Płużański ujawnia wstrząsające fakty dotyczące blokowania przez IPN (!) prac nad identyfikacją Żołnierzy Niezłomnych. "Miałem łzy w oczach"

Gośćmi poniedziałkowych „Rozmów Niedokończonych”, jednej z najlepszych i najbardziej prestiżowych audycji publicystycznych w polskich mediach, byli (znani doskonale czytelnikom portalu wPolityce.pl) przedstawiciele „Fundacji Łączka”: Tadeusz Płużański i Beata Sławińska.

Jednym z najważniejszych wątków prowadzonej niezwykle ciekawie przez ojca Dariusza Drążka dyskusji ze słuchaczami Radia Maryja i widzami Telewizji TRWAM było szokujące postępowanie władz Instytutu Pamięci Narodowej, które już otwarcie blokują prace nad ekshumacją, zidentyfikowaniem i godnym pochówkiem zakatowanych i zamordowanych Żołnierzy Niezłomnych, walczących z komunistyczną okupacją po II Wojnie Światowej.

CZYTAJ KONIECZNIE: Policjanci „aresztowali” trumienki ze szczątkami wydobytymi na Służewiu. Sabotaż prac przy Wyklętych? ZOBACZ ZDJĘCIA

Przypomnijmy:10 lipca na cmentarzu na Służewiu w Warszawie prowadzono oficjalne, zaplanowane, zgłoszone zgodnie z tymi samymi od trzech lat standardami, prace ekshumacyjne pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Na miejscu nagle pojawili się policjanci i prokuratorzy. Nakazali wstrzymanie prac, zabrali wydobyte cztery ciała. Co najbardziej szokujące, było to wynikiem doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa jakie wyszło z… IPN.

Beata Sławińska, która uczestniczyła w tych pracach, tak mówiła o tych wydarzeniach:

Na Służewiu odbywały się prace, które są sztandarowym projektem IPN, poszukiwania miejsc pochówku Żołnierzy Niezłomnych, ofiar reżimu komunistycznego. Prace na cmentarzu przy ulicy Wałbrzyskiej w Warszawie, rozpoczęto bo z jakiegoś powodu nie można kontynuować prac na Łączce, zostały one z jakiegoś powodu przerwane. W czasie tych dziesięciu dni odnaleziono 24 ciała, a cztery uznano za możliwe do wydobycia.

Co było dalej - wiemy. Około godziny piętnastej, gdy już prowadzono prace porządkowe, myto pomniki, sprzątano teren, pojawiło się dwóch policjantów w cywilu, spisano uczestników prac i zaczęto wypytywać o szczegóły prac. Następnie przybyli kolejni policjanci i prokuratorzy, którzy zabrali cztery trumienki z wydobytymi ciałami.

Beata Sławińska podkreśliła, że w ekipie profesora Szwagrzyka znajdowali się, i wykonali swoją pracę, najlepsi specjaliści zajmujący się identyfikacją i badaniem szczątków ludzkich.

Te szczątki zostały dokładnie przez tych specjalistów zbadane. Pani prokurator i policjanci byli zszokowani - wszystko było w porządku, nie bardzo wiedzieli po co tam przyjechali, co mają robić, wszystkie formalności zostały dopełnione, wszystko przebiegało zgodnie z prawem.

Ojciec Dariusz Drążek zauważył, że akcja prokuratury i policji była wynikiem doniesienia, jakie IPN złożył sam na siebie.

Skąd takie postępowanie? Przecież prowadzono dwa etapy prac na Łączce i dotychczas nie było takich problemów? Co się stało?

— pytał.

IPN przekonuje, że prace były prowadzone nielegalnie, że nie dopełniono formalności. To nieprawda, prace takie odbywają się od trzech lat, oprócz Łączki także w Białymstoku, a wszystkie przepisy i wymogi prawa są przestrzegane

— mówiła wiceprezes „Fundacji Łączka”.

Z kolei Tadeusz Płużański stwierdził gorzko, w kontekście szeregu innych działań podejmowanych przez władze Instytutu Pamięci Narodowej sytuacja ze Służewia go nie zdziwiła.

Niestety, zachowanie władz IPN przypominają chwilami metody komunistyczne, stalinowskie. To są mocne słowa, ale tak to postrzegam. Przyjechałem na Służew gdy dowiedziałem się co się dzieje i widząc jak te trumienki lądują w jakimś karawanie pogrzebowym, są wywożone nie wiadomo gdzie, miałem, podobnie jak cała ekipa profesora Szwagrzyka i wolontariusze, miałem łzy w oczach.

