Służba w zbrodniczym nazistowskim wojsku i w polskiej armii? Dla lidera RAŚ to to samo! Kolejne szyderstwa z polskości

Z rosnącym niepokojem śledzimy coraz większą agresję i słowa pogardy jakie wobec Polski, obecnej i przedwojennej, pojawiają się w wypowiedziach przedstawicieli Ruchu Autonomii Śląska, organizacji dążącej oficjalnie do niejasnej autonomii Śląska, a w praktyce do izolacji tego regionu od Rzeczpospolitej.

Jednak to co w wywiadzie (utrzymanym przez dziennikarzy w ciepłym, przyjaznym, pełnym zrozumienia tonie) dla "Gazety Wyborczej" opowiada Jerzy Gorzelik, szef RAŚ, budzi prawdziwy niepokój.

Tym bardziej, że RAŚ jest koalicjantem Platformy Obywatelskiej na Śląsku, współrządzi województwem, ma wielki wpływ na lokalną politykę kulturalną i historyczną. I odnosi sukcesy, nie napotykając w PO na żaden opór wobec swoich quasi (???) separatystycznych celów. Za sprawą RAŚ właśnie Stadion Narodowy będzie miał nie tradycyjne biało-czerwone barwy, ale żółto-niebieskie. By zadowolić koalicjanta samorząd lekką ręką wydał 58 tysięcy złotych na wymianę krzesełek. A to tylko autonomistów rozzuchwala. Wywiad w "GW" (dodatek "Duży Format"), jest na to kolejnym dowodem. Lider RAŚ nie poprzestaje bowiem na dystansie do Polski i atakuje podstawowe kody kulturowo-historyczne Polaków.

Gorzelik stwierdza, że "nie sądzi" by poszedł do powstania listopadowego. Bo car Mikołaj I był legalnym królem Polski. Powstanie styczniowe to dla Gorzelika z kolei awantura, która doprowadziła do nieszczęść. Natomiast Powstania Śląskie o przyłączenie do Polski części tego regionu po I Wojnie Światowej, krwawo wywalczone, to da Gorzelika... nieszczęście. Co więc robiłby w tym czasie?

Pewnie należałbym do całkiem wówczas sporej grupy, która domagała się utworzenia wolnej Republiki Górnośląskiej. To wydawało się wówczas jedyną możliwością uniknięcia bolesnego podziału Śląska. W 1922 roku polsko-niemiecka granica podzieliła przecież śląskie rodziny. (...)

Gdyby powstał, może nie doszłoby do wojny domowej, jaką było III powstanie śląskie - Ślązacy wtedy strzelali do siebie w imię interesów  Warszawy i Berlina. Choć i jedni, i drudzy zapewne wierzyli, że robią to dla Górnego Śląska.

Powtórzmy - walka o granice Rzeczypospolitej to dla Gorzelika "wojna domowa". A Polska czy Niemcy - nie ma dla niego żadnej różnicy. Wojciech Korfanty, błagający Ślązaków by pozostali wierni wierze chrześcijańskiej i Polsce, przewraca się w grobie.

Ale to nie koniec rewelacji Gorzelika, który pozwala sobie nawet na specyficzny żart:

Tyle razy już słyszałem te lamenty o odrywaniu Śląska od Polski, że dla przekory mam ochotę odpowiedzieć: tak, będziemy do tego dążyć. Ale poważnie: jesteśmy za autonomią Śląska w ramach państwa polskiego.

Specyficzny i mało chyba śmieszny żart. A deklaracja poważna wygląda jak mądrość etapu. Z czasem cel może się zmienić.

Gorzelik podtrzymuje też swoje słowa (cytat za brytyjskim politykiem), że oddać Polsce Śląsk to jak dać małpie zegarek, a (to już jego odpowiedź) małpa, czyli Polska, ten zegarek zepsuła.

Sięgnąłem po te ostre słowa, by nazwać haniebną politykę, jaką przez kilkadziesiąt lat prowadzono wobec Górnego Śląska.

A teraz dochodzimy do kto wie czy nie największego skandalu tego wywiadu. Zrównania służby w wojsku polskim ze służbą w armii niemieckich Nazistów. Zdaniem Gorzelika służba w nazistowskim wojsku nie jest powodem do wstydu:

Nie, bo podczas wojny do wojska szło się z przymusu, zarówno polskiego jak, i niemieckiego. A  żołnierz na froncie nie walczy za idee, tylko za kolegów, a przede wszystkim, by przeżyć.

Tak, to prawda - do wojska niemieckiego brano z przymusu. Ale wyprowadzać stąd wniosek, że polska armia była tym samym co zbrodnicza nazistowska? Służba w jednej i drugiej tym samym? Słowa nieprawdopodobne. Ale padają.

A czym jest Polska dla Gorzelika? Abstrakcją.

Polski świat to w dużym stopniu świat abstrakcyjnych symboli. Dla wielu z nas natomiast liczy się przede wszystkim szczególne miejsce, w którym żyjemy, i związane z nim doświadczenia.

(...) Mnie osobiście najbliżej jest do Pragi.

Właściwie w każdym akapicie Gorzelik polskość odrzuca, obraża, wyszydza. Np. walka o niepodległość pod zaborami to dla niego ledwie starcie toczone przez garstkę ludzi. A Warszawa i Rzeczypospolita jawią się w jego słowach wyłącznie jako sprawcy zła i nieszczęść Śląska.

I pomyśleć, że takiego właśnie koalicjanta wybrała sobie partia rządząca dziś niepodzielnie Polską. Za kilka stanowisk dla śląskich działaczy PO płacimy dziś dużą cenę zgody na wyszydzanie polskiej kultury, historii,  wysiłku zbrojnego, polityki. Zgody na zabawy separatystyczne. Jeśli to szaleństwo nie zostanie zaś zatrzymane,  w przyszłości cena może być potężna.

 

wu-ka, źródło: Gazeta Wyborcza

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.