W rocznicę zbrodniczego układu Ribbentrop – Mołotow wicekomisarza Unii wzięło na refleksje. Oto Frans Timmermans postanowił przespacerować się po strasburskim cmentarzu, na którym spoczywa wiele ofiar II wojny światowej, a rezultatem przemyśleń uczynionych podczas owego spaceru podzielił się ze społecznością przy pomocy zapisu wideo. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej bezceremonialnie objaśnił, iż zawsze trzeba potępiać nacjonalizm. Jest on – zdaniem tego wybitnego myśliciela z Holandii – jak alkoholizm. Chwila egzaltacji, a potem długi ból głowy. Jakaś cząstka prawdy w tym może i jest, ale dlaczego Timmermans tą głębią wydobytą z zakamarków swego umysłu dzieli się z nami? Nie wystarczyłoby przespacerować się ze swym kolegą, Junckerem, by omówić i jeszcze bardziej twórczo rozwinąć tę paralelę?
Potem Wicenajmądrzejszy Unii przedstawia dalsze rozpoznanie terminu „nacjonalizm”, już rezygnując z jakichkolwiek metafor, raczej rzucając delikatne światło na dzisiejsze konotacje tego słowa. Nacjonalista – powiada Frans z Maastricht – nie jest prawdziwym patriotą, bo prawdziwy patriota jest dumny ze swego narodu, widzi siłę w kompromisie, debacie i jedności. Być patriotą, to znaczy być Europejczykiem, być Europejczykiem, to znaczy być patriotą. Ani Erazm z Rotterdamu, ani nawet sam Spinoza nie powstydziłby się tak jasnych i tak przejrzystych skojarzeń. Frans najpierw z Maastricht, a później z Brukseli zapomniał, zapewne tylko z roztargnienia, dodać, że właśnie on sam jest najdoskonalszym wcieleniem patrioty i Europejczyka, który potrafi tak pięknie pogodzić własne racje z racjami Junckera, a może przede wszystkim Angeli Merkel. A ci znad Wisły? Kiedyś nie mogli dogadać się ani z Berlinem, ani z Moskwą. I tak im zostało.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/354451-marne-pozytki-ze-spaceru-timmermansa-po-cmentarzu-w-strasburgu-powinien-go-odbyc-z-junckerem