Chłodny, choć nie tak mroźny jak w poprzednich latach wieczór na ul. Ikara w Warszawie. Biało-czerwone flagi, palone znicze, cztery zwrotki hymnu, "Rota" i solidarnościowe pieśni puszczane z głośników. Co roku zresztą te same.
Teren przed willą gen. Jaruzelskiego na warszawskim Mokotowie każdego 13 grudnia jaśnieje tym samym światłem. Nie ma niespodzianek, atrakcji czy dużych zmian. Z godnym podziwu uporem kilkaset osób - może ponad tysiąc - przychodzi, by pokazać, że pamięta.
Odczytana lista ofiar komunizmu, głównie stanu wojennego, musi robić wrażenie. Na pewno nie jest pełna - wszak wiele osób nie mogło wówczas korzystać z pomocy pogotowia, inne ofiary mogły zwyczajnie nie trafić do kartotek. Ale i ta niepełna lista, z siedemnastoletnim Emilem Barchańskim i dziewiętnastoletnim Grzegorzem Przemykiem na czele oddaje powagę i sedno sprawy, wywołuje ciarki na plecach. A nazwisk jest przecież więcej: wymieniać można je długo. Ofiary, o które III RP się nie upomniała. Nie chciała, nie potrafiła tego zrobić.
I z usłyszanych przemówień, i z treści transparentów można było odczytać jeden przekaz: "jesteśmy zawiedzeni". Zawiedzeni tym, że III RP - było, nie było, wolna Polska - nie potrafi rozliczyć zbrodniarzy. Niemcy sądzą byłego esesmana, 92-letniego Sierta Bruinsa, na Węgrzech szukano (i w końcu schwytano) 98-letniego Laszlo Csataryego, a czeski agent komunistycznej bezpieki - w wieku 89 lat - został skazany. W Polsce się nie da, u nas są laurki dla zbrodniarzy i apele o "spokój dla starców". To musi boleć - przede wszystkim nie nas, młodych, ale tych, którzy jeszcze kilkanaście lat temu oczekiwali, że III RP będzie krajem w pełni wolnym, dającym sobie radę z komunistycznym bagażem, który otrzymał na starcie od swoich poprzedników.
Po niemal ćwierćwieczu wolnej Polski można powiedzieć - III RP nie uporała się z tym problemem. Najgorsi, najbardziej podli reprezentanci szczęśliwie minionego reżimu mogą liczyć na ochronę nowego (?) wymiaru sprawiedliwości i sowite emerytury. Być może na osądzenie komunistycznych zbrodniarzy będzie trzeba czekać w Polsce kolejne kilka lat. Być może tamtych grzechów nie uda się rozliczyć nigdy. Nie zwalnia to jednak z obowiązku pamięci, uczczenia ofiar i zamanifestowania solidarności i sprzeciwu, choćby przeciw takim głosom jak Stefan Niesiołowski.
CZYTAJ WIĘCEJ: Stefan Niesiołowski broni generała Jaruzelskiego: "Jeżeli Kaczyński chce sądzić ciężko chorego człowieka to jest po prostu idiotą"
Na ul. Ikara co roku spotykają się różni ludzie - są i osoby w podeszłym wieku, którzy przychodzą z szeregiem doświadczeń, są młodzi, którzy czują się nieswojo we własnym państwie. Są politycy, dziennikarze, opozycjoniści z czasów "Solidarności", tzw. zwykli obywatele. Wszystkich łączy jedno - przekonanie, że III RP nie udała się do końca, że nie jest nawet namiastką tego, co sobie wyobrażali w 1989 roku.
Duch tego sprzeciwu, buntu, czuć było na Ikara: pod transparentami, przy okrzykach, wspomnieniach i rozmowach. Niezgoda na to, by gen. Jaruzelski był zapraszany przez prezydenta wolnej Polski na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego jako fachowy doradca. Na pomniki wychwalające Sowietów. Na przeżarte starym systemem sądy, media i partie. Na zapomnienie o bohaterach i wywrócone do góry nogami autorytety.
Być może żadna noc pod domem Jaruzelskiego tego nie zmieni. Być może III RP nie jest zdolna do naprawy i oczyszczenia, które nie wiadomo, czy w ogóle by dziś pomogło, bo przecież zostaje mentalność i sposób myślenia gdzieś podskórnie zaszczepiony. Ale każdy, kto zajrzał dziś wieczorem na Ikara dał świadectwo niezgody. Tylko tyle i aż tyle. Zapewne jedyna nagroda dla przemawiających opozycjonistów, dla zepchniętego na margines najnowszej historii Kornela Morawieckiego, dla wszystkich protestujących, to herbertowska chłosta śmiechu.
Sąd prawdziwy, który należy się tym przestępcom, ale przede wszystkim Polsce, to taki, by wygrać lepszą Polskę - Polskę przyszłości, znowu Polskę naszych marzeń. Naszym celem jest zapamiętać dobro, które robiła wtedy Solidarność, żeby to dobro pociągnąć dalej. To jest waszym, młodzi przyjaciele zadaniem i o to was proszę
- powiedział dozebranych przed domem generała.
Dziś do głosu dochodzą przecież inni. Ale i dla tej chłosty warto wyrazić swój sprzeciw. Polska nie potrafiła się o was upomnieć, nieudolnie robimy to więc na takich marszach pamięci.
Patos? Być może. Ale jak nie użyć patosu przy takiej okazji.
Jeszcze jedno. Nie wiem, jakim cudem "Gazeta Wyborcza" doliczyła się na ul. Ikara zaledwie stu osób. Nawet biorąc pod uwagę zadziwiająco permanentne kłopoty z matematyką tamtejszych dziennikarzy, pisanie o "ok. stu osobach" jest zwyczajnym fałszerstwem. Było nas kilka, a może i kilkanaście razy więcej. I za rok też będziemy.
A na koniec Emilian Kamiński:
-------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------
Polecamy wSklepiku.pl książkę:"Wieża komunistów" autorstwa Witolda Gadowskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/173323-ul-ikara-przed-willa-jaruzelskiego-jak-co-roku-zapelniona-ludzmi-laczy-jedno-przekonanie-ze-iii-rp-nie-do-konca-sie-udala-a-komunistycznych-zbrodniarzy-nalezy-osadzic-i-rozliczyc