Długi marsz szlakiem konfitur, od PZPR do platformy. Oblicza Marcina Święcickiego, część II

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Najpierw PZPR, potem długo w mocnym układzie warszawskim, a teraz wierna służba Platformie Obywatelskiej. Życie Marcina Święcickiego to długi marsz, marsz szlakiem konfitur. Mimo, że wielokrotnie zmieniał partie a pewnie i poglądy, zawsze był tam, gdzie najłatwiej o spokojne, dostatnie życie. Dziś kolejny odcinek opowieści o dzisiejszym zawziętym tropicielu „afery SKOK”. Przenosimy się w burzliwe czasy transformacji ustrojowej, w której istotną rolę odegrał nasz bohater.

CZYTAJ KONIECZNIE CZĘŚĆ I: Oblicza Marcina Święcickiego - zawziętego tropiciela „afery SKOK”. Dziś część I

Marcin Święcicki był jeszcze członkiem KC PZPR, gdy wszedł w skład pierwszego „niekomunistycznego” – jak to się wtedy mówiło – rządu po 1945 r. W gabinecie Tadeusza Mazowieckiego objął tekę ministra współpracy gospodarczej z zagranicą. Wśród kolegów Święcickiego w rządzie był m.in. Czesław Kiszczak, ale najważniejszym współpracownikiem wówczas jeszcze towarzysza Święcickiego stał się oczywiście inny eks-komunista Leszek Balcerowicz. Panowie mieli za zadanie naprawę polskiej gospodarki i tchnięcie w nią liberalnego ducha.

Leszek Balcerowicz, nasza ekipa, myśmy mieli dorobek dotyczący tego, jak funkcjonuje gospodarka kapitalistyczna, nie trzeba było nas od zera tego uczyć. Oczywiście ważne są szczegóły rozwiązań dotyczące na przykład prywatyzacji – tu mieliśmy własne oryginalne pomysły, takie jak na przykład spółki pracownicze, ale też korzystaliśmy trochę z brytyjskich wzorów prywatyzacji kapitałowej, poprzez giełdę

— wspominał te wspaniałe czasy Święcicki w niedawnej rozmowie z PAP.

Zarówno on, jak i Balcerowicz mniej chętnie mówią o efektach ówczesnej prywatyzacji i „schłodzenia” gospodarki. A efekty dla wielu były opłakane – zlikwidowano całe gałęzie gospodarki, na państwowym majątku uwłaszczali się komunistyczni kacykowie i ludzie służb specjalnych, wiele polskich rodzin do dziś nie podniosło po zaaplikowanej wtedy terapii szokowej.

Minister Święcicki odpowiadał m.in. za negocjacje dotyczące umorzenia polskich długów wobec Związku Radzieckiego. To właśnie on podpisał także umowę o współpracy gospodarczej ze Wspólnotą Europejską. Jak sam mówi, uczestniczył w tworzeniu przyszłej Giełdy Papierów Wartościowych.

Uczestniczyliśmy w kilkutygodniowych szkoleniach w Stanach Zjednoczonych. Byli tam m.in. późniejszy pierwszy prezes giełdy Wiesław Rozłucki, pierwszy prezes nadzorującej giełdę Komisji Papierów Wartościowych Lesław Paga, prof. Stanisław Piątek, którego kancelaria doradzała w sprawie tworzenia spółek prawa publicznego, czy prof. Andrzej Koźmiński, założyciel Akademii Leona Koźmińskiego, od imienia jego ojca

— opowiadał Święcicki we wspominkowej rozmowie z PAP.

Luminarze III RP, do których Marcin Święcicki z pewnością należy, nie lubią wracać do ciemnych kart polskiej transformacji. A to właśnie za czasów rządu Mazowieckiego wybuchły gigantyczne afery, które ukształtowały na lata kształt polskiej gospodarki i skład establishmentu. O aferze FOZZ nie ma co się rozpisywać – została omówiona na wiele sposobów, choć do dzisiaj trudno mówić, by została choć w poważnej części rozliczona. Słynną sprawą z tamtych laty była także afera alkoholowa. Polskę zalała wówczas fala wysokoprocentowych trunków wwożonych karawanami TiR-ów bez żadnej kontroli.

O tym, że Polskę zalewa rzeka alkoholu, wiedzieli wszyscy oprócz rządzących. Dopóki w lipcu 1990 r. nie poinformowała ich o sprawie Naczelna Izba Kontroli, która rozmaite straty budżetu związane z importem alkoholu oszacowała na prawie 2 bln ówczesnych złotych

— pisała na łamach portalu forsal.pl Małgorzata Werner.

Kolejnym gigantycznym przekrętem związanym z obrotem zagranicznym była afera rublowa. Polskie spółki (głównie nomenklaturowe) zawierały umowy z radzieckimi firmami na dostawy, za które płacono w wirtualnej walucie – rublach transferowych. Ruble zamieniano w Polsce na walutę prawdziwą, złotówki i dolary. Fikcyjne towary (bo często nikt niczego naprawdę nie sprzedawał), fikcyjne pieniądze, wielkie zyski aferzystów i prawdziwe straty: szacuje się, że transakcje te obciążyły polski budżet kwotą 400 milionów dolarów!

Odpowiedzialne było za to przede wszystkim Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą (w rządzie Mazowieckiego kierował nim Marcin Święcicki, w rządzie Bieleckiego zaś Dariusz Ledworowski). MWGzZ wydawało pozwolenia wywozu, lecz nie sprawdzało, jak je wykorzystywano. Ministerstwo Finansów, NBP i Bank Handlowy też się w tej sprawie nie popisały. A kiedy wreszcie obniżono kurs rubla transferowego dla „dzikich” transakcji, realizowanych bez pozwoleń - to za mało i za późno…

— czytamy w raporcie na temat afery rublowej opublikowanym przez onet.pl. Marcin Święcicki zachował jednak z tego burzliwego czasu same dobre wspomnienia.

W tym pierwszym rządzie nie było polityki, tylko pełnienie misji. Nikt się nie zastanawiał nad wyborami, ilością głosów, tylko było poczucie, że trzeba wykonać zadanie jak najlepiej. Mniej było w tym politycznej taktyki i większa sprawność organizacyjna

— ocenił w wywiadze dla PAP dzisiejszy szef specjalnej podkomisji ds. SKOK.

Po przegranej „wojnie na górze” i klęsce Tadeusza Mazowieckiego w wyborach prezydenckich premierem został Jan Krzysztof Bielecki, zaś ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą inny działacz Kongresu Liberalno-Demokratycznego Dariusz Ledworski. Marcin Święcicki nie znalazł się jednak bynajmniej na politycznym oucie. Niebawem znowu będzie o nim głośno. Ale o tym – w następnym odcinku.

gim

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.