Mąż był bardzo dobrym dla wszystkim człowiekiem i szanowanym przez żołnierzy dowódcą. Jego największym marzeniem była wolna Polską i o taką walczył
—powiedziała portalowi wPolityce.pl Józefa Życińska „Zośka”, żona por. Aleksandra Życińskiego „Wilczura”.
wPolityce.pl: W 68. rocznicę śmierci Aleksandra Życińskiego odbędzie się jutro w Bliżynie o godz. 13.00 jego uroczysty pogrzeb. To dla Pani szczególny dzień, po prawie 70 latach poszukiwań jego szczątków, będzie mogła Pani wreszcie pożegnać ukochanego męża.
Józefa Życińska: Tak, to prawda. Jutrzejszy dzień będzie podsumowaniem całego mojego życia, historii poszukiwania jego szczątków. Cała moja rodzina została zabita przez komunistów, przeżyłam tylko ja z córką i przez dziesięciolecia szukałam sprawiedliwości. Wreszcie moje pragnienie się spełniło. Jestem bardzo wdzięczna ludziom i Bogu za to, że te szczątki męża zostały odnalezione. Przyznam, że nie miałam już żadnej nadziei, że czegokolwiek się dowiem. Chodziłam po lesie w Zgórsku, nie wiedząc, że on tam leży.
Wiele lat zeszło, zanim dowiedziała się Pani, że właśnie tam został pogrzebany?
Tak. Jeździłam wszędzie, gdzie mogłam i cały czas go szukałam wierząc, że muszę go znaleźć. Pomagali mi strzelcy, których założyłam w Bliżynie i prowadzę do dzisiaj, będąc ich brygadierem. To wielka radość móc przed śmiercią uczestniczyć w pogrzebie męża. Ma wziąć w nim udział wielu ludzi, liczni księża, zapowiedział się również pan minister Antoni Macierewicz.
W dniu śmierci męża udało się Pani z nim spotkać za kratami więzienia w Kielcach. Jak to spotkanie wyglądało?
Byłam wezwana o godz. 17.00 do naczelnika więzienia, gdzie za kratą znajdował się już mąż. Nie pozwolili nam zbliżyć się do siebie, więc rozmawialiśmy na dystans. Mąż dał nienarodzonemu wtedy jeszcze naszemu dziecku medalik zrobiony ze szczoteczek do zębów i powiedział, że dziś idzie na śmierć. Prosił, żebym powtórzyła dziecku, gdy się narodzi, że nie jest bandytą i umiera za Polskę. Ja wtedy zemdlałam.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Mąż był bardzo dobrym dla wszystkim człowiekiem i szanowanym przez żołnierzy dowódcą. Jego największym marzeniem była wolna Polską i o taką walczył
—powiedziała portalowi wPolityce.pl Józefa Życińska „Zośka”, żona por. Aleksandra Życińskiego „Wilczura”.
wPolityce.pl: W 68. rocznicę śmierci Aleksandra Życińskiego odbędzie się jutro w Bliżynie o godz. 13.00 jego uroczysty pogrzeb. To dla Pani szczególny dzień, po prawie 70 latach poszukiwań jego szczątków, będzie mogła Pani wreszcie pożegnać ukochanego męża.
Józefa Życińska: Tak, to prawda. Jutrzejszy dzień będzie podsumowaniem całego mojego życia, historii poszukiwania jego szczątków. Cała moja rodzina została zabita przez komunistów, przeżyłam tylko ja z córką i przez dziesięciolecia szukałam sprawiedliwości. Wreszcie moje pragnienie się spełniło. Jestem bardzo wdzięczna ludziom i Bogu za to, że te szczątki męża zostały odnalezione. Przyznam, że nie miałam już żadnej nadziei, że czegokolwiek się dowiem. Chodziłam po lesie w Zgórsku, nie wiedząc, że on tam leży.
Wiele lat zeszło, zanim dowiedziała się Pani, że właśnie tam został pogrzebany?
Tak. Jeździłam wszędzie, gdzie mogłam i cały czas go szukałam wierząc, że muszę go znaleźć. Pomagali mi strzelcy, których założyłam w Bliżynie i prowadzę do dzisiaj, będąc ich brygadierem. To wielka radość móc przed śmiercią uczestniczyć w pogrzebie męża. Ma wziąć w nim udział wielu ludzi, liczni księża, zapowiedział się również pan minister Antoni Macierewicz.
W dniu śmierci męża udało się Pani z nim spotkać za kratami więzienia w Kielcach. Jak to spotkanie wyglądało?
Byłam wezwana o godz. 17.00 do naczelnika więzienia, gdzie za kratą znajdował się już mąż. Nie pozwolili nam zbliżyć się do siebie, więc rozmawialiśmy na dystans. Mąż dał nienarodzonemu wtedy jeszcze naszemu dziecku medalik zrobiony ze szczoteczek do zębów i powiedział, że dziś idzie na śmierć. Prosił, żebym powtórzyła dziecku, gdy się narodzi, że nie jest bandytą i umiera za Polskę. Ja wtedy zemdlałam.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/309398-nasz-wywiad-zona-wilczura-w-przeddzien-pogrzebu-zolnierza-wykletego-68-lat-szukalam-szczatkow-meza-jutrzejszy-dzien-bedzie-podsumowaniem-calego-mojego-zycia?strona=1