"Wyborcza", która na co dzień zalewa nas propagandą sukcesu, nagle ogłasza: "nowe pokolenie czeka los biednych kuzynów Zachodu"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

"Sejm wyłączył na jakiś czas pierwszy bezpiecznik finansów publicznych - 50-procentowy próg zadłużenia" - doniosła weekendowa "Gazeta Wyborcza" na pierwszej stronie.

Czy można wyłączyć tak ważny bezpiecznik na jakiś czas, a potem do niego wrócić? Czy po tym precedensie kolejne rządy będą się taką barierą przejmowały, skoro obalono ją zwykłą rządową większością (co zapewne poprze prezydent)? Oczywiście nie. Rząd Tuska zlikwidował próg zadłużenia już na zawsze. Więcej, znając przykłady państw zachodnich, już nigdy poniżej tego wskaźnika nie zejdziemy. Nigdy.

Gdyby na serio brać rządowe argumenty, według których wskaźnik zadłużenia Polski jest wciąż bardzo niski w porównaniu z państwami zachodnimi (pomijam kwestię bogactw, które zachód zgromadził i ma, a których my nie mamy), to zadłużanie się w sposób proponowany przez rząd jest marnowaniem wielkiej szansy. Skoro mamy możliwość ściągnięcia pieniędzy, choćby w postaci zwykłego kredytu, to wykorzystajmy je mądrze, a więc na rozwój i zabezpieczenie przyszłości. Ścieżka, którą wybrał rząd, jest skrajnie inna: te pieniądze zostaną przejedzone. Wejdą w budżet i tam znikną w morzu "koniecznych" wydatków. Takich jak dotacje dla Muzeum Historycznego w Warszawie, gdzie - co ujawnia tygodnik "Sieci" - radna PO zarabia 126 tys. złotych rocznie, a dział księgowości liczy 11 pracowników.

Obalenie progu ostrożnościowego pokazuje, jak spolityzowane jest środowisko polskich ekonomistów (wyjąwszy takie postaci jak prof. Rybiński). Właściwie wszyscy skorzystali z okazji, by milczeć. Ani śladu tej charakterystycznej histerii, którą rozmaici eksperci epatują przy każdej możliwej okazji, zwłaszcza gdy sprawa nie jest zgodna z ideologią neoliberalną. Cisza jak makiem zasiał. Wszystko w porządku. Popierają.

Ale coś się jednak w Polsce zmienia. Ta sama weekendowa "Wyborcza" ogłosiła piórem Adama Leszczyńskiego (również na pierwszej stronie), że "Polska jest w Pułapce":

Jak czytamy:

Polska jest już za bogata, żeby konkurować z biedniejszymi krajami tanią siłą roboczą. Równocześnie nasza gospodarka jest zbyt mało innowacyjna, żebyśmy mogli konkurować z bogatymi krajami, które rozwijają się dzięki nowoczesnym technologiom. Jesteśmy w kropce: ani tani, ani nowocześni. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że nawet kiedy kryzys się skończy, wysokie tempo wzrostu z pierwszej dekady XXI wieku będziemy mogli tylko tęsknie wspominać. (...)

To jakieś historyczne fatum. Polska "od zawsze", czy to przed wojną, czy w czasach PRL, wydawała na naukę mało, a nowoczesne technologie wolała kupować za granicą. W ten sposób tylko utrwalaliśmy naszą biedę oraz miejsce w światowej drugiej lidze.

Zaskakuje i przeraża taki obraz Polski - nieinnowacyjnej, powtarzającej historyczne błędy, po prawie 7 latach rządów Donalda Tuska. Ile lat musiałby obecny premier rządzić, by przełamać owo "historyczne fatum"? Bo przecież na co dzień czytamy w "Wyborczej", że wykonujemy tygrysi skok ku świetlanej przyszłości. A tu nagle okazuje się, że skaczemy wciąż za nisko, i tkwimy w pułapce. Czyżby rację miał PiS, który obecną modernizację określa jako imitację modernizacji? Czyżby świat odnowionych kamieniczek na wyludnionych rynkach małych miasteczek to jeszcze nie Zachód?

Ciekawe. Inspirujące.

"Wyborcza" dodaje, że musimy wydawać więcej na naukę. Zaznacza, że "Tusk obiecał przeznaczać na nią 2 proc. PKB", ale, niestety, "kryzys pokrzyżował te plany". Też ciekawe, bo przecież kryzysu ponoć w Polsce dotąd nie było. A już na pewno nie w latach 2007-2008, gdy Tusk mógł w dziedzinie sponsorowania nauki wręcz zaszaleć.

I jeszcze jeden cytat z Leszczyńskiego:

Przed nimi [decydentami naszej nauki - JK] zadanie bez precedensu: muszą zrobić coś, co się nigdy u nas nie udało. Jeżeli im nie wyjdzie, nowe pokolenie Polaków czeka stary polski los - rola biednych kuzynów Zachodu.

Tylko podziwiać wiarę red. Leszczyńskiego w ekipę, która od 7 lat rządzi Polską. Ale co do diagnozy - pełna zgoda. Trzeba ją zrealizować, choć oczywiście z innymi ludźmi u steru. Bo z obecnymi to można przełamywać tylko jednego rodzaju bariery - kolejne progi zadłużenia. Na więcej nie starcza im i wyobraźni, i odwagi.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych