Obłęd – i owszem. Tylko, czyj? Zychowicz radzi AK aby się postawiła poza ówczesnym narodem

Fot. Wikipedia.  Grupa żołnierzy Kolegium "A" Kedywu OW AK na Stawkach na Woli. Stoją od lewej: Włodzimierz Denkowski "Kostek" (z Thompsonem), Lech Zubrzycki "Lech", Czesław Kraśniewski "Kryst" (klęczy), Jan Bagiński "Socha", Zygmunt Siennicki "Bor"
Fot. Wikipedia. Grupa żołnierzy Kolegium "A" Kedywu OW AK na Stawkach na Woli. Stoją od lewej: Włodzimierz Denkowski "Kostek" (z Thompsonem), Lech Zubrzycki "Lech", Czesław Kraśniewski "Kryst" (klęczy), Jan Bagiński "Socha", Zygmunt Siennicki "Bor"

Jak być może czytelnicy zauważyli, nie spodobała mi się najnowsza książka Piotra Zychowicza „Obłęd 44”. Piszę o tym w najnowszym numerze „Sieci”.

Tak naprawdę autor bardzo ułatwił zadanie swoim polemistom. Bo choć znaczną część tej książki  zajmują rozważania nad samym Powstaniem Warszawskim, Zychowicz przez swój ekstremizm zwalnia właściwie z wysiłku tych, którzy chcieliby tej decyzji bronić. I ludzi takich jak ja, którzy na pytanie, czy należało ogłosić decyzję „W” odpowiadają: nie wiem. Ale którzy są przerażeni furią, z jaką różne środowiska deprecjonując Powstanie, odreagowują własne frustracje, czy załatwiają własne, zupełnie niehistoryczne interesy.

Dlaczego ekstremizmem? W części początkowej książki Zychowicz wraca de facto do tez swojej poprzedniej pracy: należało iść z Hitlerem. Wyraźnie niezadowolony z sojuszów, w jakich znalazła się Polska, nawet nie próbuje rozumować ich kategoriami. W efekcie krytykuje polski rząd emigracyjny za stworzenie sił zbrojnych na Zachodzie, a rząd pospołu z kierownictwem podziemia - za akcje dywersyjne na tyłach frontu wschodniego.

Ponieważ dotyczy to bardzo wczesnego okresu, roku 1941, a w przypadku regularnego wojska na Zachodzie nawet 1939, są dwie możliwości. Albo Zychowicz zakłada, że ludzie musieli wtedy od początku przewidywać klęskę Niemiec. Jest to kompletna historyczna nieprawda – takie przewidywania można było formułować z dużą dozą pewności dopiero od bitwy pod Kurskiem (lato 1943). Albo jest zwolennikiem pracy polskiego narodu na rzecz zwycięstwa niemieckiej Europy Hitlera. Co pomijając względy moralne, jawi się jako kompletnie nierealistyczne.

Polityka niemiecka wobec Polaków była tak brutalna, że najprostszy przedstawiciel naszego narodu życzył im JAK NAJSZYBSZEJ KLĘSKI. Kto próbowałby działać w innym kierunku, a Zychowicz proponuje np. „lokalne porozumienia” z niemieckimi dowódcami, stawiałby się poza narodem.

Samą polemikę z planem „Burza” autor tego pamfletu, bo nie spokojnej pracy historycznej, obciąża z kolei najbrutalniejszymi sztuczkami, rodem ze współczesnych tabloidów. A więc nazywa AK-owskich dowódców próbujących przejmować polskie miasta przed Sowietami „kolaborantami”, choć wszyscy, łącznie z ich krytykami, odbierali ich jednak jako przeciwników przyszłej władzy sowieckiej w Polsce.

Aby podtrzymać kruchą hipotezę o Powstaniu jako sowieckiej prowokacji, generała Leopolda Okulickiego, zamordowanego w ZSRS, próbuje z kolei przedstawić jako sowieckiego agenta. Bez żadnych dowodów. Także bez dowodów urządza sobie dziką jazdę na korpus oficerski AK. Nie oszczędzi im niczego, łącznie z całkiem nieudowodnionymi zarzutami defraudowania pieniędzy.

To zachwyca takich ekscentryków jak senator Jan Filip Libicki („Może Zychowicz przegina, ale przywraca rozum” – sprzeczność sama w sobie). Ale nie wypełnia misji, jaka teoretycznie przed tą książką stanęła: chłodnej analizy strat i zysków. W efekcie można by się na tym z powodzeniem zatrzymać.

A przecież cisną się dalsze argumenty. Plan „Burza” był próbą wpływania na rzeczywistość. Wbrew temu co pisze Zychowicz, próbą podjętą z niepełną wiedzą o tym, jak się zachowają zachodni sojusznicy i z niepełną wiedzą, jak daleko w sensie politycznym zechcą się posunąć Rosjanie. Jeden przykład: Zychowicz pisze, że w tamtym czasie doskonale wiedziano, że w Teheranie (listopad 1943) zdradzono Polskę w kwestii granicy wschodniej. Krążyły, owszem, plotki, ale premier Mikołajczyk usłyszał oficjalnie o tych ustaleniach od Stalina i Roosevelta dopiero w sierpniu 1944 – na spotkaniu w Moskwie.

Nie oznacza to pewności, jak należało się zachować w samej Warszawie. Wszystko zależy od tego, jak duże mieli podstawy polscy dowódcy aby wierzyć w słabość sił niemieckich. Jeśli popchnęli polską młodzież do walki beznadziejnej, popełnili pełen konsekwencji błąd. Czy to jednak oznacza zbrodnię? Czy wszyscy krytycy Powstania przyjmując chłodną analizę bezpiecznego w Londynie generała Sosnkowskiego jako jedyną dopuszczalną perspektywę, nie ułatwiają sobie sprawy? Głośno myślę, bo oczywiście i w Komendzie Głównej AK nie wszyscy mieli w tej kwestii jednakowe zdanie.

Tyle że postawą rekomendowaną przez Zychowicza jest kompletna bierność („czekanie na 1989 rok” – kolejny absurd, zakładający już nie dar prorokowania, ale jakąś wszechwiedzę). Już sobie wyobrażam, co by się stało, gdyby – rozszerzając znowu debatę na cały plan „Burza -  koncepcja generała Sosnkowskiego wygrała i nieuchronne represje spadły na polskie podziemie po tym, jak nie spróbowało by ono stanąć do konkurencji o kontrolę nad Polską. Jak ciężkie padałyby zarzuty – o to, że oddano nasz kraj bez kiwnięcia palcem.

Co więcej, ta bierność oznaczałaby poddanie rządu dusz w Polsce PPR-owi i jego sojusznikom, bo Polacy byli do białości antyniemieccy i stania z bronią u nogi do samego końca by nie wybaczyli. To by oznaczało, że wybory komuniści mogliby w Polsce wygrać naprawdę. Nie trzeba by ich fałszować.

A to już by miało wielkie konsekwencje społeczne. Dusza polska zostałaby ukształtowana całkiem inaczej na dziesiątki lat. Do dziś bylibyśmy innym narodem. I powiem wprost: narodem gorszym. Nie jestem wyznawcą apokaliptycznych wizji Jarosława Marka Rymkiewicza, ale legenda Powstania miała ogromny wpływ na to, jacy byliśmy potem. A z tym nie było idealnie, ale nie było i nie jest najgorzej.

Niebawem dotknę jeszcze kilku pytań dotyczących legendy Powstania dzisiaj. Na razie zachęcam do czytania mojego tekstu w „Sieci”.

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.