Maciej Lasek kłamie - Komisja Millera nie miała podstaw, aby wykluczyć sprawność system automatycznego odejścia

Fot. PAP / Paweł Supernak
Fot. PAP / Paweł Supernak

26 lipca 2011 roku a więc kilka dni przed opublikowaniem raportu byłego szefa MSWiA Jerzego Millera, polska prokuratura stwierdziła, że na podstawie kopii czarnych skrzynek będących w posiadaniu polskiej strony nie można w żaden sposób stwierdzić, czy system automatycznego odejścia był sprawny.

(…) Płk Szeląg powiedział, że prokuratura nie jest w stanie odpowiedzieć, czy załoga samolotu nacisnęła bezpośrednio przed katastrofą przycisk odejścia od ziemi. "System nie zarejestrował działania systemu to znaczy jego funkcjonowania. Należy rozróżnić wciśnięcie włącznika, a instalację całego systemu, uruchomienie programu komputerowego, który koordynuje dalsze działania samolotu" - wyjaśnił pułkownik. Szeląg zapewnił, że dane z Rejestratora Szybkiego Dostępu (z angielskiego QAR) polskiej firmy ATM są w pełni wiarygodne i umożliwiają ekspertyzę.

Wojskowi prokuratorzy powiedzieli też, że "czarne skrzynki" nie rejestrują, czy system automatycznego odejścia był sprawny. (…)

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,10008999,Prokuratura_Wojskowa__Rozwazamy_sformulowanie_zarzutow.html

Czarne skrzynki samolotu nie rejestrują więc sprawności lub niesprawności wszystkich urządzeń i systemów samolotu. Niektóre urządzenia i systemy jak np. tzw. system odejścia na „drugi krąg” nie są monitorowane pod względem sprawności lub niesprawności.

W związku z tym, że Rosjanie nie przekazali komisji Millera żadnych ekspertyz technicznych wraku i jego urządzeń oraz nie dopuścili ich do badania, bo sam Edmund Klich przyznaje, że eksperci komisji mieli możliwość tylko oględzin, które nie mają żadnego znaczenia, to bez pełnego dostępu do wraku nie można więc wykluczyć awarii w wyniku usterki lub działania osób trzecich, która uniemożliwiła załodze odejście na drugi krąg.

  1. 1. Minima załogi – kto złoży zawiadomienie na członków komisji Millera i członków komisji MAK?

Maciej Lasek twierdzi w wywiadzie dla Moniki Olejnik, że minimum załogi w Smoleńsku wynosiło 1800 m x 120 m. Skoro tak, to oznacza, że należy natychmiast skierować sprawę do prokuratury, bo kilkunastu członków polskiej komisji Millera w tym sam Pan Maciej Lasek i kilku członków rosyjskiej komisji MAK nie miało żadnych wątpliwość, że minima w dniu 10.04.2010 w Smoleńsku wynosiły 1200x100 i podpisało się pod raportem końcowym. Czy Pan Lasek poświadczył nieprawdę podpisując się pod raportem czy kłamie w wywiadzie dla Moniki Olejnik wiedząc, że nie mówi pod przysięgą i zawsze może się tłumaczyć później zmęczeniem?

Strona 45 raportu komisji Millera

1.6.6. Procedury, ograniczenia i systemy samolotu

Zgodnie z instrukcją użytkowania w locie („Ту-154М. Руководство по летнойэксплуатации”), rozdz. 2.2.1(3), minimalne warunki atmosferyczne do lądowania samolotu według systemu RSP + OSP (według radiolokacyjnego systemu lądowania i dwóch radiostacji prowadzących) wynoszą: wysokość podjęcia decyzji 100 m, widzialność na drodze startowej 1200 m (100 × 1200).

