Skutki decyzji politycznych. Martwi i dziwi opór tak wielu dyskutujących wobec nakazów utrzymania zimnej głowy i racjonalności

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Przy okazji „marszu szmat” przetoczyła się przez media dyskusja o gwałtach. Niektórzy – w tym i ja – wskazywali wówczas, że odpowiedzialność i wina jest oczywiście po stronie gwałciciela, ale to nie oznacza, że kobiety są zwolnione z zachowywania zdrowego rozsądku. Jeśli obca dziewczyna wchodzi samotnie do złej dzielnicy opanowanej przez gangi, ubrana w skrajnie prowokacyjny sposób, to w pewnym sensie przyczynia się do tego, co może ją spotkać.

Jest to ten sam problem etyczny i logiczny, który w innej skali pojawia się w „Obłędzie ‘44” Piotra Zychowicza i którego wskazanie jest jednym z powodów ataków na książkę oraz jej autora. Zychowicz wiele swoich tez stawia w sposób wyostrzony i skrajny – takie jego publicystyczne prawo – ale zagadnienie, o którym wspomina i które jest jedną z osi książki, jest bardzo istotne. Zadziwiające i groźne jest, że u wielu jego spokojne ujęcie budzi emocjonalny, irracjonalny sprzeciw.

Problem streścić można następująco: przywódcy Państwa Podziemnego niemal od samego początku wojny wiedzieli, że ich akcje dywersyjne i ataki na Niemców będą się spotykały z okrutnym i sadystycznym odwetem. Mimo to decydowali o ich prowadzeniu. Politycznie ponoszą zatem odpowiedzialność za śmierć ludzi, zabijanych w zamian przez Niemców.

Pomijam tu detale i kontekst, na którym wskazuje Zychowicz, a więc zasadność polityki stania z bronią przy nodze czy nawet milczącego i nieformalnego współdziałania z Niemcami przeciwko Sowietom, a także kwestię niemieckiej polityki wobec polskiego narodu, budzącej ogromne i zrozumiałe emocje. Skupiam się jedynie na kwestii odpowiedzialności przywódców za skutki ich decyzji, bo jest to sprawa niezwykle istotna i interesująca.

Uogólniając przedstawioną przez autora „Obłędu ‘44” zasadę można powiedzieć tak: wina w sensie etycznym jest zawsze bezsporna. Winny jest ten, kto popełnia gwałt – w tym wypadku winni są okupanci i to jedynie oni odpowiadają za swoje zbrodnie. Ale – jest to wielkie „ALE” – nie oznacza to zwolnienia przywódców struktur oporu od kalkulowania i ponoszenia odpowiedzialności politycznej za skutki swoich decyzji.

Na portalu wPolityce pojawiło się wiele tekstów i cytatów, dotyczących „Obłędu’44”. Były wśród nich i takie, które w skrajnie absurdalny sposób wykpiwały postulat powadzenia politycznych kalkulacji. To stanowisko dla mnie niepojęte.

Posłużmy się teoretycznym, ale konkretnym przykładem. Załóżmy, że okupant oznajmia – a my jako decydenci mamy pewność, że obietnicy dotrzyma – że za każdego zabitego przez podziemie oficera jego armii zostanie rozstrzelanych sto osób. Jeśli zamierzamy dokonać zamachu na takiego oficera i wybieramy cel, to jako osoby ponoszące odpowiedzialność za swoje decyzje obowiązuje nas dokonanie kalkulacji. W żadnym wypadku nie wolno nam kierować się emocjami ani opierać naszych działań na koncepcjach takich jak zemsta, wymierzenie sprawiedliwości, honor. To są pojęcia z innej rzeczywistości. My musimy się zastanowić nad opłacalnością przedsięwzięcia. Musimy mieć także całkowitą świadomość tego, że skutkiem naszej akcji będzie śmierć setki własnych obywateli.

