Zdecydowałem się dopisać kilka słów do felietonu „Staruch” w żelaznych kleszczach profesjonalizmu”, aby wyjaśnić drobne, nieporozumienia widoczne w jego odczytaniu przez część czytelników. Drobne, ale ważne. Przy czym zakładam, że nawet te najbardziej ostre i nieprzychylne mi opinie wyrażają prawdziwe przekonania autorów wpisów. Nie kryją się zaś za nimi świadome intencje, celowego zniekształcenia, po to tylko, aby móc przypisać mi rolę dziennikarza mającego określone sympatie polityczne. I pełniącego funkcję narzędzia na usługach określonej partii. Albo kierującego się innymi motywami niż tylko podstawowe reguły zawodu dziennikarza. Czy wreszcie pognębienia mnie ze znanych sobie tylko powodów, ale z pewnością poza merytorycznych. Ponieważ takich wpisów o złych zamiarach nie dostrzegam, zabieram się do wyłuszczenia kilku spraw.
Główną myślą mego felietonu było wytknięcie, panoszącej się, w coraz szerszym zakresie, manipulacji. I to w obszarze będącym kamieniem węgielnym dziennikarstwa – w informacji. Bardzo często zmanipulowana informacja przeradza się w fałszywą wiadomość. Rzadkim, ale stosowanym sposobem manipulacji jest podawanie faktów, które nie miały miejsca. Ostatnie głośne przykłady. Katarzyna Kolenda-Zaleska przypisała Jarosławowi Kaczyńskiemu słowa, które miał wypowiedzieć w przemówieniu przed Pałacem Prezydenckim:
Nadejdą jeszcze czasy, gdy prawdziwi Polacy dojdą do władzy
podczas, gdy w rzeczywistości powiedział
a później przychodził czas, gdy władza przechodziła w rękę tych, którzy są tego godni.
Ten zabieg dziennikarki wywołał jesienią 2010 roku trwającą kilka dni histerię w mediach sprzyjających Platformie Obywatelskiej i wśród polityków tej partii. Wszyscy też pamiętamy kłótnię lansowaną przez niektóre media na lotnisku Okęcie na krótko przez odlotem Tu-154, generała Andrzeja Błasika z dowódcą samolotu kapitanem Arkadiuszem Protasiukiem. Kłótnię, która nawet rzekomo była nagrana, a której w istocie nie było.
Jednym klasycznych i najczęściej stosowanych sposobów manipulacji jest podawanie niepełnej informacji. Odbiorca zakłada, że dziennikarz podał wszystkie najważniejsze fakty, jakie związane są z opisywanym wydarzeniem. Na tej podstawie wyrabia sobie obraz roli różnych osób będących bohaterami tego wydarzenie, a także umieszcza go w szerszym tle.
Dla zilustrowania tej metody fałszowania przywołałem najbardziej aktualne wydarzenie związane obecnie jedną z najgłośniejszych postaci w Polsce, Piotrem Staruchowiczem, bardziej znanym jako ”Staruch”.
Ani przez chwilę nie miałem zamiaru bronić „Starucha” za jego przeszłe czyny. Nie tylko ich nie akceptuję, ale uważam, że zasługują na napiętnowanie. A ich sprawca winien zostać ukarany. Ale sprawiedliwie, a to znaczy, że powinien dostać taką karę, na jaką zasługuje. Sprawę uderzenia w twarz piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka ma rozpatrywać sąd. Za udział w burdach i wtargnięcie na boisko Zawiszy w Bydgoszczy też sąd w przyszłości wyda wyrok. Nie trzeba mnie przekonywać, że Piotr Staruchowicz nie jest świętoszkiem.
Co gorsza, jako lider, miał obowiązek być wzorem dla pozostałych kibiców. I tu zawiódł, przynajmniej kilkakrotnie.
