Faszyzm. Odmiana tego słowa w czasie rządów prawicy jest na lewicowo-liberalnych salonach częstsza niż choroby weneryczne u „pań lekkich obyczajów”. W ostatnich dniach słyszymy, że w Polsce rodzi się faszyzm, bo grupka bandytów pobiła manifestantów LGBT. Oczywiście faszyzmu by nie było, gdyby ci sami uliczni bandyci pobili manifestantów w czasie rządów liberałów i lewicy. Wtedy byłaby mowa o dopiero nadchodzącym faszyzmie na opozycji podniecającej „ksenonofobiczne i homofobiczne nastroje”. Nikt nie mówi o rodzącym się komunizmie w krajach, gdzie przemocy ulicznej dopuszczają się czerwoni terroryści z Antify a rządzi akurat lewica. Jeżeli będący u władzy konserwatyści, sprzeciwiając się agendzie lewicowej w takich kwestiach jak legalizacja małżeństw gejowskich, wzmacniają radykalizm wycierających sobie gęby wiarą i narodem bandziorów, to dlaczego nie stawiać tezy, że rządząca lewica tankuje paliwo bandziorom czerwonym?
Nie wolno takiej tezy stawiać, bo przemoc występuje wyłącznie po jednej stronie. Po stronie faszystów. Fakty się zaś nie liczą. Słyszę infantylne i pełne ignorancji przedstawicielki amerykańskiego Kongresu, marzące o lewackiej rewolucji, które mówią o rodzącym się w USA faszyzmie. Serio? Kraj, gdzie większość mediów radykalnie atakuje prezydenta USA, a opozycja próbuje go obalić za pomocą impeachmentu ( wczoraj pomysł padł po kompromitujących dla Demokratów i lewicowych mediów sugerujących związki Trumpa z Putinem zeznaniach prokuratora specjalnego Roberta Muellera) jest faszystowską dyktaturą?
Kraj, gdzie na każdym rogu można kupić obrażające prezydenta USA gadżety, obniża się podatki dla biznesu i dokonuje jeszcze większej liberalizacji rynku jest faszystowski? Faszyzm polega na nacjonalizacji gospodarki i silnej biurokracji. Faszyzm jest lewicowy gospodarczo, czego pragną zresztą rewolucjoniści z nowej fali lewicy Demokratów. Faszyzm tworzy własny język wykluczający inaczej myślących. Faszystowska jest poprawność polityczna. Słuchając wywodów Bernie Sandersa i Alexandri Ocasio-Cortez nie mam wątpliwości, że to oni są bliżej niektórych założeń faszystowskiego państwa niż Donald Trump. Jednak ja nie nazwę ich faszystami.
Ja jednak wychowałem się ideologicznie na konserwatywnych klasykach, a nie lewicowych histerykach. Tej histerii jest niestety wiele też na polskiej prawicy, przesiąkniętej niebezpiecznie rewolucyjnym duchem, którym z zasady brzydzić się powinien każdy konserwatysta. Konserwatysta budujący republikę winien zawsze wspierać wolność. Wolność do mówienia tego, czego sam nie lubi. Wolność do manifestowania każdego poglądu i wolność osobistą od wszechwładzy państwa. Bez wątpienia tak robi w USA administracja Donalda Trumpa. W Polsce większość mediów jest opozycyjna, a na ulicach nawet takich średnich miast (gdzie mieszkam) jak Olsztyn, odbywają się spokojne manifestacje LGBT ( Białystok w ostatnim czasie to wyjątek na mapie) i innych oponentów rządu. Gdzie jest faszyzm, skoro w największych opozycyjnych gazetach można przeczytać o rodzącej się w Polsce dyktaturze? Oczywiście o wolność osobistą należy walczyć każdego dnia. Ja mam przekonania libertariańskie, więc z zasady nie ufam władzy centralnej i uważam, że każda może się przerodzić w autorytaryzm. Niemniej jednak dziś w USA czy Polsce nie jest jej do tego bliżej niż za rządów liberałów przed kilkoma laty.
Problem histeryków krzyczących o faszyzmie jest taki, jak problem dzieci krzyczących, że w lesie ich atakuje wilk. Po kilku fałszywych alarmach, nikt nie będzie na te krzyki zwracał uwagi. Gdy pojawi się na horyzoncie prawdziwy autorytarysta, to właśnie z winy lewicy i liberałów nikt nie będzie słuchał. A wilk będzie syty. I owca zjedzona.
-
To trzeba przeczytać!
„Ideologia gender Zagrożenia”.
Niniejsza pozycja jest wyrazem sprzeciwu wobec prowadzonej „cichcem” rewolucji seksualno-kulturowej, która niestety zbiera swoje żniwo wśród młodego pokolenia.
Książka do kupienia „wSklepiku.pl”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/456396-histeria-wrzeszczacych-o-faszyzmie-skonczy-sie-fatalnie?wersja=mobilna