Festiwal nagonki na ekspertów Macierewicza trwa. Tomasz Lis: "Oni są za mało inteligentni żeby ukryć to, że są doskonale niekompetentni"

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Artykuł opublikowany na łamach "Gazety Wyborczej" przez Agnieszkę Kublik, w którym dziennikarka manipuluje wypowiedziami ekspertów komisji parlamentarnej badającej katastrofę smoleńską, wywołał lawinę komentarzy - szczególnie wśród sprzyjających rządowi dziennikarzy.

CZYTAJ WIĘCEJ: DEMENTUJEMY kłamstwa "Wyborczej"! Zobacz jak Kublik zmanipulowała zeznania ekspertów zespołu Macierewicza

Idealnie w ten festiwal nagonki na profesorów: Biniendę, Obrębskiego i Rońdę, wpasowuje się audycja w radiu TOK FM prowadzona przez Jacka Żakowskiego, w której pojawili się stali krzykacze: Tomasz Lis, Tomasz Wołek i Wiesław Wadyka.

Na początek Tomasz Lis ironicznie stwierdził, że katastrofa jest już bardziej warszawska niż smoleńska.

Prowadzący audycję, Jacek Żakowski wielokrotnie powtarzał, że nie chce już słyszeć o Smoleńsku i głosu na temat katastrofy nie będzie zabierał. Słowa nie dotrzymał.

Oni [eksperci komisji Macierewicza - przyp. red.] są pewni, że wszystko jest w porządku i to pokazuje jakiś poważny problem, dotyczący nie tylko Smoleńska. (…) Oni nie są wyjątkiem, tylko trafili na wyjątkowo drastyczny kontekst, w którym ta kultura niekompetencji znalazła ujście

- wymądrzał się Żakowski. Posługując się słownictwem gości audycji radiowej - "tak zwani" dziennikarze wykorzystali także okazję, aby skrytykować tych Polaków, którzy ufają ustaleniom prac zespołu Macierewicza.

Ponurą okolicznością jest to, że przez prawie trzy lata te brednie docierały i robiły wodę z mózgu milionom Polaków. Do wyznawców religii smoleńskiej żadne racjonalne argumenty dostępu mieć nie będą. Oni już wiedzą i do końca świata wiedzieć będą i to się nie zmieni. (…) W ogóle zaniedbano zdrową reakcję na ten potok idiotyzmów, które się w tej sprawie lały

- mówił Tomasz Wołek.

Mam pretensję do mediów. Z jednej strony mieliśmy wybitne kłamstwo, insynuację, kampanię oszczerstw, a z drugiej strony abdykację – i prokuratury i rządu. (…) Ten artykuł Agnieszki Kublik naświetla porażającą prawdę o „tak zwanych” ekspertach. (…) To, że to ujrzało światło dzienne dopiero teraz wszystkich nas, jako dziennikarzy, trochę kompromituje

- dodaje "tak zwany" redaktor Lis. Jednak uspokajamy redaktora - on nie ma sobie nic do zarzucenia, wszelkimi dostępnymi mu siłami starał się naświetlać prawdę o "kłamliwych ekspertach".

Lisowi wtórował Władyka:

Jak się czyta te fragmenty protokołów z prokuratury, to mam wrażenie, jakby te teksty pisał kabareciarz. To są żenujące spowiedzi i przyznania tych „tak zwanych” ekspertów do swojej niekompetencji, rodzaju bezczelności.

Czyżby dziennikarz nie przeczytał całości stenogramów, a tylko fragmenty zacytowane przez Agnieszkę Kublik?

Oni są za mało inteligentni żeby ukryć to, że są doskonale niekompetentni

- obrażał profesorów z pokaźnym dorobkiem naukowym magister Lis.

