Dlaczego Bronisławowi Komorowskiemu zależy na poprowadzeniu Marszu Niepodległości. Polemika z Piotrem Gursztynem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Na łamach „Rzeczpospolitej” Piotr Gursztyn zżyma się na tych, którzy próbują prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu odebrać legitymację do organizacji Marszu Niepodległości.

Pomysł, związany z marszem, zasługuje na coś więcej niż fukanie, że prezydent chce „ukraść" komuś święto. Ani tym bardziej buczenie w czasie uroczystości. Jednoznacznie negatywne reakcje widać tu i ówdzie po prawej stronie Internetu.

Słusznie czy nie, ale czuję się wywołany do tablicy, bo jestem jednym z tych, którzy do pomysłu Komorowskiego „wspólnych organizacji” Marszu 11 listopada, podchodzą bardzo sceptycznie.

Dzisiejsza informacja, że Kapituła Orderu Orła Białego przy Kancelarii Prezydenta kolejny raz odmówiła pośmiertnego odznaczenia tym orderem pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, co na tle niezapomnianych umizgów do Wojciecha Jaruzelskiego, jeszcze bardziej utwierdziła wielu Polaków w przekonaniu, że Bronisław Komorowski i jego zaplecze tak pasują do stanięcia na czele Marszu Niepodległości jak Stefan Niesiołowski do wykładów z savoir vivre. No chyba, że wszyscy będziemy udawać, że to jednak deszcz pada...

Wracając do głównego tematu.

Nikt z „prawej strony Internetu” nie chce zawłaszczyć święta 11 listopada. Ten dzień to przecież nie tylko Marsz Niepodległości. Prezydent RP ma możliwość wybrania sobie miejsca i czasu na wygłoszenie płomiennego przemówienia do rodaków. Dlaczego tak mu zależy na „przejęciu” czegoś, co tak spontanicznie i oddolnie dobrze się rozwija?

Poza tym mogą być dwa marsze, z dala od siebie. I jeden z nich może być organizowany przez Komorowskiego, feministki i Ruch Poparcia Palikota. Może też przyjedzie delegacja młodzieżowa z Niemiec.

Rozumiem intencje red. Gursztyna. Ma on nadzieję na zakopanie topora wojennego, chociażby tylko na czas takich ewentów jak obchody Święta Niepodległości. Są to intencje z pewnością warte uszanowania, tylko gdzie ma te intencje druga strona?

Sam Piotr Gursztyn przypomniał przecież w swoim tekście, że jedną z reakcji Komorowskiego na ubiegłoroczne wydarzenia wokół Marszu było przygotowanie skandalicznego projektu ograniczającego wolność zgromadzeń. Projektu oprotestowanego przez większość polskich i kilka zagranicznych organizacji zajmujących się obroną praw człowieka.

Wygląda więc na to, że Komorowski chce Marsz, mówiąc potocznie - „jak nie kijem, to pałką”. Czy w takim razie „prawa strona Internetu” może uznać, że głowa państwa ma dobre intencje?

No i na koniec. Opór „prawej strony Internetu” przeciwko organizacji Marszu Niepodległości przez prezydenta nie oznacza, że ktoś chce go pozbawić legitymacji do rządzenia. Ostatecznie i tak się stanie, jak on sobie postanowi. A to, że posiada on legitymację do sprawowania władzy udowodnił przecież kierując do Parlamentu quasi putinowski projekt uderzający w jeden z filarów demokracji.

My zaś posiadamy legitymację do pytania, do czego zmierza Prezydent RP.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych