Ostatnie sondaże: PiS umiarkowanie odrodzony. PJN w konfuzji. Platforma w kłopotach. Kaczyński nie jest Krzaklewskim

PAP
PAP

Po raz kolejny zostaliśmy obdarzeni dwoma sondażami o zupełnie innej wymowie. CBOS ocenił stosunek dwóch głównych partii – PO i PiS – na 37 do 20. Nic dziwnego, że analityk  tej pracowni twierdził na łamach "Wyborczej", że z partią Jarosława Kaczyńskiego nic się nie zmieniło. Trzyma swój żelazny elektorat, ale nie pozyskuje nowych ludzi.

Ale już według Homo Homini  różnica między dwiema partiami to zaledwie 4 procent. A ponieważ PiS ma aż 28 procent, partia ta jawi się jako zyskująca jakieś grupy nowych wyborców, spoza grona swoich wytrwałych wielbicieli. Skądinąd ten sam sondaż  wylewa kubeł zimnej wody na obie główne partie: bardzo mocny jest SLD, do Sejmu wchodzi nawet PJN, krótko mówiąc scena polityczna dzieli się nie tylko na dwa silne bieguny. Ale głównie kosztem Platformy.

Naturalnie tak rozbieżne wersje utrudniają interpretację. Osobiście wierzę bardziej w wersję Homo Homini – z jednego prostego powodu. W wyborach samorządowych przed trzema miesiącami PO dostała niecałe 31 procent. Nie widać jednego powodu, dla którego powinna się potem wzmocnić. Przeciwnie klimat jest dla niej wybitnie niekorzystny. Wojna o OFE podrywa jej pozycję wśród tradycyjnie antyprawicowego elektoratu, chaos na kolei wśród wszystkich. Delikatnie mówiąc słaby refleks premiera Tuska wobec raportu MAK (a tak naprawdę wobec całego dochodzenia) może ją za to osłabiać w bardziej tradycyjnych, patriotycznych kręgach.

Jeśli posługiwać się dalej sondażem Homo Homini (a i kilkoma innymi o podobnych wskaźnikach), widać wyraźnie, że pogłoski o rychłej śmierci PiS okazały się co przesadzone. Partia ta zyskuje, i to nawet w stosunku do nienadzwyczajnych rezultatów samorządowych. Składa się na to wiele okoliczności, ale jako hipotezę przywołam jedną z nich. Partia jest dziś skoncentrowana na większej liczbie tematów niż przed kilkoma miesiącami i operuje większą liczbą zróżnicowanych twarzy (Dorn, Ujazdowski, Mariusz Kamiński), co pozwala uniknąć wrażenia, że jest to ugrupowanie wyłącznie lokalnych działaczy z wąsami, którzy nie mają poza zachwytami nad Prezesem nic do powiedzenia.

Także i sam Kaczyński niuansuje przekaz trochę bardziej niż zaledwie wczoraj. I to jest zła wiadomość dla PJN. Inicjatorzy tworzenia własnej formacji byli przekonani, że zakleszczony personalnie PiS będzie się już tylko staczał po równi pochyłej. Ale Kaczyński wciąż jest punktem odniesienia, ciągle przyciąga. Siłą partyjnych struktur, ale i własną osobowością.

Odpowiedzią PJN stają się coraz bardziej chaotyczne wysiłki. O ile trudno kwestionować ich program gospodarczy, jest spójny, odwołuje się do wolnorynkowych diagnoz profesora Krzysztofa Rybińskiego, to jedyna partia broniąca konsekwentnie składek OFE, o tyle ogłoszony w ostatni weekend pakiet „Rzeczpospolita Obywatelska" budzi rozczarowanie. Przypomina miękki populizm PO z początku lat 2000., tyle że wybory większościowe wydawały się mimo wszystko ofertą bardziej pociągającą niż obietnica referendum w sprawie uprawnień prezydenta czy nieśmiertelne pomniejszanie parlamentu.

Są tam i propozycje zalatujące demagogią: śmieszy mnie prawicowa partia obiecująca szesnastolatkom prawo głosu. A co ważniejsze PJN-owcy zapominają, że kluczem do uzdrowienia państwa nie jest bawienie się konstytucją, a praca nad takimi segmentami rzeczywistości jak policja, wymiar sprawiedliwości, administracja, rozwój regionalny. To tam trzeba szukać naprawy.

Naturalnie takie propozycje nie przesądzają o sympatiach czy antypatiach wyborców. Tyle że ten miękki populizm świadczy o dość rozpaczliwym szukaniu przez PJN-owców jakiejś recepty na zaistnienie. Wyraźnie mają poczucie, że są gdzieś obok społecznych emocji. Co nie oznacza, że nie przeczołgają się do Sejmu. Mogą bowiem uszczknąć „reformatorskich wyborców" Platformie. Na poziomie 5, 6 procent.

PiS odzyskuje równowagę, ale naturalnie jest to mozolna walka o pokonywanie trudności zawinionych w dużej mierze przez samego siebie. Gdyby parę miesięcy temu Jarosław Kaczyński nie atakował własnej prezydenckiej kampanii rozprawiając o branych przez siebie proszkach, mógłby już dzisiaj być liderem partyjnych notowań. Tak zaś oddał walkowerem 5-10 procent wyborców, którzy poparli go w wyborach prezydenckich. Zrobił to w praktyce za darmo.

Co więcej, awansowaniu „białych ludzi", na przykład do Komitetu Politycznego, towarzyszy używanie najbardziej topornych metod rozwiązywania wewnątrzpartyjnych konfliktów. Można się do woli wściekać na TVN, że czyni z najazdu niezręcznej posłanki Beaty Kempy na region świętokrzyski newsa i wałkuje go przez parę dni. Robi to naturalnie z powodów politycznych, aczkolwiek  sytuacja, w której polityk głównej partii opozycyjnej biorąc się za porządkowanie struktur  na jakimś terenie tak skutecznie, że  wypycha z niej miejscowego senatora a być może i i europosła, byłby sensacją w każdym demokratycznym kraju. Sympatycy PiS zawołają po raz kolejny: „Pokazujcie Platformę". Ale przypominają w ten sposób ludzi przekonanych, że głośno krzycząc,  zamówią w końcu deszcz.

W tej sytuacji trudno wyrokować jaki wizerunek PiS będzie przeważał za parę miesięcy. Drapieżnej opozycji umiejącej precyzyjnie punktować rząd Tuska, tak jak to już dziś robi powiedzmy Ludwik Dorn. Czy nieco bezwładnego kolosa dającego się wpuszczać w tematy zastępcze. Naturalnie tak czy inaczej PiS nie maszeruje dziś raczej po wyborcze zwycięstwo, a w swoich wyborcach zdołał utrwalić mit roku 2015 – dopiero wtedy ma nastąpić decydujące starcie.

Ta wizja czekania przez kolejne cztery lata jest bardziej męcząca dla partyjnych kadr, zwłaszcza samorządowych, które pozbawione koalicyjnych zdolności, więdną bez odrobiny wpływu na rzeczywistość. Elektorat przyjmuje ją natomiast pogodnie uznając za wyraz mądrości Prezesa. To daje Kaczyńskiemu czas i swobodę działania. Ale przecież nie zwalnia go to z gry o oblicze własnego stronnictwa. Właśnie pokazał, że przedstawiając go jak Krzaklewskiego czy Geremka z roku 2000, 2001 rozumowano naiwnie. Ale czy rezultat będzie bliższy prognozom CBOS czy Homo Homini, nie jest bez znaczenia.

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.