Z hukiem pękł balon nadymanej do granic wytrzymałości naiwności pompowany przez Tuska

fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Ależ przedwczoraj wieczorem był huk. To pękł balon nadymanej do granic wytrzymałości naiwności. Pompował go Tusk; pompował, aby uwieść Polaków snem o potędze piłkarskiej i przypudrować swoje szwindle. Ale niestety, mity nie stają się faktami.

Trener Smuda, jako może i dobry, ale jednak rzemieślnik, nie zbudował szwajcarskiego zegarka, bo nie było takiej możliwości. Zresztą, jak każdy na spokojnie i po ochłonięciu zobaczy jeszcze raz grę polskiej reprezentacji to może poza pierwszymi 20 minutami meczu z Grecją nie zobaczy fajerwerków. Nie było z czego postraszyć. Sam mit nie wystarczył.

I balon pękł z hukiem, aż się naiwnej rzeszy poprzewracały grille. Może teraz zobaczą jak wygląda rzeczywistość ukrywana za kotarą platformerskich bajek o dobrobycie. Może zapragną czegoś więcej niż tanich igrzysk i namiastki patriotyzmu sprowadzonego do powieszenia flagi w samochodzie.

Oby to poskutkowało otrzeźwieniem. Bo już dziś nasz kraj jest jak Rzeczpospolita u schyłku epoki saskiej. Stała się bezpańskim folwarkiem po którym buszuje kto chce i jak chce, a Polacy radośnie, za namową "elit" grillują ostatnie kiełbaski. Na kolejne już nie będzie ich stać, bo będą musieli zapłacić za obiad Greków, Hiszpanów i innych. Tusk ochoczo sięgnie do naszych portfeli, aby dalej trwał żenujący festiwal lizusostwa. Oj, biedna ta Polska.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych