnicy głównej.
W pierwszym komunikacie medycznym wydanym po operacji poinformowano, że jej wynik jest pomyślny. Istniało jednak duże ryzyko wystąpienia grożących śmiercią komplikacji pooperacyjnych.
Do szpitala przyjechał prezydent Włoch Sandro Pertini; przez cały czas czuwał pod salą operacyjną.
Wydany następnego dnia rano dziennik „La Stampa” ogłosił w wielkim nagłówku: „Papież w bardzo ciężkim stanie, może zostanie uratowany”.
Cztery dni po zamachu bardzo słaby papież zwrócił się do wiernych za pośrednictwem Radia Watykańskiego, mówiąc:
Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłem. Zjednoczony z Chrystusem, Kapłanem i Ofiarą, składam moje cierpienie w ofierze za Kościół i świat.
Jego rekonwalescencja w szpitalu i w Watykanie trwała kilka miesięcy.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/292737-35-lat-temu-o-1719-mehmet-ali-agca-strzelil-do-jana-pawla-ii-wciaz-nie-wiadomo-kto-stal-za-proba-zabicia-papieza