Prof. Modzelewski: Kredyty frankowe powinna prześwietlić prokuratura! Czy banki posiadały franki, które pożyczyły klientom?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Mamy do czynienia z jedną z większych mistyfikacji, a można również podejrzewać, że miała ona na celu wyłudzenie od kredytobiorców nienależnych świadczeń poprzez wprowadzenie ich w błąd czy też wyzyskanie błędu, czyli są to podejrzenia dość poważne, a sprawę powinni obejrzeć także prokuratorzy

— pisze prof. Witold Modzelewski na portalu Onet.pl. Podkreśla, że od lat przestrzegał przed tym, co teraz stało się jawne dla wszystkich.

Przypomina, że istotą kredytu jest to, iż „kredytobiorca ma zwrócić tylko tyle, ile mu pożyczono oraz zapłacić za to odsetki i ewentualną prowizję. Odsetki mogą być elementem zmiennym w czasie, dług nie”.

Tzw. kredyty frankowe nie były więc żadnym „kredytem”, lecz rodzajem zakładu bukmacherskiego albo – mówiąc obecną nowomową – „toksycznym instrumentem inwestycyjnym”, który – wprowadzając w błąd klientów – sprzedawano jako kredyt. Każdy, kto nie jest propagandystą interesów tych, którzy byli ich oferentami (ci ostatni notabene mają już dość mokre plecy, bo przecież zasięgnęli już w tej sprawie opinii rzetelnych prawników) potrafi ocenić, z czym mamy tu do czynienia

— podkreśla prof. Modzelewski i dodaje, że potwierdziła to w pełni KNF, sugerując „przewalutowanie” tych kredytów na złote.

Skąd ten postulat KNF, który – tak na marginesie – głoszę od pięciu lat? Bo to lepsze dla banków niż trwanie w uporze, że wszystko było tu w porządku, gdyż jest to droga do ich katastrofy. Dlaczego? Bo ktoś sprawdzi, czy tu były jakieś franki, czy inne waluty obce, a z tego, co wiemy, to ani banki nie pożyczały tych walut kredytobiorcy oraz same też ich nie pożyczały jako źródło finansowania udzielanych nam kredytów

— twierdzi prof. Modzelewski i dodaje:

Prawdopodobnie przez cały czas wprowadzano nas w błąd, a ów „kredyt frankowy” był kolejnym „wynalazkiem” rynków finansowych po to, aby zarobić na swoich klientach. Pamiętajmy, że oferowano te kredyty jako „najkorzystniejszą ofertę”, a o ryzyku załamania złotego w stosunku do franka nikt nic nie mówił: są świadkowie, mogą potwierdzić.

Ten sam problem postawił Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, który podejrzewa, że zmiana stanowiska KNF musi mieć drugie dno. Według Szewczaka, wygląda na to, że „banki w Polsce masowo udzielały kredytów we frankach, same nie posiadając tej waluty, ani nie mając wystarczających zabezpieczeń walutowych”.

CZYTAJ WIĘCEJ: Cud nawrócenia w KNF, wątpliwy profesjonalizm, czy też chęć uniknięcia odpowiedzialności, za coraz szerzej rozkręcającą się historią z frankowo - kredytową pułapką?

Prof. Modzelewski stawia organom odpowiedzialnym za przestrzeganie prawa w Polsce, a zwłaszcza za nadzór nad rynkiem finansowym. Pyta o pięć podstawowych kwestii: czy banki posiadały franki odpowiadające liczbie udzielonych kredytów? Jakie osiągnęły z tego zyski i czy podawana publicznie kwota 50 mld zł jest prawdziwa? Jaka była rola osób przygotowujących ofertę kredytów we frankach i jaki był poziom ich rzetelności? Czy operacja ta miała wymierne korzyści w postaci nagród i premii dla zarządów banków i zasłużonych w tej sprawie osób? Co się dzieje z zyskami banków? Czy zostały wypłacone w formie dywidend czy może zostały przetransferowane do innych państw?

Czy odpowiednie organa zmierzą się z pytaniami stawianymi przez ekonomistów? Co na to minister finansów?

mall / Onet

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych