Rodowicz bez żenady o swoich wojażach po ZSRR: Restauracje, kolacje, dużo kolorowych wspomnień

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Jechaliśmy w trasę do Rosji na 6 tygodni, byliśmy zgruzowani razem w jednym hotelu, więc po koncertach razem spędzaliśmy czas, restauracje, kolacje, słuchanie muzyki w pokojach hotelowych. Stąd bardzo dużo mamy wspólnych przeżyć i kolorowych wspomnień

— Maryla Rodowicz w rozmowie z portalem dziennik.pl bez żadnej żenady snuje sielankowe wspomnienia ze swoich podróży po Związku Radzieckim.

O tym okresie życia piosenkarki opowiada również zbiór wywiadów zebranych w książce „Życie Marii Antoniny”.

Bardzo zależało mi między innymi na wypowiedziach muzyków z lat 80. Na przykład Florek i Andrzej Kleszczewski, którzy spędzili ze mną na trasach w Związku Radzieckim i w ogóle w świecie wiele czasu, a ponieważ kiedyś życie bankietowe było weselsze, wiedziałam, że będą mieli co opowiadać. Kiedyś bowiem to wyglądało tak, że jechaliśmy w trasę do Rosji na 6 tygodni, byliśmy zgruzowani razem w jednym hotelu, więc po koncertach razem spędzaliśmy czas, restauracje, kolacje, słuchanie muzyki w pokojach hotelowych. Stąd bardzo dużo mamy wspólnych przeżyć i kolorowych wspomnień

— twierdzi Rodowicz.

Podczas wojaży za naszą wschodnią granicą nie przymierała głodem. Podobno krążą o tym nawet anegdoty opowiadane przez jej współpracowników.

W każdym razie oni twierdzą, że gdzieś zaproszono nas po koncercie na kolację, na którą upieczono prosiaczka. I zanim muzycy spakowali swoje instrumenty po koncercie, na stole zostały same kosteczki. Więc oni mnie pytają, gdzie ten prosiaczek, a ja im rzekomo odpowiedziałam: a to on był dla wszystkich?

— wspomina piosenkarka dodając jednak, że niekoniecznie jest to prawda, bo przecież nie dałaby rady „wrąbać całego prosiaczka”.

W ogóle uważa, że w PRL gwiazdy miały łatwiej.

Nikt za nami nie chodził, można się było wytoczyć z jakieś knajpy, na przykład ze Spatifu i nikt tego nie fotografował i nie wrzucał na pierwszą stronę tabloidu. Spatif to w ogóle było urocze miejsce. Aktorzy schodzili się tam z teatrów po zakończonych przedstawieniach, przy stolikach już siedzieli pisarze, a między nimi ubecy. Ci ubecy, jak już nie mieli co pisać, to prosili, żeby im cokolwiek opowiedzieć, bo muszą złożyć raport, byli już zaprzyjaźnieni z tymi wszystkimi bywalcami. Lokal był zamykany nad ranem i nie było taksówek, dlatego przed wyjściem stały polewaczki, które odwoziły nas do domu. Kierowca pytał tylko, czy z polewaniem czy bez, bo jak z polewaniem, to trzeba mu było trochę dopłacić

— mówi Rodowicz.

Według niej w środowisku artystycznym i sportowym nie istnieje podział na osoby o liberalnym i konserwatywnym światopoglądzie. Co ciekawe, zdrowe poglądy niektórych ona uznaje za „ekstremalne”.

Nie sądzę, nawet jeżeli ktoś ma ekstremalne poglądy, jak na przykład bokser Adamek na temat homoseksualistów. Czytałam też wywiad z liderem Bayer Full, Sławomirem Świerzyńskim, który mówił, że działa w PSLu i że absolutnie nie zgadza się, żeby geje się ujawniali. Niech sobie robią co chcą, ale absolutnie nie mogą o tym mówić, bo jedyna dopuszczalna miłość to ta między kobietą a mężczyzną. Takie wypowiedzi świadczą o braku tolerancji i o ciasnych poglądach

— ocenia.

Potem piosenkarka płynnie przechodzi do polskiej polityki. Rozpływa się w zachwytach nad premier Kopacz, która według niej jest dowodem na to, jak kobiety świetnie sobie radzą na rynku pracy.

Zresztą nasza pani premier Kopacz jest też tego dowodem. Jest przebojowa, zasadnicza, potrafi coś mądrego powiedzieć. (…) Podoba mi się. Pamiętam ją jeszcze jak była ministrem zdrowia, pamiętam te jej przemówienia, widać, że jest ogarnięta. Opozycja ją krytykuje, ale taka jest rola opozycji. Tylko że w tym przypadku, jest to moim zdaniem krytyka dla krytyki

— twierdzi Rodowicz.

Po raz kolejny podkreśla swoje lewicowe poglądy.

Uważam, że lewica powinna być silna. Wprawdzie takie PO ma podobne hasła. Też twierdzą, że troszczą się o innych i nie zgadzają się na biedę. Większość partii tak twierdzi, dlatego sądzę, że te granice się zatarły. Już nie ma tak, że tylko lewica mówi o tym, że trzeba walczyć o godność ludzi biednych, żeby emeryci mieli pieniądze na lekarstwa, żeby ludzie nie czekali 10 lat na lekarza, żeby mogli godnie żyć

— mówi artystka.

Nie dopuszcza do siebie myśli, że w Polsce, tak jak na Ukrainie, mogłoby dojść do wybuchu wojny i że musiałby uciekać z kraju.

Po pierwsze moim zdaniem nie ma zagrożenia. Po drugie, nie myślałam o tym. Przecież strasznie byłoby żal zostawić moje ukochane koty, dom. No i gdzie miałabym uciekać? Może są ludzie, którzy są jakoś zabezpieczeni i maja się gdzie ewakuować, ale my z mężem o tym nie myśleliśmy. Ja po prostu wierzę w to, że jesteśmy bezpieczni

— podkreśla.

Maryla Rodowicz była rozpieszczana w PRL, przez co najwyraźniej odkleiła się od rzeczywistości. Jak widać, tak jej zostało do dzisiaj…

bzm/dziennik.pl

Czytaj także: Rodowicz w roli lewicowej wyroczni?! „W Kościele jest za dużo zakazów”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.