PÓŁ PORCJI MAZURKA. Nie tylko ks. Charamsa jest wykorzystywany przez media. Ks. Oko również

fot. YouTube
fot. YouTube

Nie mam gorzkiej satysfakcji, że pierwszy, gdy tylko ukazał się artykuł ks. Krzysztofa Charamsy w „Tygodniku Powszechnym”, przestrzegłem na Twitterze, że jego medialna przygoda skończy się źle.

Ks. Krzysztof Charamsa to bardzo, bardzo ryzykowny autorytet nie tylko ws. ks. Oko. Przekonacie się

— napisałem nie wiedząc, że ks. Charamsa przygotowuje książkowy i medialny coming out. Raczej wiedząc kto zacz spodziewałem się, że rozpoczyna się spektakl, w którym będzie obsadzony w roli jedynego sprawiedliwego w Watykanie. Wybrał inną drogę, Bóg z nim.

O jego żądaniach wobec Kościoła nie ma co pisać – nie ta forma dyskusji, nie to forum, nie ten język i wreszcie nie to zaangażowanie emocjonalne. To ostatnie zresztą łączy go z jego apologetami i krytykami. Ci pierwsi z zachwytem witają jego odwagę, ci drudzy pisząc o nienawistnej kampanii wobec Kościoła z udziałem ks. Charamsy sami posługują się językiem pogardy. Te wszystkie „Judaszowe ataki”, ten „żałosny popis zagubionego w pysze” współgrają z językiem Twittera, gdzie „pajac” i „ten pan, bo przecież nie ksiądz” są najlżejszym wymiarem kary.

CZYTAJ TAKŻE: Judaszowy atak przed Synodem. Histeria ks. Charamsy to żałosna manipulacja tęczowego lobby

Kary, którą wymierzają ks. Charamsie ochotniczy strażnicy ortodoksji, chętnie pouczający innych co się w niej mieści, a co nie. Zapominają przy tym skądinąd, że święcenia kapłańskie ks. Charamsy są ważne, a o tym czy msze święte sprawuje godnie nie oni będą decydować. Zostawmy jednak bardziej papieskich od papieża samym sobie, bo znacznie ciekawsze jest co innego.

Z licznych wywiadów, których udzielił i z planowanej konferencji prasowej widać, że akcja rzymskiego prałata jest przemyślana. Chce on rozpocząć nowe życie ze swym partnerem Eduardo, może myśli, iż wykorzysta media do kampanii promocyjnej swojej książki, może myśli, iż dzięki tej sławie zaistnieje. Śmiem wątpić. Tego typu kariery szybko się kończą i w końcu znudzi się dziennikarzom rozemocjonowany, pogubiony ksiądz. Najpierw jednak to media – od tych chcących uchodzić za poważne jak „Tygodnik Powszechny” po tabloidy – wykorzystają go używając do swych gier.

Mają zresztą w tym doświadczenie, bo podobnie jest wykorzystywany ks. Dariusz Oko, który chętnie wypowie się na wszystkie tematy z brawurą przekraczając granice swych kompetencji. Dla konserwatywnych, katolickich gazet jest ks. Oko bohaterem bez skazy, dla mainstreamowych czarnym ludem, którym można postraszyć widzów. Szkoda, że on też daje się obsadzać w roli skandalisty i medialnego celebryty.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.