Opania obraża żądających prawdy o Smoleńsku: "Banda szkodników, która zachowuje się jak sowieccy agenci"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Ci, co wierzą w zamach, są bandą szkodników, która zachowuje się jak sowieccy agenci

— grzmi Marian Opania w wywiadzie udzielonym gazecie Adama Michnika.

Cóż to za odwaga! - odmówić gry w filmie o katastrofie smoleńskiej. Dla gazety z Czerskiej Marian Opania jest niemal bohaterem, toteż chętnie udziela mu głosu na swoich łamach. A aktor po upewnieniu się, że rozmawia z właściwą, jedynie słuszną gazetą, po raz enty wraca do sytuacji, kiedy odburknął Antoniemu Krauzemu: „A pocałuj ty mnie w du*ę”. W równie wyszukany sposób artysta wypowiada się na temat tych, którzy domagają się prawdy o katastrofie smoleńskiej i nie wykluczają zamachu.

Opania nie ukrywa, że gdyby zadzwoniła do niego z prośbą o wywiad np. „Gazeta Polska”, powiedziałby, że nie ma czasu. Ale dla redakcji z Czerskiej zabiegany aktor czas ma, co więcej, idealnie dopasowuje się ze swoimi poglądami do tego środowiska.

Opania, który jak twierdzi, „teraz praktycznie niczego i nikogo się nie boi, prócz Bozi, jak mówi Wałęsa”, twierdzi, że zagra wszystko, oprócz tego „co by komukolwiek torowało drogę do władzy”. A w tych właśnie kategoriach postrzega propozycję wcielenia się w rolę Lecha Kaczyńskiego w filmie „Smoleńsk”.

Nie przepadam za Jarosławem Kaczyńskim, w odróżnieniu do Lecha, którego lubiłem. Tylko raz zagrałem w filmie politycznym, i to był „Człowiek z żelaza”. To było co innego, tam było przesłanie. Mogę zagrać bandytę, mogę zagrać ministra, esbeka, generała… Dlaczego nie mogę zagrać prezydenta? Ano nie! Bo kiedy jest ten film robiony? Ano właśnie teraz, przed kampanią jesienną. I wiedziałem, że tak to właśnie będzie. Poza tym ja nie wierzę w zamach. Ci, co wierzą, są bandą szkodników, która zachowuje się jak sowieccy agenci. A Putinowi jest bardzo na rękę, żeby tu był niepokój

— dowodzi aktor w rozmowie z gazeta.pl

Przyznaje się do popierania PO, ale robi to na zasadzie - Platforma już jest trochę be, ale zawsze lepsza niż PiS.

Ja jestem, powiedzmy, platformersem, chociaż widzę potężne wady tego ugrupowania. Szczególnie męczy mnie stosunek do kultury i sztuki. Każdy rząd ma w dup*e kulturę i sztukę, i tylko udaje, że jest inaczej

— żali się.

Chętnie opowiada o zamieszaniu, jakie wywołał dzielnie odrzucając rolę w filmie „Smoleńsk”.

Przecież ja mam jedną piątą rodziny PiS-owskiej. Moja ukochana siostra cioteczna powiedziała o mnie, choć nie w oczy, że się mnie wstydzi, bo nie zagram prezydenta Kaczyńskiego. Trudno, niech się wstydzi

— dodaje.

Jak to dokładnie było z tą propozycją od Krauzego?

