Gajos zapatrzony w Komorowskiego: "Mówi do mnie spokojnie, z rozwagą, budzi zaufanie i poczucie bezpieczeństwa"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Janusz Gajos udzielił gazecie Adama Michnika obszernego wywiadu, w którym opowiada się za Bronisławem Komorowskim i dzieli się swoimi obawami związanymi z ewentualną wygraną Andrzeja Dudy.

Rozmowa dotyczy więc m.in. trwającej kampanii wyborczej, Kościoła i polskiej wolności.

Na uwagę dziennikarki, że „są dzisiaj w Polsce tacy, którzy wiedzą. Wyręczają Boga, pełni świętego gniewu”, Gajos odpowiada ostrożnie:

Są. I nie zawsze są to ci, którzy noszą koloratki. Wokół nas roi się od ludzi przekonanych o tym, że wiedzą, jak uszczęśliwić świat. Większość z nich nie ma na ten temat żadnych wątpliwości.

Od słowa do słowa i Gajos płynnie przechodzi do kwestii etycznych i polityki, którą dziennikarze z Czerskiej tak czujnie tropią w wypowiedziach polskich duchownych.

Uważam, że są obszary naszego życia, w które nie wolno ingerować, a tym bardziej straszyć jakimiś konsekwencjami. In vitro, rzecz etycznie trudna do rozstrzygnięcia, nie może być traktowana jak przestępstwo zagrożone karą więzienia. Są sprawy, z którymi musimy się borykać sami, zależnie od światopoglądu i wrażliwości. Nie sądzę, żeby krzykliwe powoływanie się na Boga przy byle okazji świadczyło o rozsądku lub poważnym traktowaniu wiary

— zauważa.

Bingo! Dziennikarka natychmiast łapie wątek i dalej drąży temat:

W Polsce za sprawą Kościoła zajmujemy się mniej duchowością, więcej ciałem.

Aktor odpowiada, że z domu wyniósł zasady oparte na Dekalogu, ale - jak mówi - „oczywiście rzeczy się czasem komplikują”.

Wtedy przydaje się właśnie rozsądek. Ludzie, którzy postanowili dbać o naszą duchowość, powinni czynić swą powinność bez mieszania w to demagogii i polityki. Ostatecznie każdy z nas podejmuje decyzje we własnym sumieniu

— dodaje.

Ciągle zbyt ostrożnie, ciągle zbyt oględnie, więc zostaje zapytany wprost:

Grozi nam religijno-światopoglądowy terror?

Na to Gajos stwierdza wprawdzie, że nie wie, ale „trzeba być czujnym”.

Bardzo często zło, a więc i terror, ma na początku miły i niewinny uśmiech

— argumentuje.

Janusz Gajos po raz kolejny poparł Bronisława Komorowskiego. Jak to tłumaczy?

Nie jestem specem od polityki, ale pewne rzeczy widać gołym i nawet niewprawnym okiem. Podczas kampanii przyglądałem się ludziom pretendującym do najwyższego stanowiska w kraju. Większość z nich deklarowała cuda i obsypywała nas obietnicami, których moim zdaniem nie da się dotrzymać. Nie da się zadowolić wszystkich. Obiecanki-cacanki wzmacniane hałaśliwymi okrzykami i gestami rodem z teatru nie najwyższych lotów nie napawały mnie optymizmem. Człowiek, który nie ulega takiej żałosnej maskaradzie i mówi do mnie spokojnie, z rozwagą, budzi zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Dlatego oddaję na niego głos

— wyjaśnia Gajos, przemilczając taktownie, że to właśnie jego faworyt przed drugą turą wyborów sypie obietnicami jak z rękawa.

Ale trudno dyskutować z faktami, dlatego aktor woli uciekać w dywagacje na temat wolności. Zapewne nieprzypadkowo, w końcu Bronisław Komorowski przedstawia się jako „prezydent naszej wolności”.

Wolność to pojęcie trudne do zdefiniowania, wymaga świadomości obowiązków i potrzeby ich respektowania. Nie może mieć nic wspólnego z anarchią. Wymaga rozumienia często przywoływanego zdania Woltera, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja wolność

— poucza Gajos.

Zasmuca” go to, że niektórzy śpiewają „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”.

Myślę, że ci, co mówią o niewoli, nie zdają sobie sprawy ze znaczenia tego słowa. Przecież każdy inteligentny człowiek wie, że nie żyjemy w świecie idealnym, że np. nie wszystkie instrumenty urzędowe działają tak, jak byśmy sobie życzyli, że często działają wbrew naszym oczekiwaniom, że musimy znosić arogancję urzędników przekonanych o tym, że dzierżą władzę, i stawiają nas w roli petentów pokornie proszących o to, co nam się należy

— tłumaczy.

Jest co naprawiać i należy to robić, a nie śpiewać o zniewolonej ojczyźnie

— oburza się Gajos.

Dlaczego obawia się wyboru na prezydenta Andrzeja Dudy i tak otwarcie wspiera Bronisława Komorowskiego?

Ponieważ mam prawo wyrażania swoich obaw, nadziei i oczekiwań wobec człowieka, który przez następne pięć lat może mieć istotny wpływ na jakość mojego życia

— odpowiada artysta.

Nie chciałby żyć w kraju, w którym „demokracja byłaby parodią jej sensu”.

Nie chciałbym, żeby mi ktoś mówił, co mam myśleć, jakie podejmować decyzje pod groźbą kary za niesubordynację. Na przykład zaglądanie komuś pod kołdrę uważałbym za dyskryminację. Każdy musi mieć prawo do prywatności, oczywiście szanując prawa, które obowiązują nas wszystkich. Jeśli zaczniemy dzielić ludzi na gorszych, lepszych i najlepszych, to zawrócimy w kierunku tych, co dzielili ludzkość na podludzi i nadludzi

— grzmi Janusz Gajos.

Czyżby już zapomniał, że to jego polityczny idol dzieli Polskę na „racjonalą” i” radykalną”? Niemożliwie, żeby uznany aktor miał aż tak krótką pamięć…

bzm/wyborcza.pl

Czytaj także: Polska racjonalna kontra Polska radykalna? Bronisław Komorowski pokazał się jako przedstawiciel tej drugiej


Książka, która otwiera i ujawnia tajemnice celebrytów:„Alfabet salonu” autorstwa Krzysztofa Feusette’a.

Fascynująca literatura ludzkich postaw i dokonań oraz często pokazanego ludzkiego zakłamania i oszustwa.

Pozycja dostępna wSklepiku.pl!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych