Koronawirus wyrwał nagle społeczeństwo Zachodu z błogiego letargu, ze słodkiego snu w świecie dobrobytu i spokoju. W tym świecie każdy winien być młody i uśmiechnięty, otaczać się luksusowymi przedmiotami, mieć Air-Podsy w uszach, pić latte na sojowym mleku w Starbuniu, a „Pandemię” oglądać jedynie na Netfliksie.
A tu nagle się okazało, że obrazki z Hubei i ludzie duszący się na ulicy mogą się obok nas zmaterializować. Nie na fejsie, ale na chodniku w naszym mieście. I naraz, w niesamowity sposób wyłaniają się prawdy absolutne. Wartości, o jakich nawet nikt z owych lemingów ulepionych z politycznie poprawnej papki dotąd nie myślał. Oto tematem publicznym stała się śmierć. Ludzie ze zdumieniem odkryli, że można umrzeć. Bo dotychczasowe objawienia Pani z Kosą, przez wypadki, nowotwory i białaczki, mimo wszystko wpisane były dla wielu w jakiś niedotykający ich osobiście margines. I nagle ta niemodna, wypchnięta poza nawias, śmierć wróciła przy dźwiękach trąby. Samo słowo zostało wymiecione z zestawu myślowego współczesnego człowieka, który w obliczu pandemii zostaje postawiony wobec spraw ostatecznych. Wyjmuje więc te białe słuchawki wireless z uszu i pyta zdziwiony: „Naprawdę? To można umrzeć?”.
Tak, każdy z nas umrze – brzmi zadziwiająca odpowiedź, którą podsyła mu instynkt, i dopiero wtedy ów młody, często odcięty od tożsamościowych korzeni i wartości, „Europejczyk” staje bezradny. Chwilę potem biegnie do hipermarketu, by kierowany paniczną chęcią powrotu do poczucia bezpieczeństwa wrzucić do koszyka czekolady i batony, i mleko sojowe, i orzeszki w czekoladzie, i jogurty, i 120 rolek papieru toaletowego. Wraca do domu, po czym je orzeszki, popija jogurt i usiłuje zdusić w sobie tę nieprzyjemną wiadomość, że jednak… kiedyś umrze. Czy każdy Europejczyk tak ma? Nie. Ten, który na co dzień rozpina swoje myśli między życiem a śmiercią, między teraźniejszością a wiecznością, ten patrzący na Chrystusa, który jest bramą między tym, co tu tutaj, i tym, co tam, śmierć widzi przez zmartwychwstanie. Ma w ręku różaniec. I na pewno jest spokojniejszy.
Felieton opulikowany w tygodniku „Sieci” nr 12/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/492328-teraz-i-w-godzine-oto-tematem-publicznym-stala-sie-smierc