Mariusz Pilis w tygodniku "Sieci": "Niemiecki serial jest jak mocny policzek dla uśmiechniętej głupkowato i na pokaz gęby współczesnej Polski"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Sieci
fot. Sieci

Pojawiły się głosy, że to skandal, żeby polski podatnik płacił (bo tym w istocie jest zakup przez TVP licencji na pokaz niemieckiego serialu) za oglądanie antypolskiego w wymowie filmu. Ale to głosy spóźnione i kolokwialnie ujmując problem– mleko dawno temu się rozlało

- pisze w tygodniku "Sieci" Mariusz Pilis, analizując niemiecki serial "Nasze matki, nasi ojcowie".

CZYTAJ TAKŻE: Krzysztof Feusette: Czy musimy dyskutować o polskiej współodpowiedzialności za niemieckie zbrodnie?

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Piotr Zaremba: Serial "Nasze matki, nasi ojcowie" to krok dalej w kierunku zapewniania Niemcom dobrego samopoczucia. Należy protestować. Ale dlaczego nie pokazać tego Polakom?

Pilis, który sam jest reżyserem i dokumentalistą dzieli się z Czytelnikami pisma wrażeniami po obejrzeniu produkcji:

Ten film dosłownie się połyka. Można się w nim zatracić, niejako wręcz fizycznie przeżywać losy głównych bohaterów. Strukturę serialu oparto na bardzo prostym pomyśle.A jak wiadomo, najprostsze rozwiązania zwykle najlepiej wypełniają swoje zadanie

- ocenia.

Jednak nie wszystko wygląda tak pięknie. Wzburzają zwłaszcza wątki poświęcone Polakom i Armii Krajowej. Pilis nie pozostawia złudzeń:

Z tego pięknego filmowego snu wybudził mnie moment, gdy w połowie drugiej części zaczynały się pojawiać polskie wątki. To było naprawdę twarde przebudzenie. I nie chodzi tylko o kwestie wypowiadane przez aktorów grających role polskich chłopów czy żołnierzy Armii Krajowej. Te elementy wymykają się jakiejkolwiek krytyce. Są absolutnie skandaliczne. Żeby zachęcić do obejrzenia tytułu, przytoczę tylko dwa przykłady:Spotkanie oddziału partyzantów AK z chłopami polskimi, którzy mają dostarczać aprowizacji.Chłop zadaje „kluczowe” pytanie:„A czy są u was w oddziale Żydzi?”. Dowódca pyta partyzantów: „Czy są tu jacyś Żydzi? Niema Żydów, poznałbym po smrodzie”. Śmiech.Chłop: „Nie chcemy żadnych Żydów”. Jeden z partyzantów: „Potopimy ich jak koty”…

- pisze dokumentalista.

Wyciągając wnioski z niemieckiej produkcji, pisze, by - mimo uprzedzeń - obejrzeć serial i wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski:

„Nasze matki, nasi ojcowie” jest obrazem w służbie niemieckiej walki o pamięć historyczną.O to, co Europa i świat powinny pamiętać na temat roli Niemców w II wojnie światowej. Nie zatrzymamy tego obrazu. Nie spowodujemy, że nie pokaże go TVP – bo już pewnie dawno za niego zapłaciła, więc prezes telewizji, uginając się pod presją oburzonych, naraziłby się na poważniejszy zarzut – niegospodarności,a za to się z pewnością leci ze stołka. Polecam wszystkim ten film. Wszyscy musimy go obejrzeć. Po co? Ponieważ on daje znakomitą perspektywę do dyskusji o naszych sprawach. O tym, co tu, nad Wisłą się dzieje. O koślawych parahistorycznych dyskusjach,o koślawych polskich filmach, o wizji państwa,którego nie ma, o jakości wszystkiego, co nas otacza, z edukacją młodzieży na czele

- pisze reżyser.

I puentuje:

Niemiecki serial jest jak mocny policzek dla uśmiechniętej głupkowato i na pokaz gęby współczesnej Polski, która jak idiota i tchórz udaje, że pada deszcz, kiedy pluje jej się w twarz

- kończy.

Całość artykułu Mariusza Pilisa do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Sieci". Polecamy!

CZYTAJ WIĘCEJ: Nowy numer "Sieci" już w kioskach! Tematem numeru poruszająca rozmowa z Kazikiem - o Bogu, wnuczce i Polsce. ZOBACZ OKŁADKĘ!

svl

 

 

----------------------------------------------------------------------------------------------

---------------------------------------------------------------------------------------

Pasjonujesz się historią?

Kup wSklepiku.pl:"Ilustrowana Historia II Wojny Światowej"

autorzy:A.A. Evans, David Gibbons

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych