Przed weekendowym szczytem siedmiu najbardziej uprzemysłowionych krajów świata (G7) we francuskim Biarritz, prezydent Francji Emmanuel Macron przedstawił się jako rzecznik interesów Europy na tym forum.
Rozmawiając z dziennikarzami Stowarzyszenia Prasy Prezydenckiej, Emmanuel Macron za swe główne zadanie uznał „ratowanie cywilizacji europejskiej”. Prezydent Francji powtarzał z naciskiem, że „Europa nie może być niczyim wasalem i stąd moja walka o suwerenność Francji i Europy”.
Ta suwerenność musi być militarna, strategiczna, cybernetyczna
— wyliczał prezydent, wyrażając ubolewanie, że „na zbyt długo pozostawiono to (dążenie do tej suwerenności) suwerenistom”.
Macron zdefiniował Francję jako „mocarstwo równowagi”, jako państwo, które jest „niezaangażowane”. „Mamy przyjaciół - sprecyzował - ale wrogowie naszych przyjaciół nie zawsze są i naszymi wrogami”.
Prezydent Macron nakreślił zagrożenia i ostrzegał, że jeżeli Europa nie znajdzie sposobu na wyjście z kryzysów, to grozi jej marginalizacja i podległość innym.
Żyjemy w przełomowym okresie historycznym, pośród głębokiego kryzysu demokracji, gdyż kwestionowane są zarówno jej reprezentatywność, jak i skuteczność. Zmiana klimatu, niszczenie środowiska, rozwój technologii i migracje budzą lęki wśród jednostek i społeczeństw. Z tymi problemami nie można sobie poradzić w skali jednego kraju
— tłumaczył Emmanuel Macron.
Następnie podkreślił, że współczesny kapitalizm tworzy nierówności, niemożliwe do zaakceptowania. Ten stan rzeczy powoduje, jego zdaniem, tworzenie się nieliberalnych demokracji, dążność do izolacjonizmu i unilateralizmu, do uwolnienia się z norm międzynarodowych.
Macron wskazując na „wojny prowadzone cudzymi rękami”, na „coraz częstsze ataki pracowników humanitarnych”, obecną epokę nazwał „nowym wiekiem bezkarności” .
Prezydent określił te ewolucje jako „koniec porządku światowego, opartego na hegemonii Zachodu”. Wynika to, jego zdaniem, „ze słabości i błędów”, jak i z wyłonienia się nowych potęg państwowych oraz z tego, że zmienia się sama natura władzy.
Emmanuel Macron przyznał, że „szczyt G7 wszystkiego nie załatwi. Tłumaczył jego użyteczność, podkreślając, że spotkanie w Biarritz nie ograniczy się do 7 przywódców, bo zaprosił na nie również przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, przedsiębiorców i związkowców. Obecnych będzie również 8 państw nienależących do G7.
Wachlarz pytań dziennikarzy objął zarówno brexit, jak i stosunki z Rosją, koniec traktatu INF i porozumienie nuklearne z Iranem.
Prezydent, nazywając Rosję potęgą polityczną, militarną i strategiczną, zwrócił uwagę na jej słabość demograficzną i gospodarczą. Jej PKB równy jest Hiszpanii - porównał. Po czym kolejny raz nazwał Rosję „mocarstwem oświeceniowym”, ale zauważył, że kraj ten nigdy nie zaznał liberalnej demokracji.
Bronił rozmów z prezydentem Putinem i podkreślał, że pozostawienie Rosji samej sobie oznacza zdobycie przez nią nowych satelitów i zaczepną politykę.
A jeśli odwróci się w stronę Chin, to stanie się od nich zależna
— mówił prezydent Francji i sugerował nawet, że podczas poniedziałkowej rozmowy prezydent Rosji wyraził podobną opinię.
Emmanuel Macron powiedział, że rozumie powody wyjścia USA z traktatu INF (o zakazie rakiet pośredniego zasięgu). Uznał jednak, że Waszyngton bardziej niż Rosji, obawia się rozwoju tej broni przez Chiny, które nie były stroną traktatu.
Lepiej byłoby utrzymać traktat, włączając weń Chiny
— skomentował prezydent Francji.
Macron powiedział, że podczas poniedziałkowego spotkania prezydent Putin zapewnił go, że jeśli USA nie rozpoczną dyslokacji rakiet pośredniego zasięgu w Europie, to Rosja również nie będzie ich rozstawiać.
Szanuję niepokoje Ameryki, ale nie chcę być zakładnikiem, nie chcę, żeby Europa była teatrem nowego, cudzego wyścigu zbrojeń
— oznajmił Emmanuel Macron, dodając, że jest to kolejny argument za stworzeniem strategicznej i wojskowej suwerenności Europy.
W innych kwestiach międzynarodowych prezydent powtórzył znane stanowisko Paryża w tych sprawach.
Na spotkaniu z dziennikarzami ujawnił, że tym razem nie będzie wcześniej negocjowanego komunikatu końcowego, którego przygotowanie nazwał dawaniem pola do popisu biurokracjom krajów członkowskich. I przypominając, że w zeszłym roku, po całej nocy spędzonej na poprawianiu komunikatu, prezydent Trump odrzucił go jednym machnięciem ręki.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/460359-kogos-to-dziwi-macron-wierzy-w-zapewnienia-putina