NASZ WYWIAD. Prezes INSPRO o TTiP: "Dziś KE mówi nam co mamy robić, ale zaraz będą to robić korporacje. Ile można słuchać i czytać o TK?"

fot. Youtube
fot. Youtube

Należy budować silne państwo interesu, a nie państwo, które będzie wisieć na klamce innego kraju, który jest daleko i wiele obiecuje. Historia wiele razy pokazała jak wyszliśmy licząc na sojuszników, a już szczególnie w 1939 r. Jako Instytut Spraw Obywatelskich mówimy o tym, że powinniśmy zabiegać o polską rację stanu, ale musimy robić to z głową, również w kwestii TTiP

— mówi portalowi wPolityce.pl Rafał Górski, prezes Instytutu Spraw Obywatelskich.

wPolityce.pl: Co jakiś czas w mediach pojawia się temat umowy TTiP (Transantlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji) pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Z jednej strony mówi się o szansach na rozwój, jakie może dać ta umowa, a z drugiej strony podkreśla się jej wady. Czym w istocie ma być TTiP?

Rafał Górski: Mówiąc o umowie TTiP trzeba pamiętać, że jest ona powiązana z umową CETA. Jest ona dostępna w języku angielskim i my jako organizacja społeczna zabiegaliśmy o jej polską wersję, ale niestety na nasze prośby nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Można mówić tutaj o podobnej sytuacji jaką mieliśmy przy umowie ACTA. Przez wiele lat organizacje obywatelskie zabiegały o możliwość wglądu w jej treść. Jak się to wszystko zakończyło, pamiętamy doskonale. W Polsce ludzie wyszli masowo protestować na ulicach. Wbrew pozorom TTiP i CETA są ze sobą dość mocno powiązane. CETA jest umową między Kanadą a Europą, co wykorzystują amerykańskie korporacje mające swoje filie właśnie w Kanadzie. Dzięki tej umowie te korporacje mogą działać w oparciu o CETA tak jakby działały w oparciu o TTiP. Jest to dla nich swoiste okno na Europę. Błąd popełniły tutaj organizacje obywatelskie, które przez ostatnie dwa lata nagłaśniały kwestie TTiP, zapominając o tylnich drzwiach w postaci CETA.

Przeciwnicy TTiP mówiąc o jej wadach przypominają m.in. o tajności negocjacji czy trybunałach arbitrażowych. Rzeczywiście jest się czego obawiać?

Rzeczywiście. Przechodząc do kwestii umowy TTiP, od razu rzuca się w oczy tajność negocjacji, które są prowadzone od przeszło 3 lat. Mieliśmy już do czynienia z taką sytuacją przy innych umowach m.in. przy ACTA, CETA czy TiSA. Ta ostatnia z umów dotyczy kwestii usług, gdzie występuje ryzyko prywatyzacji usług publicznych takich jak edukacja czy służba zdrowia, ale również pojawia się kwestia wodociągów i usług cieplnych. Powracając do kwestii tajności negocjacji, trzeba podkreślić, że 92 proc. spotkań, które Komisja Europejska odbywała przygotowując swoje stanowisko ws. TTiP, to były spotkania z przedstawicielami korporacji. Biorąc pod uwagę, że w Brukseli działa od 15 do 20 tys. lobbystów dużych korporacji, fakt, że Komisja Europejska negocjowała właśnie z nimi, daje wiele do myślenia. Ponadto po greenpeacowym wycieku części treści umowy, Komisja Europejska zakomunikowała państwom członkowskim, że nie już będzie na piśmie przekazywała informacji o postępie w negocjacjach, lecz będzie to robić jedynie w formie ustnej.

Kolejną niezwykle ważną kwestią są trybunały arbitrażowe. Ostatnimi czasy w Polsce edukuje się obywateli o Trybunale Konstytucyjnym, natomiast nic nie mówi się o trybunałach arbitrażowych. Trybunały te wykorzystywane są przez korporacje do zaskarżania państw, kiedy są one przeszkodą na drodze do zysku tych korporacji. Umowa TTiP również zakłada powołanie takich trybunałów arbitrażowych, jednak ze względu na niejawność negocjacji nie wiemy jaką one przybiorą formę. Z przecieków wyłania się obraz, który wskazuje, że korporacje będą pozywać państwa do tych trybunałów arbitrażowych. Obecnie szczególnie prawicowa strona polityczna dużo mówi o suwerenności i słusznie, ale należałoby zacząć mówić o kwestii suwerenności w perspektywie TTiP i trybunałów arbitrażowych. Pamiętam jak Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika „wSieci” mówił, że korporacje nie będą dyktować nikomu warunków i należy je ściśle nadzorować. Mimo słuszności tych słów, obecnie w debacie publicznej nie ma w ogóle miejsca na dyskusje o działaniach korporacji, które w znaczący sposób wpływają na suwerenność państw. Mamy obecnie do czynienia z sytuacją, kiedy przyjeżdża do Polski Komisja Europejska i mówi nam co mamy robić, ale zaraz dojdzie do tego, że to korporacje będą nam mówić co mamy robić. Namiastką tego są obecnie umowy dwustronne, których wiele podpisaliśmy w latach 90. Ówczesne elity tłumaczyły to koniecznością przyciągnięcia inwestorów, którzy potrzebowali zabezpieczeń żeby im się w Polsce nic nie stało. Te umowy dalej obowiązują. Przykładem może być oskarżenie Polski w 2015 r. na kwotę ponad 10 mld złotych. Kiedy do obowiązujących umów dojdą powołane trybunały arbitrażowe korporacje będą miały narzędzia dzięki, którym będą mogły w jeszcze łatwiejszy sposób oskarżać państwa.

Z czego może wynikać utajnienie trzyletnich negocjacji?

Wszyscy zwolennicy TTiP tłumaczą, że tak ważna umowa nie może być negocjowana bez utajnienia rozmów. Miejmy nadzieje, że państwa członkowskie dostaną wzorzec tej umowy, który będzie wymagał ratyfikacji przez kraje Unii Europejskiej. Jest to istotne ze względu na to, że elity dążą do tego, aby ta ratyfikacja TTiP i CETA odbyła się ponad głowami państw Unii. Przypomnę pewną kwestie, która dotyczy amerykańskiej National Security Agency, która podsłuchiwała kanclerz Angele Merkel. Skoro telefon tak ważnej osoby był na podsłuchu Amerykanów, to należy postawić pytanie, czy telefony negocjatorów z Komisji Europejskiej na nim nie są?

Czy zwykły obywatel odczuje na sobie działanie umowy?

Umowa TTiP tak naprawdę dotyka każdego człowieka, ponieważ dotyczy ona każdej dziedziny życia. Wpłynie ona nie tylko na konsumentów, ale również na rolników czy pracowników ze względu na kwestie związane z ich prawami. Dotyczy także przedsiębiorstw, przemysłu chemicznego, kosmetycznego, transportowego itd. Trzeba naprawdę zdać sobie sprawę, że umowa TTiP obejmuje wszystkie elementy życia. Ponadto ze względu na jej niejawność, trudno dokładnie ocenić jakie może przynieść efekty. Również brak miejsca w debacie publicznej na dyskusje nad tą umową, może spowodować, że staniemy przed faktem dokonanym. Przerabialiśmy już to w przypadku CETA, kiedy w przestrzeni publicznej temat ten w ogóle nie istniał. Zwykły obywatel nie miał pojęcia o tym, że taka umowa istnieje i że toczą się nad nią prace.

Ciąg dalszy na następnej stronie ===>

123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.