Bo przecież mówimy o naszych bohaterach narodowych, którzy byli mordowani przez komunistów, a ich szczątki wywożono potem w nieznane miejsce, zrzucano do dołów… I teraz historia się powtarza… Nie mogę zrozumieć jak obecne władze Polski mogą w takich akcjach uczestniczyć…

Płużański podkreślił, że dotychczas zawsze ekipa profesora Krzysztofa Szwagrzyka prowadziła sprawy od A do Z, od ustalenia miejsc pochówku, przez wszelkie inne działania, aż do identyfikacji i utrzymywania kontaktu z rodzinami. Teraz nagle zaczęło to przeszkadzać.

CZYTAJ TEŻ: Dr Szwagrzyk nie rozumie akcji policji i prokuratury na cmentarzu na Służewiu: „W pracach, które nadzoruję nie ma absolutnie żadnych uchybień”

Płużański mówił też, że absurdalny jest zarzut iż ekipa prof. Szwagrzyka nie była w stanie wskazać jakie ciała są w trumienkach.

To absurd, przecież celem tych prac jest właśnie zidentyfikowanie ofiar, przywrócenie im imion i nazwisk. Tak było zawsze wcześniej - dzięki badaniom, w tym DNA, dzięki pomocy rodzin, można było na końcu ogłosić jakie ciało odnaleziono. Teraz to się uniemożliwia i ja się doszukuje w tym przyczyn politycznych. Bo przecież tak naprawdę celem tej akcji było to, że odsuwa się ekipę profesora Szwagrzyka od sprawy i przekazuje ją prokuraturze powszechnej. O tyle to zaskakujące, że tymi pracami dotychczas prezes Łukasz Kamiński się chwalił gdzie mógł, mówił, że to sprawa najważniejsza dziś dla Polski.

Co się zatem zmieniło?

Oto nagle prokurator Dariusz Gabrel, Dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN stwierdza, że jego instytucja nie jest właściwa do badania tych spraw, że przekazują sprawę do prokuratury powszechnej. Wygląda to na samolikwidację tej instytucji.

Beata Sławińska podkreśliła, że prokuratorzy IPN wielokrotnie bywali na miejscu poprzednich prac ekshumacyjnych, bywał tam również prezes IPN Łukasz Kamiński. Wtedy nie uważali ich za nielegalne, także wtedy gdy odwiedzał miejsce prac prezydent Bronisław Komorowski.

Przyznacie państwo, że ciężko to wszystko pojąć. Podobnie jak argument, że odnalezione na Służewiu szczątki nie mają przestrzelonych czaszek. Czy prokuratorzy IPN nie wiedzą ilu Żołnierzy Niezłomnych zostało powieszonych lub zakatowanych w śledztwie? Ilu zmarło od bicia, a ilu z wycieńczenia?

Co więc dalej?

W tym roku nie odbędą się dalsze prace na Łączce, nie odbędzie się pogrzeb, nie będzie panteonu Żołnierzy Niezłomnych. Państwo polskie i IPN prace te zastopowały. Za to pełną parą idą prace nad honorowaniem zbrodniarzy komunistycznych, mamy pełną oprawę państwową pogrzebu Wojciecha Jaruzelskiego. Ludzie sobie mogą protestować, władza wie lepiej. A prawdziwi bohaterowie, jak generał Nil czy rotmistrz Pilecki mają nadal spoczywać w bezimiennych grobach, tak jak chcieli ich oprawcy, pozbawieni nawet nagrobków, w dołach śmierci dokładnie takich samych jak w Katyniu. I tu państwo polskie nie chce nic w tym zmienić

  • mówił Płużański. Dodał, że za czasów śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i śp. prezesa IPN Janusza Kurtyki, ofiar katastrofy smoleńskiej, taka sytuacja nie byłaby możliwa.

Polecamy całość tej wstrząsającej audycji, którą można odsłuchać na stronie internetowej Radia Maryja

A my pytamy: czy prezes IPN Łukasz Kamiński naprawdę uważa, że jego stołek wart jest takiego wstydu? Czy ta hańba jaką na siebie ściąga blokując Żołnierzy Wyklętych, pozwalając na nasyłanie policji na ekipę prof. Szwagrzyka, to aby nie jest o jeden kompromis zawarty z Platformą i środowiskiem „Wyborczej” za daleko? Nie lepiej odejść? Przecież pan prezes Łukasz Kamiński wie, że pewnych rzeczy pamięć narodowa nie daruje…

Przypomnijmy, że w tej sprawie już kilkanaście tygodni temu alarmował tygodnik „w Sieci”:

Polecamy ten tygodnik - jak widać, redakcja pilnuje spraw polskich i naprawdę wie, co się dzieje. W najnowszym numerze:


Najnowszą książkę Tadeusza Płużańskiego pt. „Lista oprawców” oraz inne pozycje tego Autora mogą Państwo nabyć w naszym wSklepiku.pl

gim, źródło: Radio Maryja

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.