Gry na nosie ciąg dalszy… "Wcale nie trzeba przeprowadzki, by w kwestii udostępniania archiwów IPN panował paraliż"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W reakcji na mój wywiad dla portalu wNas.pl, w którym mówiłem m. in. o „ewidentnym załamaniu procesu udostępniania dokumentów wojskowych służb PRL przez IPN pod wodzą Łukasza Kamińskiego”, kierownictwo Instytutu zobowiązało dyrektora Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów dr. Rafała Leśkiewicza do przygotowania niezbędnych informacji dla rzecznika prasowego.

Niestety, oświadczenie rzecznika prasowego IPN Andrzeja Arseniuka przypomina w formie komunikat pewnego znanego prokuratora-pijarowca, który najpierw kategorycznie zaprzecza i uspakaja Polaków, aby za chwilę potwierdzić sensacyjne newsy…

Podobnie postąpił Arseniuk, który wpierw odważnie ogłosił, że „myli się Sławomir Cenckiewicz”, bo przecież już od 2011 r. „materiały dotyczące Wojskowej Służby Wewnętrznej… znajdują się w systemie informacji archiwalnej Nexus, czyli bazie danych dostępnej dla każdego badacza i dziennikarza we wszystkich czytelniach Instytutu Pamięci Narodowej (syg. IPN BU 2386)”, aby w następnym akapicie dodać, że akta Zarządu II Sztabu Generalnego „w ciągu dwóch miesięcy”… „będą wprowadzone do aplikacji archiwalnej Nexus”.

Wyjątkowo nielogiczne jest natomiast zdanie podsumowujące jakby powyższe tłumaczenia:

fakt, iż materiały te nie znajdują się jeszcze w bazie Nexus nie oznacza, że dostęp do nich jest niemożliwy lub w jakikolwiek sposób utrudniony.

Problem funkcjonowania pionu archiwalnego IPN, zwłaszcza w aspekcie udostępniania inwentarzy i materiałów badaczom, zasługuje na głębszą analizę i nie dotyczy jedynie materiałów wytworzonych przez tajne służby LWP. Rzecz jasna powinna ona również uwzględniać nieznane szerzej postępowanie niektórych członków Rady Naukowej i kierownictwa IPN zaniepokojonych wizją upowszechnienia elektronicznych (w tym w Internecie) inwentarzy archiwalnych IPN (odrębną sprawą są niepokoje kilku członków Rady związane z lustracją oficerów Sztabu Generalnego WP). Jednak zanim takowa analiza ostatecznie ujrzy światło dzienne warto – w kontekście oświadczenia Arseniuka – zasygnalizować niektóre fakty dotyczące dostępności materiałów wojskowych w IPN:

1. Z rekonesansu bazy Nexus przeprowadzonej w dniu opublikowania optymistycznego oświadczenia Arseniuka z 19 listopada br. wynika, że dostępny spis akt wojskowych (o sygn. IPN BU 2386) jest niepełny i obejmuje zaledwie ok. 35 tys. jednostek archiwalnych z blisko 85 tys. jednostek ujętych w wewnętrznym i nieudostępnianym badaczom elektronicznym spisie akt WSW, do których miałem dostęp latem 2010 r. Na istnienie tego typu nieudostępnianych pomocy inwentarzowych zwróciła mi uwagę lektura wstępu ważnej książki Bartosza Kapuściaka pt. Instrukcje pracy kontrwywiadowczej Wojskowej Służby Wewnętrznej wraz z instrukcjami prowadzenia dokumentacji i ewidencji (1957–1990), Kraków 2010, s. 14;

2. W Excel-owskiej bazie inwentarzowej, z której na zasadach ekstraordynaryjnych, jako bodaj jedyny badacz spoza IPN korzystałem w 2010 r., różne materiały Zarządu II Sztabu Generalnego (w tym akta personalne) liczyły blisko 30 tys. opisanych już jednostek archiwalnych. Wiele z nich wykorzystałem pisząc książkę Długie ramię Moskwy… Niestety spora część wskazanych przeze mnie materiałów wciąż nie jest ujęta w bazie Nexus, na co zwracałem już wcześniej uwagę (Długie ramię Moskwy…, przypis 35, s. 27). Okazuje się, że po ponad dwóch latach od zapoznania się z bazą akt wojskowych w IPN „opisano 20 tys. jednostek archiwalnych”, a do „opisania pozostało jeszcze 8 tys.”. W tym kontekście pojawia się kolejny termin ukończenia prac nad inwentarzem Zarządu II („proces ten zakończy się w ciągu dwóch miesięcy”), mimo, że począwszy od połowy 2010 r. dyrektor BUiAD IPN dr Rafał Leśkiewicz kilkakrotnie zapewniał mnie (i nie tylko mnie), że wkrótce materiały te zostaną ujęte w bazie Nexus. Gdybym polegał wyłącznie na tego typu zapewnieniach dyrektora archiwum, to do dnia dzisiejszego nie ukończyłbym książki Długie ramię Moskwy… Zresztą niektóre z zamawianych przeze mnie w okresie pisania książki materiałów spłynęły już po jej wydaniu! (m. in. dokumentacja dot. poszukiwania ppłk. M. Kozłowskiego);

