Katty Kay, bardzo znana prezenterka BBC – World News, napisała na portalu tejże sieci ciekawy tekst. Za który, rzecz jasna, już zbiera cięgi.
Dlaczego kobiety obawiają się, że akcja #metoo uderzy w nie rykoszetem?
— pyta Kay. I odpowiada: Dlatego, że wystarczy jeden udowodniony przypadek, kiedy ktoś znany zostanie najpierw oskarżony o „molestowanie” (cudzysłów oczywiście ode mnie, nie od Kay), a potem w sposób nie pozostawiający miejsca na wątpliwości oczyszczony z zarzutów, które okażą się bezdyskusyjnie fałszywe, cała akcja zostanie skompromitowana. I uznana za polowanie na czarownice.
A co gorsze, my same możemy zacząć być postrzegane jako czarownice
— przeraża się dziennikarka.
Istnieje ryzyko, że mężczyźni, czując się zaszczuci, odpowiedzą tym samym i powiedzą „dosyć, wystarczy, to nieuczciwe”. Ryzykujemy utratę poparcia i sympatii naszych kolegów
— martwi się.
Key obawia się też upowszechnienia „zasady Pence’a”. Amerykański wiceprezydent powiedział, że już nie rozmawia w cztery oczy z żadną ze swoich współpracownic. A już tym bardziej żadnej nie zaprasza na lunch - aby uniknąć ewentualnego oskarżenia o niewłaściwe zachowanie.
To może pozbawić nas, kobiety, możliwości zawodowych, które mężczyźni zachowają i będą wykorzystywać (czyli dokonywania uzgodnień i zawierania nowych znajomości przy mniej formalnych okazjach – PS)
— pisze prezenterka.
A tak w ogóle to „dowiadujemy się, że w sprawach związanych z molestowaniem, tak jak w większości sfer życia, to co początkowo wydaje się sprawą po prostu czarno-białą, tak naprawdę ma peszący odcień szarości” – to zdanie Kay jest najmądrzejsze, i chyba najodważniejsze, w jej krótkim tekście. Bo w skali makro tej szarości nie chcą nigdzie i nigdy dostrzec wszelacy rewolucjoniści. A w skali mikro nie chcą jej zauważyć bojowniczki frontu „wojny z molestowaniem”, nie zamierzające zauważyć – czy przyznać? – że w sprawach erotyki dzieją się między ludźmi dziwne rzeczy, działają potężne emocje, i w trakcie trwania jednej i tej samej relacji stosunek jej uczestników do rozmaitych manifestacji tych emocji zmieniać się może drastycznie. A po jej zakończeniu drastycznie zmieniać się może pamięć i o tych manifestacjach, i o tym jak naprawdę samemu przyjmowało się je „na etapie dawno i słusznie minionym”.
Kay zastrzega po wielokroć (brzmi to momentami wręcz śmiesznie i pompatycznie) że nie jest przeciw samej akcji, owszem – popiera ją. Że „#metoo tak, wypaczenia nie!”. Rozumiem ją; i tak naraziła się strasznie. Chroni ją płeć, ale nie wiem czy ochroni. A przecież pracuje – i pisze – w Waszyngtonie. W centrum „antymolestacyjnego” szaleństwa.
Naprawdę smętna epoka, w której potrzeba odwagi, by dostrzegać coś tak oczywistego, jak szarość.
Chociaż… Może to się tylko tak wydaje? Może to nigdy nie było popularne, a tylko zmieniały się sfery, w których aktualna poprawność polityczna wymagała prostackiej jednoznaczności?
Tak czy inaczej – naprawdę odważna pani.
-
Szukasz pomysłu na oryginalny prezent? Polecamy prenumeratę „Sieci”!
Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/370044-ten-peszacy-odcien-szarosci-czyli-odwazna-angielka-z-ameryki