Serial "Nasze matki, nasi ojcowie" to krok dalej w kierunku zapewniania Niemcom dobrego samopoczucia. Należy protestować. Ale dlaczego nie pokazać tego Polakom?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. mat. prasowe
fot. mat. prasowe

Obejrzałem pierwszy odcinek niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Jest tak, jak się spodziewałem. Niemcy konsekwentnie, choć kroczek po kroczku, poprawiają sobie takimi dziełami narodowe samopoczucie.

Trudno im się nawet dziwić – ciężko żyć w poczuciu, że własna historia najnowsza to głównie zbiór niegodziwości. Ciężko w szczególności pracować nad zachowaniem własnej tożsamości narodowej. Ale my Polacy nie możemy się na taki sposób ujęcia dziejów drugiej wojny światowej zgodzić. Z wielu powodów – to temat na oddzielny tekst.

Formalnie rzecz biorąc autorzy scenariusza są kryci. Pokazują przecież tylko dzieje kilku osób, cóż to szkodzi wybrać takie, które mają sporo ludzkich odruchów. Tak więc młody żołnierz na froncie wschodnim żywi zasadnicze wątpliwości wobec wojny. Jego brat jest większym służbistą, ale też nie pozbawionym ludzkich cech – kiedy rozstrzeliwuje się komisarza protestuje, próbuje też ratować żydowskie dziecko. Także dwie niemieckie dziewczyny są raczej dobre niż złe. Jedna będąc pielęgniarką na froncie wschodnim, próbuje chronić ukraińską Żydówkę. Druga – pomaga żydowskiemu kochankowi w samych Niemczech.

Czy takie przypadki się nie zdarzały? Ależ tak - jednostkowo. Jednak jeśli losy takich ludzi są osnową całego filmu, wrażenie jest nieodparte: Niemcy są jako naród raczej sympatyczni, zajmują się głównie pomaganiem Żydom, grzeszą co najwyżej nadmierną wojenną hucpą, a zachowania represyjne, związane z fanatyzmem rasowym czy ideologicznym, to domena aparatu nazistowskiego, w pewien sposób zewnętrznego od zwykłych ludzi.

Jeśli na dokładkę film pretenduje do całościowego oddania wojennych klimatów (symbolizuje to choćby tytuł), wrażenie jest jednoznaczne. Warto pamiętać, że w takich popularnych filmach liczy się typowość rozmaitych sytuacji. Masowy, a więc słabo znający historię, widz, nie będzie się zastanawiał, czego było więcej, a czego mniej. Kupi to z dobrodziejstwem inwentarza.

Powtórzę: nie dziwię się produkowaniu takiej wizji, ale jest to wizja fałszywa. Jeśli w następnych odcinkach ten obraz sympatycznych wrażliwych młodych ludzi zostanie zderzony z polskimi antysemitami (zapewne przez los piątego żydowskiego bohatera, który zostanie wywieziony na nasz teren), trzeba będzie uznać, że mamy do czynienia ze świadomą redefinicją drugiej wojny światowej. Nawet jeśli skądinąd w Polsce zdarzały się sytuacje straszne, nie Niemcy powinni nas z nich rozliczać. To po prostu absurd.

Co powiedziawszy, nie zgodzę się jednak z protestami, na przykład Prawa i Sprawiedliwości, przeciw pokazywaniu tego serialu w polskiej telewizji. Żeby z czymś dyskutować, trzeba to coś znać. Protesty przeciw czemuś o czym się tylko słyszało, są intelektualnie nierzetelne, ale też mało skuteczne. Łatwo wtedy je przedstawić jako wyraz fobii czy nawet lęku przed prawdą, której się nie chce oglądać.

Z przykrością muszę stwierdzić, że reakcja znacznej części polskiej prawicy przypomina reakcje dziecka. Odpowiedzią na złe zjawiska ma być nałożenie sobie poduszki na głowę. Potwór powinien wtedy zniknąć. Ale potwór nie zniknie. To że Niemcy tak myślą coraz bardziej masowo, nie przestanie być problemem, skoro my tego nie obejrzymy.

Naturalnie krytykując taki obronny odruch, nie będę udawał, że nie wiem, skąd on się bierze. Z niewiary w to, że sami Polacy są na taką wizje uodpornieni. Pedagogika wstydu, aplikowana nam choćby przez gazetę Michnika, ma swoje znaczenie. Choć nie przeceniałbym jej. Twierdzę, że znacząca większość Polaków wciąż „wie swoje”.

W takiej sytuacji kluczem do oceny decyzji TVP jest oprawa. Czy debata ostatniego dnia po trzecim odcinku będzie przywracała pokazywanych zjawiskom należyte proporcje? Czy zostanie zdominowana przez powtarzanie, że Niemcy mają prawo do swojej wizji i swojej wrażliwości. Po tym będzie dopiero można ocenić, czy prezes Braun zrobił dobrze czy źle. Ale bałbym się radzić świadomym Polakom postawę pod tytułem: poduszka na głowę i przeczekujemy. Procentować będzie postawa ofensywna, ba, nawet bezczelna. Ale do tego potrzebna jest wiedza o tym, z czym się walczy.

 

 

--------------------------------------------------------------------------

------------------------------------------------------------------

Bóg,Honor,Ojczyzna-jeśli te cnoty są dla Ciebie ważne

to zajrzyj do naszego Sklepiku.pl gdzie znajdziesz wiele wartościowych pozycji tj:"Żołnierze wyklęci Niezłomni bohaterowie"

autorka:Wieliczka-Szarkowa Joanna

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych