Partia Viktora Orbána po raz trzeci z rzędu uzyskała konstytucyjną większość. W 106 okręgach jednomandatowych zdobyła 91 mandatów. Jej przewaga nad pozostałymi konkurentami była więc miażdżąca. Poza jednym miejscem: Budapesztem. W stolicy Fidesz wygrał w siedmiu JOW-ach, a opozycja zwyciężyła w 11. Buda okazała się bardziej prawicowa, a Peszt okazał się bardziej lewicowo-liberalny
– pisze Grzegorz Górny na łamach tygodnika „Sieci”.
Publicysta analizuje sytuację polityczną po wyborach parlamentarnych na Węgrzech, w których znów bezapelacyjnie triumfowało ugrupowanie Viktora Orbana.
Można wyobrazić sobie wściekłość części stołecznych elit, które po ośmiu latach żywiły nadzieję na odsunięcie znienawidzonego Orbána od władzy, a zamiast tego mają przed sobą perspektywę kolejnych czterech lat jego rządów, przy tym żadnych szans na zmiany. Opozycja okazała się bowiem całkowicie bezradna i niezdolna do nawiązania jakiejkolwiek rywalizacji z Fideszem
– czytamy.
Partie opozycyjne nie są dziś w stanie porwać nikogo. Wyniki elekcji oznaczały dla nich katastrofę pod każdym względem. Podczas kampanii robiły wszystko, by przekształcić wybory w plebiscyt: za czy przeciw Orbánowi? Przywódca Fideszu również zamienił je w swoiste referendum. Zadał tylko inne pytanie: za czy przeciw imigracji? Okazało się, że przelicytował przeciwników
– pisze Górny.
Dziennikarz analizuje problemy Jobbiku, który w walce z Fideszem posunął się nawet do flirtu z lewicą. Z kolei lewica właśnie przeżywa kolejny kryzys przywództwa.
Wyniki wyborów oznaczają dla węgierskiej lewicy prawdziwy pogrom. Ma ona w gronie 199 posłów zaledwie 38 reprezentantów. Gołym okiem widać, że nie potrafi się odnaleźć w dzisiejszych czasach. Starzy postkomuniści wymierają. Elektorat socjalny przeszedł do Fideszu. Potencjał buntu, charakterystyczny dla młodzieży, zagospodarował w dużej mierze Jobbik. Większego odzewu nie znajdują też hasła nowej lewicy głoszące rewolucję obyczajową
– twierdzi autor.
Zwraca też uwagę na nieoczekiwany powrót skompromitowanego Ferencsa Gyurcsányego, który wyrasta na ważna postać w opozycji.
Powrót Gyurcsányego to jedna z największych zagadek węgierskiej polityki. Nie trzeba chyba dodawać, że najbardziej skompromitowany człowiek w kraju to dla Viktora Orbána idealny przeciwnik
– pisze Górny.
Na ulice Budapesztu wyszły spore manifestacje przeciwników rządu.
Przeciwnicy Fideszu nie mogą liczyć na swą parlamentarną reprezentację. By wyrazić swój gniew, pozostaje im tylko ulica. Podczas manifestacji 14 kwietnia podważali demokratyczny werdykt obywateli. Najpierw żądali ponownego przeliczenia głosów, a potem powtórzenia wyborów. Nie mieli ku temu żadnych podstaw, ponieważ – według raportu OBWE – głosowanie przebiegło prawidłowo
– czytamy.
Działacze Fideszu nie wierzą w spontaniczność protestów. Zdaniem Antala Rogána są one inspirowane i sponsorowane przez George’a Sorosa. Rządzący mają jednak nadzieję, że – podobnie jak w Polsce – demonstracje wypalą się, gdy ludzie zobaczą ich jałowość. Hasło „Precz z Viktatorem” to za mało. Trzeba mieć jeszcze program i przekonać do niego Węgrów
– pisze dziennikarz tygodnika „Sieci”.
Cały tekst Grzegorza Górnego do przeczytania na łamach tygodnika „Sieci”.
kk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/391999-anty-fidesz-w-akcji-gorny-w-sieci-opozycja-okazala-sie-calkowicie-bezradna-i-niezdolna-do-nawiazania-rywalizacji-z-fideszem