Samolot Tu-154M 101 był wyposażony m.in. w układ automatycznego sterowania

ABSU-154-2, system wczesnego ostrzegania

Zapraszam do dwóch poprzednich tekstów, które wykażą jaką (nie) wiedzę ma komisja Millera:

http://niezalezna.pl/27148-skandaliczne-slowa-prokuratora-seremeta

http://wpolityce.pl/artykuly/26932-powtorka-z-historii-kto-naciskal-na-wiceprzewodniczacego-komisji-jerzego-millera-marka-laska

Oraz do listy pytań do komisji J. Millera.

http://ndb2010.salon24.pl/349297,lista-pytan-do-komisji-millera

 

2. Na temat rzekomego badania brzozy tylko dwa argumenty.

Dlaczego komisji MAK i Komisja Millera zataiła dane z TAWS 38, który wskazuje jednoznacznie, że samolot nie mógł przeciąć brzozy i stracić na niej skrzydła, bo w tym czasie znajdował się na innej wysokości i w innym miejscu (wg badanych w USA danych TAWS, w chwili rzekomego uderzenia w brzozę samolot był ponad 30 metrów nad miejscem rzekomego złamania i kilkadziesiąt metrów od niej).

Dlaczego komisji Millera wykorzystywała w swoim raporcie zdjęcia drzew zrobione w dniach 13 kwietnia 2010 roku (3 dni po tragedii) przez „fotografa amatora”, który przypadkiem jest także, nadwornym fotografem rosyjskiego „Specnazu”. Warto przypomnieć znakomity wpis prof. Nowaczyka

http://fotoszop.salon24.pl/333149,czy-amielin-byl-czlonkiem-komisji-millera

Przyjrzyjmy się zatem jak wyglądały oględziny miejsca zdarzenia zaprezentowane w Załączniku nr 4:

Jedno z tych zdjęć było podstawą do precyzyjnej analizy końcowej fazy lotu TU-154M:

Nie śmiem przypuszczać, że analiza ta została dokonana bez znajomości odległości, kąta w stosunku do trajektorii samolotu i obiektywu jakim wykonane zostało to zdjęcie. Mam zatem pytanie: Czy Siergiej Amielin był członkiem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego Rzeczypospolitej Polskiej? (KaNo 14.08.2011)

Siergiej Amielin pod specjalnym nadzorem (fragment powstającej książki).

Narracja o „beczce” i obrocie samolotu miała się pojawić później, wraz z „nieoficjalnym śledztwem” prowadzonym przez docenta smoleńskiej filii Moskiewskiego Instytutu Energetyki, fotografika-amatora, byłego dziennikarza, Siergieja Amielina.

Co ciekawe S. Amielin, choć mieszkał bardzo blisko, pojawił się z aparatem fotograficznym dopiero 13 kwietnia 2010 roku, a więc 3 dni po tragedii. To właśnie znalezione w Internecie zdjęcia Amielina stały się podstawą badań polskiej komisji J.Millera i jej słynnej „*rekonstrukcji” ostatniej fazy lotu na podstawie zdjęć S. Amielina z pominięciem danych z urządzeń pokładowych samolotu i czarnych skrzynek, które nie zgadzały się z tezami MAK i tezami Amielina.

Komisja Millera w swoim raporcie opisując ostatnią fazę lotu i przedstawiając argumenty na uderzenie w brzozę i obrót samolotu pominęła dane z czarnych skrzynek, a oparła się zdjęciach z internetu S. Amielina. Komisja Millera stworzyła - jak to nazwała - rekonstrukcję. Oczywiście nie chwaliła się tym faktem, a jedynie opisała go za pomocą symbolu „*” i podpisu małymi literami na dole strony – rekonstrukcja. Zostanie to szerzej opisane w innych rozdziałach książki.

Jak miało okazać się później, pozujący na bezstronnego „śledczego” S. Amielin miał szerokie kontakty w świecie rosyjskich służb specjalnych, które pozwalały mu nawet na fotografowanie w 2009 roku zamkniętych manewrów Specnazu MWD, którym przyglądał się minister spraw wewnętrznych, Raszid Nurgalijew. Tam nie wchodzą fotografowie-amotorzy jak sam przyznał na swoim blogu S. Amielin.

Link do zdjęć Amielina z tajnych ćwiczeń Specnazu:

http://www.forum.smolensk.ws/viewtopic.php?f=2&t=41474

Komisja Millera do tej pory nie zna średnicy „pancernej brzozy” określając ją w swoim raporcie na prawie 30-40cm. Jak głosi stara znana reklama, „prawie” robi dużą różnicę. Jakby badało się brzozę, to średnica pnia nie powinna budzić wątpliwości.

 

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.