3. Co ciekawe, z bazy Nexus zniknęło wiele jednostek, a nawet całych spisów, które były wcześniej ogólnie dostępne (chociażby w bazie Czytelnia2 – poprzednik bazy Nexus). Ciekawostką może być np. usunięcie z bazy Nexus akt paszportowych Ireneusza Szeląga o sygn. IPN Ra pf 35/122349 (EARA 122349), wcześniej sygn. IPN BU 1054/122349 (stan na 19 listopada br.);

4. Baza Nexus jest wadliwa i nieprzyjazna dla poszukiwaczy materiałów. Wbrew zapewnieniom kierownictwa IPN nie działa ona wg reguł przyjętych w profesjonalnych bazach inwentarzowych czy przeszukiwarkach internetowych, do których wpisuje się słowa-klucze (Nexus ma kłopoty ze znakami interpunkcyjnymi np. z cudzysłowami);

5. Z problemem dostępności materiałów wojskowych wiąże się także kwestia nieujętych w inwentarzach (dostępnych i niedostępnych w bazie Nexus) większości pomocy ewidencyjnych (kartotek i rejestrów tajnych służb LWP). Nie jest przypadkiem, że wnioski dotyczące sprawdzeń w kartotekach wojskowych, nie mówiąc już o możliwości ich kopiowania, są w praktyce w ogóle nierealizowane, co stoi w sprzeczności z treścią art. 36, ust. 4b ustawy o IPN („Osoby, które korzystają z dokumentów…, mają prawo do uzyskiwania, na wniosek, informacji ze znajdujących się w zasobie archiwalnym Instytutu Pamięci zbiorów danych, rejestrów i kartotek organów bezpieczeństwa państwa, w tym dotyczących tożsamości tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji”);

6. Dla każdego badacza poszukującego interesujących go materiałów archiwalnych podstawą kwerendy jest dostępność inwentarza archiwalnego (kartkowego lub elektronicznego). Sytuacja, w której historyk polegać ma na kwerendzie przeprowadzanej w jego imieniu przez archiwistę, w oczywisty sposób utrudnia zarówno dostęp do poszukiwanych materiałów, jak i realizację projektów naukowych, nie mówiąc już o przybliżonym czasie ukończenia kwerendy. Powszechnie znanym jest fakt, że tzw. referenci sprawy w IPN zazwyczaj mają trudności z realizacją wniosków dotyczących zagadnień, w których się nie tylko nie specjalizują, ale i nie orientują. W szczególny sposób dotyczy to tematyki związanej z tajnymi służbami LWP, o których wiedza historyków, a więc i archiwistów, nie ma nawet charakteru podstawowego. W oczywisty sposób wpływa to na termin realizacji złożonych przez badaczy wniosków o przeprowadzenie niezbędnej kwerendy. W związku z tym niemal każdy historyk korzystający z archiwaliów przechowywanych w IPN zdaje sobie sprawę, że ustawowy termin realizacji wniosku jest najczęściej zwykła fikcją, a proces udostępniania archiwaliów przez IPN należy do najdłuższych w kraju (trwa wiele miesięcy, a nawet dłużej). Dotyczy to nawet sytuacji, w której poszukiwany materiał został wcześniej zidentyfikowany (znana jest sygnatura akt). Stoi to w oczywistej sprzeczności z treścią art. 36, ust. 4a ustawy o IPN, w którym czytamy: „Dokumenty określone w ust. 1, których sygnatury są znane i których odnalezienie nie wymaga dodatkowych kwerend, udostępnia się w terminie 7 dni od dnia złożenia wniosku”;

7. Warto nadmienić, że referenci z wydziałów udostępniania archiwum IPN nagminnie przypominają badaczom, iż udostępniają w istocie jedynie materiały opisane w elektronicznej bazie Nexus i nie prowadzą w ich imieniu poszukiwań archiwalnych w niedostępnych publicznie inwentarzach. Praktyka ta stoi w jaskrawej w sprzeczności z zapewnieniami rzecznika IPN na temat dostępności materiałów nieujętych w bazie Nexus i uzyskania „kompletnej informacji na temat zachowanych materiałów pochodzących ze zbiorów Zarządu II”;

