Czy Ukraina może w niedalekiej przyszłości wrócić pod kontrolę Rosji? Zdaniem Andrieja Iłłarionowa, dawnego doradcy Władimira Putina, to prawdopodobny scenariusz. „Putin widzi w Zełenskim możliwość realizacji swoich celów na Ukrainie” – twierdzi Iłłarionow.
Jakie to cele? Przede wszystkim wciągnięcie Ukrainy z powrotem w orbitę Rosji. Miałoby się to dokonać dzięki realizacji tzw. formuły Franka-Waltera Steinmeiera. Obecny prezydent RFN, będąc jeszcze szefem niemieckiej dyplomacji, zaproponował, aby Ukraina nadała specjalny autonomiczny status zbuntowanym regionom na wschodzie kraju. Wówczas obecne tzw. republiki ludowe: ługańska i doniecka wróciłyby pod jurysdykcję Kijowa, a na ich terytorium opuszczonym przez rosyjskie wojska, zostałyby przeprowadzone wybory.
I właśnie w tych wyborach kryje się – zdaniem Iłłarionowa – pułapka. Można być bowiem pewnym, że ich bezapelacyjnym zwycięzcą byłyby ugrupowania prorosyjskie. Wejście sojuszników Moskwy do ukraińskiego parlamentu zmieniłoby układ sił w Kijowie na korzyść Kremla. Nie otrzymałyby one wprawdzie większości, ale wzmocniłyby istniejący obóz promoskiewski na tyle, że byłby on w stanie blokować strategiczne decyzje polityczne władz ukraińskich. W tej sytuacji nie mogłoby być już mowy o jakimkolwiek realnie prozachodnim kursie Ukrainy. Prawdziwym rozgrywającym w Kijowie ponownie stałby się Kreml. W ten sposób – jak przekonuje Iłłarionow – sytuacja polityczna na Ukrainie powróciłaby do punktu wyjścia, a więc do 2013 roku, gdy obóz promoskiewski był wystarczająco silny, aby blokować europejskie aspiracje Ukrainy.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest w ocenie Iłłarionowa politykiem, który naprawdę chce zakończyć konflikt z Rosją. Jednak – jak przekonuje były doradca Władimira Putina – Rosja jest w tej wojnie stroną silniejszą i wszelkie negocjacje pokojowe muszą zakończyć się jej zwycięstwem. Z punktu widzenia Ukrainy lepiej byłoby zatem zrezygnować ze swoich wschodnich terytoriów, bądź przynajmniej utrzymać status quo. Iłłarionow przekonuje, że pozbycie się prorosyjskich obwodów zdecydowanie wzmocniłoby niezależność i stabilność Ukrainy. Rozpętując wojnę na Ukrainie, Putin doprowadził bowiem do sytuacji, w której konsekwencją przywrócenia integralności Ukrainy musi być ponowne wejście Kijowa w orbitę wpływów Moskwy.
Wydaje się jednak, że dążenie władz w Kijowie, podobnie zresztą jak dużej części społeczeństwa ukraińskiego, do uregulowania konfliktu na wschodzie kraju jest dziś silniejsze niż groźba ponownej wasalizacji ze strony Moskwy. Tym bardziej, że Ukraina nie może tu liczyć na wsparcie ze strony swoich europejskich partnerów, w tym zwłaszcza Francji, którzy nie mieliby nic przeciwko temu, aby Ukraińcy wrócili „tam gdzie ich miejsce”, a więc pod skrzydła Moskwy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/464006-czy-ukraina-moze-wrocic-niebawem-pod-kontrole-moskwy?wersja=mobilna