Władimir Pastuchow, rosyjski socjolog i politolog, na co dzień pracujący w londyńskim University College napisał na łamach Nowej Gaziety, tolerowanego przez władze niezależnego periodyku, artykuł poświęcony białoruskiej rewolucji, a raczej źródłom jej klęski. Bo taką właśnie Pastuchow stawia tezę, aksamitna rewolucja na Białorusi się nie udała, mało tego, zarysował się szczególnego rodzaju alians sił ancien regime, co w konsekwencji, zapewne w nieodległej już przyszłości może doprowadzić do kolejnego zrywu, który już nie będzie ani pokojowym, ani tym bardziej aksamitnym. Co więcej wydarzenia jakie obserwowaliśmy w ostatnich tygodniach na Białorusi są zwiastunem, w skali świata, nowej epoki, bardziej przypominającej wiek XIX określany przez historyków mianem epoki rewolucji, nieraz niesłychanie krwawych, niźli wiek XX, kiedy wystąpienia społeczeństw najczęściej doprowadzały do bezkrwawego obalenia tyrańskich rządów.
Eksplozja sadyzmu na Białorusi
Punktem wyjścia rozważań Pastuchowa jest pytanie o naturę przemocy w relacjach społecznych, bo nie wierzy on w „przyrodzoną” krwiożerczość Rosjan w czasie wojny domowej czy Niemców za III Rzeszy. Podobnie zauważalna brutalność i agresywność białoruskich sił porządkowych po 9 sierpnia podkreślana przez wszystkich obserwatorów nie bierze się, jego zdaniem, z psychologicznej ewolucji czy degradacji, ale ma raczej źródło w szczególnego rodzaju relacjach społecznych. I to o nich warto, zdaniem rosyjskiego socjologa rozmawiać. Białoruscy siłowicy tłumiący demonstracje, atakujący, nieraz bardzo brutalnie bezbronne kobiety, co możemy oglądać na niezliczonej liczbie filmów i nagranych relacji nie robili tak dlatego, że władza im nakazała aby byli „twardymi”. Rozkazy władzy, jak dowodzi można przecież wypełniać bez szczególnego zaangażowania, można tez być nadgorliwym. I w Mińsku, oraz innych białoruskich miastach obserwowaliśmy taką właśnie nadgorliwość. O czym ona świadczy? Ta eksplozja sadyzmu ma swe korzenie, w opinii Pastuchowa, w szczególnego rodzaju układzie społecznym, który zbudowany został w państwach przestrzeni postsowieckiej i dotyczy w podobnym stopniu co Białorusi, również Rosji. Otóż do tej pory, przyjęło się uważać, błędnie jak argumentuje Pastuchow, że władza Łukaszenki, ale także Putina, to system chwiejnej równowagi ścierających się o wpływy różnych grup oligarchicznych żerujących na kontrolowanych przez siebie organizmach państwowych. W sensie społecznym twór dość słaby, bez zakorzenienia w liczących się warstwach społeczeństwa, skorumpowany i chwiejny. W wielu przypadkach, tak jak choćby w Armenii, gdzie 2 lata temu miała miejsce ostatnia, zdaniem Pastuchowa bezkrwawa „kolorowa rewolucja”, ta diagnoza była trafna. W takich systemach, manifestacyjne okazanie społecznej niezgody na status quo doprowadzało do pęknięć w elicie władzy, w której równowaga sił zawsze była dość krucha, przejścia jej części na stronę liderów protestu, co doprowadzało do nowego konsensusu politycznego, obalenia starego reżimu i stabilizacji sytuacji. Takie procesy, prócz oczywiście Armenii, miały tez miejsce kilka razy w środkowoazjatyckim Kirgistanie, w Gruzji i na Ukrainie. Jednak specyfika Rosji, ale również Białorusi jest odmienna. Zbudowany tam przez ostatnie dwa dziesięciolecia system polityczno – społecznego nie można opisać w kategoriach