Z powodu trwającego konfliktu zbrojnego z Rosją państwo ukraińskie w coraz większym stopniu staje się uzależnione od pomocy Zachodu. Okazuje się jednak, że za wsparcie finansowe i polityczne trzeba płacić. Co jest ceną, jaka w zamian jest wymagana? Wszystko wskazuje na to, że na władze w Kijowie wywierana jest presja, by wprowadziły ustawodawstwo, które wcieli w życie postulaty genderowe środowisk LGBTQ.
Naciskowi z Zachodu uległ zarówno ośrodek prezydencki, jak i rządowy, które próbują przeforsować wymagane zmiany pod hasłem wprowadzania w kraju standardów unijnych.
„Przez ostatnie dwa lata przeprowadzono więcej ataków na instytucję rodziny niż przez wszystkie lata niepodległości”,
komentuje obecną sytuację Adrian Bukowiński, ukraiński działacz ruchów pro family i pro life.
W listopadzie 2015 roku gabinet ministrów przyjął dokument o nazwie „Plan działania dla realizacji narodowej strategii w sferze praw człowieka do 2020 roku”. Przewiduje on m.in. wprowadzenie tzw. związków partnerskich, co otworzy drogę do nadania przywilejów małżeńskich parom jednopłciowym. Wstępem do tego ma być zmiana artykułu 51 konstytucji, mająca na celu wprowadzenie nowej definicji małżeństwa poprzez wykreślenie słów „kobieta” i „mężczyzna” oraz zastąpienie ich zdaniem, że „każdy ma prawo do ślubu”.
W innym punkcie rządowy plan zakłada wprowadzenie do szkół zajęć edukacyjnych realizujących agendę gender, np. przez proponowanie dzieciom i młodzieży „alternatywnych orientacji seksualnych”. Odpowiednie zmiany pod tym kątem mają być też wprowadzone do ustawodawstwa socjalnego, służby zdrowia, prawa pracy czy kodeksu karnego. Na przykład wiek, w którym wolno podejmować aktywność seksualną, ma się zmniejszyć do 14 lat, co praktycznie oznacza częściową legalizację pedofilii.
Działacze prorodzinnej organizacji „Wsi razom” podkreślają, że na Ukrainie istnieje wiele rzeczywistych problemów, takich jak niski poziom życia, duża liczba sierot, ograniczony dostęp do usług medycznych, brak w miejscach publicznych infrastruktury dla inwalidów czy niemożność znalezienia pracy przez osoby niepełnosprawne, a jednak rząd z uporem maniaka stara się przeforsować prawo zgodne z ideologią gender.
W tej sytuacji jedyną zaporą, która uniemożliwia wprowadzenie nowego ustawodawstwa, pozostaje ukraiński parlament. W tej sprawie linia podziału nie pokrywa się z przynależnością partyjną. Właściwie we wszystkich ugrupowaniach – od prawa do lewa – znajdują się deputowani broniący normalnej rodziny i prawa naturalnego. W obecnej kadencji stanowią oni większość. W efekcie Rada Najwyższa w Kijowie wielokrotnie odrzucała projekty antyrodzinnych ustaw wnoszonych pod jej obrady przez rząd i prezydenta.
O nastawieniu ośrodka prezydenckiego wiele mówi sytuacja, do jakiej doszło w ostatnich dniach. Ukraińskie prawo przewiduje, że jeśli minimum 25 tysięcy osób podpisze się pod projektem obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej, to władze mają obowiązek go rozpatrzyć. Powinien też zostać upubliczniony na stronach internetowych administracji prezydenta, gabinetu ministrów i parlamentu.
Ukraińscy obywatele, zaniepokojeni ofensywą lobby LGBTQ, postanowili skorzystać z przysługującego im prawa. Zebrali ponad 25 tysięcy podpisów pod propozycją ustawy „O zakazie propagandy homoseksualizmu na Ukrainie”. Podobną ustawę w czerwcu 2009 roku – przy sprzeciwie zaledwie trzech posłów – przyjął Sejm Litwy.
Ukraiński projekt zawisł na stronach internetowych trzech ośrodków władzy, jednak wkrótce – po protestach środowisk gejowskich i genderowych – został zdjęty z oficjalnej strony prezydenta. Wiele organizacji pozarządowych zaprotestowało z tego powodu, uznając, że jest to łamanie prawa obywateli do swobodnego wyrażania własnych poglądów.
Na Ukrainie trwa nie tylko wojna w Donbasie. Trwa także wojna kulturowa w Kijowie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/389278-zachod-naciska-na-kijow-by-przyjal-ustawodawstwo-gender-ukraina-broni-sie?wersja=mobilna