Jednocześnie nie wolno nam jednak pomijać tego, że to on stoi za antytuskowym hasłem, które zrobiło furorę w Polsce. Że stał się postacią będącą symbolem znienawidzonych przez władzę i ogromną część mediów tzw. kiboli. W nazwie tej przejawia się przede wszystkim pogarda. I zarazem ostrzeżenie przez zagrożeniem niebezpiecznej hałastry, gotowej w każdej chwili przerodzić się w bandycki tłum. Nadużycia policji wobec kibiców przekroczyły już bariery prawa, a jednak nie słyszałem, aby jakiś szef policji lokalnej, lub dowódca jakiejś jednostki został ukarany za bezprawne zatrzymania, kary grzywny lub skierowania spraw do sądu, tylko i wyłącznie za posiadanie przez kibiców transparentów nieprzychylnych premierowi lub rządowi.
Kibole to według wielu przedstawicieli mediów, ludzie niższej kategorii. Taki stereotyp kibica stał się już niemal obowiązującym wzorcem. Kibicom odmawia się prawa aktywnego udziału w uroczystościach państwowych, demonstrowania swojego przywiązania do patriotycznych wartości, czczenia pamięci tych, którzy za wolność i niepodległość oddali życie. Albo przynajmniej podejrzewa się ich o płaskie pozowanie na ludzi odczuwających świat wyższych wartości. Nie mogę się zgodzić na to, aby dekretem mądrzejszych, lepiej wykształconych, czy nawet bardziej doświadczonych, kwalifikować przeżywanie przez kibiców tych wartości jako aktu nieszczerego, bez pełnego zrozumienia jego sensu i znaczenia. Jaką podstawę i jaką wiedzę mają ci, którzy takie niepisane dekrety ustanawiają?
Biorąc te wszystkie okoliczności pod uwagę, nie mogę jako dziennikarz pomijać faktu, kto doniósł na policję o napaści „Starucha” i – podobno dwóch jego kumpli - na jakiegoś młodego mężczyznę. Robi się to szczególnie ważne, kiedy meldunek o „rozboju” złożyła sama ofiara napadu. Człowiek nie w pełni przypadkowy. Nieujawniony z imienia i nazwiska były kibic warszawskiej „Polonii” o pseudonimie „Koziołek”. A dlaczego ma być to informacja bez żadnego znaczenia, że ów „Koziołek” został swego czasu wykluczony ze środowiska kibiców „Polonii”. I to za co? Za donosy składane na policji na swoich kolegów kibiców.
To oczywiście nie może dyskwalifikować go jako uczciwego człowieka. Tego nie wiemy. Może rzeczywiście składał na policję meldunki na swoich kolegów jako urodzony legalista. (Choć osobiście nie znoszę donosicielstwa w żadnej postaci i z jakichkolwiek powodów). Jego przeszłość nie przekreśla też prawdziwości doniesienia o popełnionym przez „Starucha” przestępstwie. Jednakże całkowite zignorowanie roli w tej sprawie owego „Koziołka” jest oczywistą manipulacją. Jest równoznaczne z postawieniem „Starucha” pod pręgierzem popełnienia jednego z najcięższych pospolitych przestępstw. Wykreowanie go a priori jako bandyty, dokonującego zuchwałego napadu w celach rabunkowych. Może to prawda. Ale pojawił się też wątek jakoby „Koziołek” zabierał spod Kopca Powstania Warszawskiego znicze z napisami „Legia”. Czy z góry mamy wykluczyć sytuację, że „Staruch” przemocą odebrał „Koziołkowi” torbę, by sprawdzić, czy nie ma tam śladów po zniczach?
I znowu nie jest to obrona „Starucha”. Chodzi o niepodawanie pewnych faktów, które mogą siać w wątpliwość wartość postawionego „Staruchowi” zarzutu pod jakim został aresztowany.
Innym, przemilczanym przez większość mediów, fragmentem związanym z zatrzymaniem „Starucha” jest skandaliczne zachowanie policji. Dlaczego nie podano informacji, o tym, że jednemu kibiców, którzy okrążyli policyjną nyskę, żądając podanie powodu zatrzymania Staruchowicza, jakiś policjant skierował centralnie gazowy pistolet w kierunku oka chłopaka i oddał strzał. Będzie cud, jeśli chłopak będzie widział na to oko.
Czy to ważna informacja. Czy jej pominięcie coś znaczy? I o tym jest mój felieton „Staruch w żelaznych kleszczach profesjonalizmu”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116780-jachowicz-dla-wpolitycepl-nie-bronie-starucha-pietnuje-manipulacje-pomijane-sa-wazne-fakty-ktore-budza-watpliwosci