CZYTAJ TAKŻE. Stanisław Janecki: Powstanie Warszawskie było obłędem i głupotą, miarą patriotyzmu jest kolaboracja, a tchórzostwo jest cnotą – tak rewiduje się bohaterską historię Polski

Czy zmienia to w czymkolwiek kwestię etycznej odpowiedzialności za zaistniałą sytuację? Absolutnie nie. To okupant ponosi ostatecznie winę za to, że w ogóle musimy takiego wyboru i obliczeń dokonywać. Ale nie znaczy to, że w imię emocji można bez zastanowienia lekceważyć skutki takich akcji dla własnych obywateli.

Zychowicz pisze o tych sprawach przekonująco, choć nie unika uproszczeń. W jego kalkulacji brakuje czynnika psychologicznego. Dla podtrzymania autorytetu Państwa Podziemnego – co także było istotne – konieczna była jakaś aktywność struktur podziemnych. Pytanie, czy akurat taka, która w odwecie narażała polskich obywateli. Swoje wymierne i czasami pozytywne skutki miała likwidacja konfidentów czy wykonywanie wyroków sądów podziemnych. Jednak zawsze ocena skutków powinna się opierać na na zimno dokonanym rachunku.

Kpiarze, niezdolni do niuansowania argumentacji, twierdzą, że takie myślenie prowadzi do zakwestionowania każdego zbrojnego oporu wobec każdej okupacji. To oczywiście nieprawda – po prostu dlatego, że każda sytuacja jest inna. Kalkulacja zysków i strat oznacza tworzenie nieludzkich wręcz zestawień, ale na tym między innymi polega sprawowanie władzy politycznej: na wypranych z emocji wyliczeniach. Może się okazać, że w konkretnej sytuacji warto ponieść koszt życia stu obywateli, aby poprzez akcję zbrojną wywołać konkretny, wymierny i ważny skutek. Tutaj Zychowicz ulega pokusie zbytniej generalizacji ogól-nie słusznego wniosku. Nie zmienia to jednak w niczym ważności opisanej przez niego reguły myślowej.

Zychowicz przypomina, że Czesi przeprowadzili podczas wojny tylko jeden istotny za-mach – ten na Reinharda Heydricha. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że przeprowadzili go czescy cichociemni, wyszkoleni przez Brytyjczyków i w tym celu przetransportowani do Czech, nie czeskie podziemie. Niektórzy twierdzą, że Londyn realizował po prostu własny interes, obawiając się, że skuteczne działania Heydricha w Czechach mogą doprowadzić go na trop wysokich oficerów w Berlinie, kontaktujących się z Brytyjczykami.

Wielu komentatorów w odpowiedzi pisze z pogardą o czeskim tchórzostwie. To całko-wite nieporozumienie. „Tchórzostwo” to nie jest kategoria polityczna. Takiego czynnika w ogóle we wspomnianych kalkulacjach nie ma prawa być. Chyba że jest on traktowany w poli-tycznej grze jako tzw. miękka waluta, ale to zdarza się bardzo rzadko i na pewno nie miało miejsca w czasie II wojny światowej.

Martwi i dziwi opór tak wielu dyskutujących wobec nakazów utrzymania zimnej głowy, racjonalności, kalkulowania. Nie twierdzę, że wynik kalkulacji musiał być w każdym wypadku taki, jak chciałby Zychowicz, ale jego sposób myślenia o polityce i odpowiedzialności za skutki podejmowanych decyzji wydaje się oczywisty. Znamienne, że dla wielu taki nie jest.

CZYTAJ WIĘCEJ: Zaremba: Obłęd – i owszem. Tylko, czyj? Zychowicz radzi AK aby się postawiła poza ówczesnym narodem

CZYTAJ TAKŻE: Gontarczyk o książce „Obłęd ‘44”: błąd historyczny i intelektualny. "Takich rzeczy historyk nie robi". ZOBACZ WIDEO

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.