Przecież decyzja, że nie zagram Lecha Kaczyńskiego, nie zrodziła się jednego ranka. Antek Krauze namawiał mnie przez dwa lata! My się przyjaźnimy. Kiedyś spotkał mnie na odnowionym „Palcu Bożym”, którego był reżyserem, i mówi: „Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia”. Pytam jaką. „Zagrasz w filmie obu Kaczyńskich”. Odpowiedziałem: „A pocałuj ty mnie w du*ę”. On na to: „Ale dlaczego, Maryś? Przecież u mnie [w „Czarnym czwartku” - przyp. red.] Fronczewski zagrał Kliszkę, a Pszoniak Gomułkę…” Mówię: „W takim filmie bardzo cię proszę, ale tu nie. Ja Lecha Kaczyńskiego i jego żonę darzę sympatią, ale Jarosia nie lubię”. Powiedział: „Będę cię namawiał tak długo, aż się zgodzisz”. Za rok mnie spotkał i mówi: „Ponawiam moją propozycję”. Odparłem: „Antoś, ja szczególnie Jarosia zagrałbym ci z wielką rozkoszą. Miałbyś wszystko. I pewien rodzaj wdzięku, i inteligencję, i ten sposób mówienia „Polskom naszom”. Ale nie wiem, czyby mu się spodobało potraktowanie tej roli.”

— drwi Opania.

Potem wybuchła „burza” i aktor musiał używać naprawdę mocnych argumentów, żeby dano mu spokój…

Odchrzańcie się ode mnie, nie będę grał w głupotach o jakichś zamachach, bo jestem w miarę myślący facet i nie będę się podpisywał pod jakimiś bzdurami

— usłyszał jeden z dziennikarzy, który zadzwonił do niego.

Co ciekawe, Opania skarży się na tzw. media mainstreamowe.

Nagle Lis chce ze mną rozmawiać w swoim programie. „Kropka nad i”, Pochanke, „Gazeta Wyborcza”, jakaś Rasija, „New York Times”. Tego „New York Timesa” akurat żałuję

— przyznaje aktor.

Wiele osób doceniło jego heroiczną odmowę.

Dostawałem też mnóstwo listów i maili, że wreszcie znalazł się ktoś, kto jest odważny, że chylą czoła

— opowiada Opania.

Czujna dziennikarka dopytuje, czy odbyło się jakieś „polowanie” na aktora. Ale Opania, zamiast snuć mrożące krew w żyłach opowieści o czyhających na jego życie, zdrowie i mienie zwolennikach teorii spiskowych, odpowiada:

Sąsiad mi powiedział: Panie Marianie, zmawiają się, żeby robić demonstrację pod pańskim oknem. Pomyślałem wtedy, że nie mam obstawy jak generał Jaruzelski, więc przez ładnych kilka dni trzymałem samochód na innej ulicy. Jak się zbiorą, to co to dla nich rzucić butelką benzyny przez okno… Nie zrobili tego, ale takie zagrożenie istniało. Nikt mnie jednak nie obrzucił wyzwiskami. Jeśli już, to z gratulacjami przychodzili

— wyznaje.

Owszem, zdarzało się, że gdzieś odwołano koncert z jego udziałem, a „w Lublinie, mekce PiS-owców, parę osób zwróciło bilet”. Opania przyznaje też, że kiedyś był „trochę politykiem” i zasiadał w komitecie wyborczym PO.

Wypowiadałem się na temat braci Kaczyńskich, mówiłem, że po bolszewicku podzielili Polaków. Ale od tamtej pory mam tylko preferencje wyborcze, z bólem idę głosować na tego czy tamtego. Nie do końca jestem przekonany, że słusznie. Wybieram raczej mniejsze zło. Polityka zaczęła mnie brzydzić

— twierdzi artysta.

Politycy wybierają to, co przynosi profity, i ja się tym brzydzę. Czasem mnie żona namawia do głosowania, bronię się, że „nie lubię tej czy tamtej osoby”, ale finalnie idę i głosuję. Teraz będę głosował na Komorowskiego, choć zastanawiałem się nad Pawłem Kukizem. Chciałbym jednomandatowych okręgów wyborczych. Poza tym nie lubię tej pseudoeuropejskości. Cenię patriotów, ale tych normalnych

— podsumowuje Marian Opania.

Jakże to, panie Opania, tak dzielić Polaków na normalnych i nienormalnych patriotów. To już nie jest „po bolszewicku”?

bzm/gazeta.pl

Czytaj także: Marian Opania odmawia Antoniemu Krauzemu. Reżyser komentuje: „Ludzie zaczęli się ponownie bać konsekwencji swoich decyzji”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.