wąskiej elity, wyalienowanej ze społecznej masy, żerującej na zawłaszczonym państwie. W istocie mamy do czynienia ze znacznie szerszym, społecznym zapleczem władzy, zarówno Putina jak i Łukaszenki. Z grubsza rzecz biorąc Putinowi i Łukaszence udało się zbudować, w sensie społecznych, inkluzywny system, który przyciągnął, będące niejako „w systemie” liczące się grupy społeczne. Dlatego baza społeczna, na której może oprzeć się tyrańska, czy neo-totalitarna jak ją określa Pastuchow władza jest znacznie szersza niźli przyjęło się uważać, a z pewnością wystarczająca aby się obronić. Z tego też powodu mitologia „miliona” rozpowszechniona w tamtejszych kręgach demokratycznej opozycji, mówiąca o tym, że jeśli na ulice protestować wyjdzie milion ludzi, to władza upadnie, jest w opinii Pastuchowa, złudzeniem. Władza nie upadnie, bo będzie walczyć, nawet z bronią w ręku, o swoje interesy. A zbudowane przez nią społeczne zaplecze tylko jej tę walkę ułatwi i zagwarantuje, że to nie pokojowa rewolucja, a uzbrojony obóz władzy odniesie końcowy sukces. Dlaczego? Z tego powodu, że w Rosji w modelu liberalnym, a na Białorusi archaiczno – socjalistycznym, władzy udało się zbudować system, który z grubsza rzecz biorąc dzieli społeczeństwo na tych korzystających z benefitów jakie przynosi trwanie władzy Putina czy Łukaszenki będących niejako „w systemie” i tych którzy są poza systemem. Tych ostatnich może być znakomicie więcej niźli obrońców starego porządku, ale jest ich zawsze zbyt mało, aby obalić, chcący opierać się reżim.
Non violence skuteczny w Indiach, ale nie w Mińsku
W opinii Pastuchowa taki społeczny układ sił w państwach przestrzeni postsowieckiej powoduje, iż strategia „pokojowych rewolucji”, naśladowanie Gandhiego jest z góry skazane na niepowodzenie. Non violence był skuteczny w Indiach, gdzie po drugiej stronie stali Brytyjczycy, a raczej kolejne pokolenie elity kolonialnej, pragnące na dodatek zapomnieć o brutalności swoich ojców i dziadów z czasów Wojny Burskiej, ale nie będzie skuteczny ani w Moskwie, ani też w Mińsku. To w jego opinii, oznacza to nie tylko załamanie się, wobec woli oporu władz i części popierającego go społeczeństwa, ruchów demokratycznych przemian politycznych. Konsekwencją tego rodzaju sytuacji „pata” między dążącym do zmian społeczeństwem a opierającą się władzą, pata, który zarysował się nie tylko na Białorusi czy w Rosji, bo z podobną sytuacją mamy do czynienia, w opinii Pastuchowa, również w Wenezueli i do pewnego stopnia, paradoksalnie w Syrii, będzie powrót, do „szorstkich”, a może nawet niestety krwawych rewolucji w typie XIX wieku.
Na dodatek staną się one narzędziem rywalizacji mocarstw w czasie, już zresztą trwającej, III światowej wojny hybrydowej. Rosja dążąc do destabilizacji wewnętrznej wielu państw Zachodu i w konsekwencji osłabienia ich woli przeciwstawienia się rewizjonistycznej polityce Moskwy uruchomiła mechanizm, który wpłynie na rozwój wydarzeń w XXI wieku. Będzie on świadkiem, w opinii rosyjskiego socjologa, tektonicznych zmian w systemach politycznych państw Zachodu. Możemy to określić mianem nowej europejskiej fali rewolucyjnej, która dojdzie do Rosji i wkroczy na Białoruś. Nie będą to zmiany pokojowe, zapomnijmy o rewolucji bez przemocy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/518518-rewolucyjna-fala-zdominuje-xxi-wiek