Dr Fedyszak-Radziejowska: trudniej manipuluje się obywatelami, którzy jako naród mają poczucie własnej wartości (narodową godność)

PAP
PAP

- Co rocznica drugiej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski ma wspólnego z niemieckim serialem „Nasze matki, nasi ojcowie”? - zastanawia się na łamach najnowszego numeru tygodnika "Sieci", w artykule pt. "Nieoczekiwany zbieg okoliczności", dr Barbara Fedyszak-Radziejowska. I odpowiada:

Dokładnie 30 lat temu, w czerwcu 1983 r., mimo oporu władzy oraz dzięki kompromisom, które z władzami PRL zawarli przedstawiciele episkopatu, przyjechał do Polski stanu wojennego „w zawieszeniu” Jan Paweł II. Dotrzymując umowy z władzami PRL, w sposób twórczy i niekonwencjonalny odnalazł słowa, które nasze ówczesne przygnębienie zamieniły w nadzieję.

Jak sprawił, że załamane stanem wojennym społeczeństwo odzyskało wiarę w swoje możliwości? Minęło wiele lat, ludzka pamięć lepiej przechowuje emocje i obrazy niż formułowane z wielką przenikliwością diagnozy i wymagania. O tych drugich zapominamy, a nieobecność myśli Jana Pawła II w medialnym dyskursie, w sporach o wartości i zasady oraz w procesie kształcenia młodych Polaków skutecznie to zapominanie przyśpiesza.

(...)

Co druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski może mieć wspólnego z serialem znanym głównie z tego, że poprawia samopoczucie Niemców i kreuje odbiegający od historycznej prawdy antypatyczny wizerunek Polaków antysemitów, zgrabnie „poprawiając” narrację o roli niemieckich nazistów w II wojnie światowej? Odpowiedzi poszukajmy w znanym eksperymencie Salomona Ascha, badającym źródła grupowego konformizmu. W największym skrócie polegał on na tym, że każdy z jego uczestników poddawany był presji kilku osób, które niezgodnie z prawdą oceniały długość czterech odcinków. Sprawdzano, na ile presja jednomyślnie kłamiącej grupy wywoła uległość osamotnionej jednostki i sprawi, że także ona uzna ocenę niezgodną z rzeczywistością za prawdziwą. Reakcje osób poddanych eksperymentowi były różne. Pełna niezależność, czyli odporność na presję grupy, była udziałem ok. 25 proc. uczestników, presji innych stale ulegało ok. 40 proc. badanych. Zmieniano warunki eksperymentu, modyfikując skład grupy, jej jednomyślność, różnice między odcinkami, etc. Konformizm raz rósł, raz malał, zależnie od okoliczności. Kluczowe okazały się dwie kwestie – osobowość badanych i skład grupy. „Osoby, które mają o sobie niskie mniemanie, znacznie łatwiej ulegają naciskowi grupy niż osoby o wysokiej samoocenie”.

(...)

Eksperymentowanie na narodach jest metodologicznie i technicznie wykluczone. Ale nie oznacza to, że stosowanie podobnych metod wobec społeczeństwa w ramach profesjonalnie prowadzonej polityki historycznej nie może przynieść podobnego efektu – uległości obywateli wobec sprawnie sterujących ich emocjami rządzących elit. Pisząc wprost, trudniej manipuluje się takimi obywatelami, którzy jako naród mają poczucie własnej wartości (narodową godność), niż takimi, którzy zainfekowani kompleksami i poczuciem wstydu gdzieś tę godność utracili. Wobec Polaków, narodu, który przegrał swoje prawo do suwerennego państwa z silniejszymi sąsiadami i z trudem, kosztem wielu ofiar, odzyskał je po 123 latach, by ponownie, po 20 latach niepodległości, utracić suwerenność po tragicznym starciu z dwoma totalitaryzmami, taka taktyka może okazać się nadspodziewanie skuteczna.

Cały artykuł - w najnowszym numerze tygodnika "Sieci".

Zapraszamy także na profil FB "Sieci" - dołącz do 32 tysięcy naszych przyjaciół.

CZYTAJ TAKŻE: "Sieci": Kaszubi odwracają się od Tuska. "Ich ziomek wypowiedział wojnę małżeństwu i rodzinie"

 

 

 

----------------------------------------------------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Kup książkę:"Auschwitz. Medycyna III Rzeszy i jej ofiary"

autor:Ernst Klee

Na podstawie nieznanych dotychczas dokumentów Ernst Klee odkrywa historię katów w białych fartuchach, lekarzy, którzy swoim pacjentom, jeńcom wojennym, więźniom obozów koncentracyjnych wyznaczyli rolę królików doświadczalnych. Ich zleceniodawcami były znane w świecie firmy, instytuty uniwersyteckie, a przede wszystkim Wehrmacht. Klee opisuje rolę lekarzy obozowych, po raz pierwszy publikuje ich listę - wielu z nich po wojnie nadal pracowało w zawodzie.

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.