8. Na przewlekłość procesu udostępniania akt wojskowych (dotyczy to także materiałów służb cywilnych) w IPN wpływa nie tylko niekompetencja części kadry archiwalnej, ale również wprowadzane w tym roku zmiany dotyczące udostępniania akt badaczom (zanim akta trafią w ręce badacza muszą obecnie przejść długotrwałe opracowanie techniczne, zaś dawniej decydował o tym referent), reglamentacja i niejasna uznaniowość w dostępie do akt (przetestowałem sytuację w której te same akta zamawia dwóch badaczy – jeden z nich otrzymuję odpowiedź o służbowym wykorzystaniu dokumentów, drugi otrzymuje elektroniczną wersję zamówionej teczki), strach, niedecyzyjność i opór znacznej części archiwistów przed znoszeniem klauzul, co często dotyczy właśnie akt wojskowych (obecnie akta odtajnia magazyn), biurokracja związana z nieprzejrzystą procedurą tzw. służbowego wykorzystania materiałów (trwa to często w nieskończoność) oraz skutkująca chaosem organizacyjnym, bo trwająca od dłuższego czasu tzw. reorganizacja pionu archiwalnego w centrali IPN. Szereg z tych negatywnych zjawisk, często na pograniczu absurdu, opisuje tropiony od dłuższego czasu anonimowy pracownik BUiAD IPN na swoim blogu (http://mojaukochanafirma.blox.pl/html).

 

Tłumaczenie tego wszystkiego „zupełnym nieuporządkowaniem” przejętego zasobu „przez poprzedniego dysponenta” po blisko sześciu latach od uruchomienia procesu masowego odtajniania i porządkowania akt LWP (po likwidacji WSI w 2006 r.) wydaje się, delikatnie mówiąc, nieco zabawne. Aż strach pomyśleć jak poważnym „argumentem” na rzecz nieudostępniania jakichkolwiek materiałów stanie się przyszłoroczna przeprowadzka IPN z ulicy Towarowej na Wołowską. Mimo, że zasadnicze centralne archiwum IPN w Warszawie zlokalizowane jest przy ulicy Kłobuckiej, to już teraz najbardziej medialny reprezentant obecnego układu w Instytucie niemal jednocześnie w TV Trwam (zaniepokoił) i TVN (uspokoił) zapowiedział zbliżające się kłopoty związane z korzystaniem z tych archiwaliów. Niestety, okazuje się, że wcale nie trzeba przeprowadzki, by w kwestii udostępniania archiwów panował paraliż.

Ponadto ulubioną metodą obecnego kierownictwa IPN – wzorem poprzedniego systemu – jest bezustanne posługiwanie się statystyką, wykresami i słupkami. Polemizując ze mną również rzecznik Arseniuk sięgnął po ten rozstrzygający oręż. Napisał, że „do połowy listopada” 2011 r. (nie wiadomo od kiedy) badacze wypożyczyli – aż trudno uwierzyć – „ok. 4,5 tys. jednostek archiwalnych” kontrwywiadu, zaś od września 2011 r. do teraz nieprawdopodobną ilość „2 tys. jednostek archiwalnych wywiadu wojskowego”. To niepojęte, że w latach 2011-2012 wnioski naukowo-badawcze i służbowe w całym IPN złożyła zawrotna liczba aż 48 badaczy (31 badaczy z zewnątrz, 17 z IPN) „zajmujących się problematyką komunistycznych wojskowych służb specjalnych”.

Może na rzeczniku prasowym IPN statystyki przekazane mu przez dyrektora BUiAD robią wrażenie, ale nie mają one jakiegokolwiek znaczenia dla zasygnalizowanych tutaj patologii związanych z procesem udostępniania materiałów wojskowych przechowywanych w IPN. Zamiast przywoływanie kolejnych danych, które wbrew pozorom wciąż ukazują nędzę procesu udostępniania archiwaliów LWP po 12 latach istnienia IPN, warto byłoby pokusić się raczej o statystykę niezrealizowanych wniosków, średnią czasu ich realizacji i liczbę zniechęconych czekaniem w nieskończoność badaczy, by zastanowić się jak temu w końcu zaradzić. Dyrektorowi Leśkiewiczowi i jego protektorom wypada przypomnieć celne słowa Marka Twaina o trzech rodzajach kłamstwa: „kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki”.

Jesteście Państwo jedynie tymczasowymi depozytariuszami narodowej pamięci i spuścizny archiwalnej totalitarnych systemów. Waszym naczelnym i ustawowym obowiązkiem jest jej udostępnianie i upowszechnianie, a nie deliberowanie jakie wywoła to konsekwencje dla waszej pozycji zawodowo-materialnej i instytucji państwowej w której jesteście przecież jedynie obecnie zatrudnieni.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.