Drugi rodzaj komentarza, który zaczął się pojawiać od kilku dni, a ja chcę się pod nim podpisać: miejmy świadomość, że obnażenie tego rodzaju praktyk i wysiłków myślowych, politycznie podszytych, to jest jedna wielka drwina z tej katastrofy. Wspólne przeżycie, w naszej pamięci to wydarzenie zostanie jako jedno z najbardziej tragicznych i to wcale nieupolitycznione tak bardzo, tylko takie świadectwo pamięci ogólnonarodowej tych 96 ofiar, które są rozpisane politycznie na różne strony. To wszystko zostało sprowadzone do takiej prymitywnej gry przy pomocy tak prymitywnych sposobów. To jest rzeczywiście jedna wielka drwina z tej katastrofy

- mówił Władyka, którego zdanie podzielał Lis:

Zupełna zgoda – narodową tragedię zamieniono w totalny kabaret i za to odpowiada pan Kaczyński – także za ośmieszenie pamięci o swoim bracie, zanurzenie tego w drwiny. (…) Jak się czyta komentarze internautów, to nie jest atak na PiS, na Kaczyńskiego, na Macierewicza – to jest jedno wielkie szyderstwo i to jest wina Kaczyńskiego i Macierewicza.

Komentatorzy zaprezentowali różne zdania w sprawie pomysłu debaty komisji Laska i komisji Macierewicza w PAN-ie:

Jest ta idea, ten pomysł Michała Kleibera z PAN, żeby zwołać tą konferencję – zapewne o wiele za późno i też boję się – niektórzy mówią, że to jest niepotrzebne, inni że dobrze – że to znowu zostanie rozegrane w sposób kabaretowy

- stwierdził Wiesław Władyka.

Jako zdecydowany przeciwnik debaty zaprezentował się Tomasz Lis. Zdaniem "tak zwanego" dziennikarza niemożliwa jest debata ekspertów Macierewicza z naukowcami "z krwi i kości", jakich w swoim składzie ma Maciej Lasek.

Takie debaty nie mają sensu. Przez ostatnie lata mieliśmy dość specyficzny balans i dość specyficzną (…) definicję obiektywizmu, który nie jest zderzeniem opinii fachowca z amatorem, kłamstwa z prawdą – a państwo wyciągną średnią. Trzeba mieć pewien aparat do uczestniczenia w pewnej debacie.

Taką samą opinię zaprezentował Tomasz Wołek:

Nie może być konferencji, debaty, rozmowy, między czymś co jest powagą i co nie jest powagą – jest kompletną bzdurą. Tutaj nie ma żadnej łączności. Nie dziwię się sceptycyzmowi pana Laska i innych członków komisji, że oni nie widzą większego sensu takiej debaty.

Jedynie Jacek Żakowski stwierdził, że debata jest potrzebna - "aby obnażyć tą brednię":

W przypadku tak dramatycznej sytuacji jak debata smoleńska, w której brednia wzięła górę i bardzo duża część społeczeństwa uwierzyła w niebywałe głupoty. Wydaje mi się, że stworzenie pola obnażenia tej bredni – co proponuje Kleiber. Jeżeli nie pokona się tej bredni w debacie publicznej – co zrobiła fajnie Agnieszka Kublik, drogą krok po kroku. (…) Gdybyśmy mieli publiczne widowisko, to byśmy mogli uzyskać zmianę rozkładu opinii.

Ten argument Tomasz Lis odpierał tym, że

Każdy z tych profesorów ma siatkę pojęciową politechniczno-fachową, której nie jesteśmy w stanie ogarnąć i każde z tych słów już brzmi w naszych uszach profesjonalnie.

Tym samym - ten zaślepiony, niewykształcony naród i tak nie zrozumie takiej debaty i będzie się upierał przy tym, że eksperci Macierewicza rzetelnie badają przyczyny katastrofy - na miarę swoich możliwości i tego jakimi dowodami dysponują. Na szczęście mamy "tak zwanych" dziennikarzy, którzy przypomną Polakom, która wersja jest prawdziwa i którzy eksperci są tymi słusznymi.

mc, TOK FM

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych